Kobiecy los
„Underground Girls" (Ильхом Театр Марка Вайля) - reż. Jakub Skrzywanek - The Ilkhom Theathre w Taszkiencie (Uzbekistan)Kobiecy los nie jest bajką ani snem – można powiedzieć, parafrazując słowa pewnej znanej piosenki. Zwłaszcza w miejscach, w których są one traktowane jako obywatele drugiej kategorii. Są wciąż takie miejsca na Ziemi, gdzie kobiety mają niższy status od zwierząt hodowlanych. Muszą one zmagać się codziennie z szeregiem trudności, które z naszej perspektywy wydają się trudne do uwierzenia.
Najgorsze z tego typu problemów mogą ocierać się nawet o zagrożenie zdrowia, czy życia. Spektakl „Underground Girls" uzbeckiego teatru The Ilkhom Theathre wzbudził w swej ojczyźnie kontrowersje jeszcze przed premierą, która omal nie doszła do skutku. Ostatecznie udało się pokonać te przeciwności i nieprzychylność pewnych kręgów i sztuką mogli się cieszyć widzowie także poza granicami kraju. Należała do nich także polska publika, która miała okazję obejrzeć przedstawienie z okazji katowickiego festiwalu „Interpretacje".
Bohaterkami spektaklu są kobiety. Wszystkie kobiety, można powiedzieć. Punktem wyjściowym jest jednak los tych, które żyją w krajach silnie muzułmańskich jak Afganistan czy Uzbekistan. Na fabułę dzieła składa się wiele małych i dużych historii przedstawicielek płci pięknej. Są to głównie młode osoby, żyjące całe życie w strachu przed tym, co czeka je w dorosłym życiu. Będą one musiały spełniać oczekiwania i wymagania społeczeństwa oraz własnej rodziny.
Ich głównym celem jest przede wszystkim danie mężowi męskiego potomka. Jeśli to się nie uda, oznacza to tragedię, a winna jest tylko i wyłącznie matka. Mąż ma prawo bić i gnębić niegrzeczną żonę, co gorsza w porozumieniu z własną matką, czyli ze stworzeniem znanym jako teściowa.
Praktyki takie są powszechnie tolerowane, a jedyną ucieczką dla żon jest nierzadko samobójstwo. Inne próbują uciec przed przemocą domową, ale także wojenną za granicę.
Mimo poważnego tematu sztuki jej twórcom udaje się tu i ówdzie wepchnąć jakiś żart, który nieco rozładowuje napiętą atmosferę. Centralnym punktem sceny jest wielka nadmuchiwana konstrukcja. To w niej przez pierwszą część sztuki rozgrywa się akcja.
Partia ta jest właściwie pozbawiona dialogów, a większą jej część wypełniają monologi narratorki. W drugiej części spektakl nabiera mniej formalnego charakteru, a aktorki zaczynają ze sobą rozmawiać niejako prywatnie. Dzielą się swoimi obawami, ale przede wszystkim nadziejami i ma marzeniami. Jest to dobry moment na uronienie kilku łez.
Najbardziej wzruszającą i przejmującą chwilą jest odwzorowanie ceremonii zaślubin wraz z odśpiewaniem tradycyjnej pieśni. Nie brzmi ona w żadnym stopniu radośnie. Jest raczej melancholijna i smutna. Podobnie jak życie w kraju, w którym nie ma się żadnych praw.