Kobieta jest samotna
"Biała bluzka" - 13. Wakacyjny Przegląd PrzedstawieńByć może do wznowienia "Białej bluzki" nie doszłoby, gdyby nie ciężka sytuacja instytucji kultury, gdyby nie powstanie Och-Teatru, gdyby Krystyna Janda nie zdecydowała się na prowadzenie własnych teatralnych planów. Być może. Ale na szczęście do tego doszło. Kolejne pokolenia mają okazję uczestniczyć w tym niezwykłym monodramie w wykonaniu ikony aktorstwa, stylu, kobiecości
Przyszłam na ten spektakl zupełnie nieprzygotowana, wiedząc o nim tylko tyle, że jest kultowy i że na podstawie opowiadania Agnieszki Osieckiej. Odebrałam go w zupełnym oderwaniu od historyzmu, w jaki został wplątany dzięki swojej sławie. Wsłuchałam się zatem w historię nieszczęśliwej Elżbiety. Nieszczęśliwej nie tylko dlatego, że żyła w czasach w jakich żyła, lecz również dlatego, że była osobą bardzo wrażliwą, nieprzystosowaną do życia wedle niezrozumiałych – dla nie przynajmniej – reguł. Choć walczyła z tym swoim wrodzonym nieprzystosowaniem, o czym świadczą, pełne racjonalnych nakazów, listy pisane do samej siebie pod pseudonimem Krystyna oraz metafora, nigdy przez bohaterkę nie ubranej, białej bluzki – (pozornie) ułożonego życia.
Spektakl ma ciekawą, choć minimalistyczną formułę. Na scenie, oprócz aktorki siedzącej przez większość czasu w fotelu obrotowym lub spacerującej po proscenium znajduje się zespół muzyczny oraz wycięta z kartonu makieta Pałacu z logiem PZPR będąca symbolem PRLu. Nad głowami wszystkich, w tle sceny wisi ekran, na którym przez cały czas trwania spektaklu obserwujemy w powiększeniu twarz Krystyny Jandy – widać na niej każdy grymas, wahanie, milczący szloch, pełne miłości spojrzenie…
Janda kreuje na scenie kobietę doświadczoną, choć wciąż jeszcze pełną nadziei na lepsze jutro. Elżbieta w jej wykonaniu to przede wszystkim kobieta, która bardzo mocno przeżywa własne życie. Nie radząc sobie z nim i z miłością do Andrzeja, opozycjonisty, wpada raz po raz w alkoholowe ciągi. Stąd też staje się bezrobotna. Tracąc zakotwiczenie w rzeczywistości nie potrafi się w niej na nowo odnaleźć, pogrążając się coraz bardziej, co w rezultacie kończy się aresztowaniem.
Przedstawienie posiada niebanalny urok w warstwie tekstowej, co jest oczywiście zasługą Agnieszki Osieckiej. Zresztą, jej samej w tym spektaklu pewnie też jest wiele. Niebywale realistyczne obserwacje, zaskakująco nazwane sytuacje, poetyckie wtrącenia, czasem rubaszne określenia – wszystko składa się na bardzo oryginalnie naszkicowany portret kobiety w średnim wieku w wykonaniu świetnej aktorki.
Spektakl „Biała bluzka” został zaprezentowany w chorzowskim Teatrze Rozrywki w ramach 13. edycji Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień. Monodram przyciągnął oczywiście tłumy, co zrozumiałe. Zapewne podczas kolejnych kilku wieczorów poświęconych spektaklom Och-Teatru będzie podobnie. Miejmy nadzieję, że poziom artystyczny tych spektakli będzie równie dobry, a przynajmniej przyzwoity.