Klub na indeksie

rozmowa z Piotrem Węgrzyńskim i Sylwią Lajbig

Rozmowa z Piotrem Węgrzyńskim i Sylwią Lajbig

Roman Pawłowski: Czy często spotykacie się w Polsce z próbami ocenzurowania waszych występów? 

Piotr Węgrzyński: Istniejemy już dwanaście lat, ataki na nas zaczęły się dopiero dwa lata temu, po tym, jak "Fakt" oskarżył nas o pornografię. Zdarza się, że nasze występy są odwoływane, tak było niedawno w Koszalinie. W ubiegłym roku "Fakt" próbował zablokować nasz występ na festiwalu A Part w Katowicach, poszli do prezydenta miasta ze zdjęciami i przekonywali, że to pornografia. Spektakl się odbył, ale urząd miasta potrącił organizatorowi pieniądze za nasz występ.

Jak takie ataki wpływają na pracę teatru? 

PW: Koszmarnie. Nie wiem do końca, czego ludzie oczekują, może przyszli zobaczyć to, o czym pisał brukowiec, czekają na krew i seks. Czasem myślę, że wystarczyłoby wyjść na scenę i ściągnąć spodnie, do tego próbuje się zredukować nasze akcje.

Sylwia Lajbig: To uderza przede wszystkim w nasze rodziny - ludzi bezbronnych i niezwiązanych ze sztuką, którzy oglądają w "Fakcie" czy TVN nasze zdjęcia z komentarzem, że to pornografia i sadomaso.

Występujecie dużo zagranicą, m.in. w Atenach, Londynie, na Festiwalu Fringe w Dublinie. Czy spotkaliście się gdziekolwiek z podobnymi reakcjami? 

PW: Nigdy. 

SL: Nikt nie rozumie, o co chodzi. W Europie nikt z nami nie rozmawia o polityce, ale o sztuce.

Skandal oznacza rozgłos, czy nie powinniście być LPR-owi wdzięczni za to, że napędza wam widzów? 

PW: Nie zależy nam na skandalu, ale na dyskusji. Nigdy nie było moim zamiarem korzystanie z tej "popularności". Moglibyśmy przecież odbić piłeczkę i zrobić akcję o homoseksualizmie albo narobić w urzędzie, żeby nas aresztowali. Żaden problem. Ale nie wiem, jakiemu artyście mogłoby na tym zależeć. To jest koniec sztuki.

SL: Nie chcemy budować obrazu prześladowanych artystów z Polski, chociaż byłoby to bardzo łatwe. W wielu krajach, takich jak Niemcy czy Holandia ludzie czekają na takie afery. Tylko po co? Żeby nas zapraszali, bo jesteśmy prześladowani?

Skąd się bierze obawa przed sztuką ciała w Polsce? 

PW: Na pewno nie z wiary katolickiej, występowaliśmy we Włoszech, gdzie katolicyzm jest równie silny i nikt nas nie próbował cenzurować. Ataki na nas wynikają ze strachu przed nieznanym, z ignorancji. Ludzie, którzy nas krytykują na ogół nie widzieli naszych akcji. Tak było także w Szczecinie. Na zdjęcia, które zobaczyli w internecie albo brukowcu nakładają własne lęki i zahamowania, stąd te opowieści o wyrywaniu zębów, piciu moczu czy uprawianiu seksu na scenie.

SL: Występowaliśmy niedawno na Festiwalu Ciała we Wrocławiu w galerii BWA, było dużo ludzi i żadnej sensacji. Widzowie podchodzili do nas po akcji i rozmawiali o tym, co zobaczyli. Nie było tego całego ciśnienia, wiele osób nie miało nawet świadomości, że był jakiś skandal. Nie są to czytelnicy "Faktu".

Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza
26 czerwca 2007

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...