Kobieta stanowi podstawę ludzkości

rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim

Mężczyźni tak niewiele chcą zrozumieć z tego, co się z nimi się dzieje, że trzeba wpuścić kobiety, które lepiej znają ich samych. One dopiero mają odwagę mówić o rzeczach, który mężczyźni nie chcą nawet nazwać - mówi reżyser Krzysztof Warlikowski

Pana najnowszy spektakl oparty jest na Szekspirowskim "Królu Learze", "Otellu" i "Kupcu weneckim". W jaki sposób te trzy dramaty współistnieją w "Opowieściach afrykańskich"?

Mamy do czynienia z trzema gigantami szekspirowskimi, mianowicie z Królem Learem, Otellem i Shylockiem. Jest to największa postać Starca w teatrze, największa postać Czarnego w teatrze, największa postać Żyda w teatrze.

Ich życiorysy się spotykają. Wszystkie trzy postaci grane są przez Adama Ferencego - widzimy, że w scenie "Króla Leara" jest on czarny - to jednocześnie Otello.

Obok nich są oczywiście postacie kobiece, które pozostają w cieniu u Szekspira - to w ogóle nie był czas, w którym kobiety zabierały głos. Bardzo ciekawe jest to, że Szekspir zostawił nam te trzy postaci - Kordelii, Desdemony i Porcji... W pewnym momencie te kobiety, które są na marginesie, wychodzą i stają się bohaterami opowiadanych historii, stają się najważniejsze.

Pojawia się pytanie: kim są mężczyźni, kim są kobiety, gdzie jest ta różnica? Być może najbardziej podstawowym konfliktem tej opowieści jest konflikt damsko-męski. Wydaje mi się, że zarządza światem wciąż jednak męska energia, która zaczyna doskwierać. Epoka wojen już gdzieś odeszła. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, jesteśmy nieokrytymi zwierzętami, jest nam zimno, drżymy i robimy wszystko źle.

Wydaje mi się, że XX wiek jest bardzo radykalny, bo chce wiele rzeczy naprawić. Mówimy o Innym. Pokazując Żyda i starca w domu starości, stajemy wobec pytania nad miejscem kobiety w świecie. Kobieta stanowi podstawę ludzkości, a czy jest też pierwszą kategorią inności?

Kim jest kobieta w "Opowieściach"?

Kobieta stanowi punkt wyjścia dla przywołanych sytuacji. Jest to Desdemona, której czarny partner nie może zapewnić poczucia bezpieczeństwa w parze - chodzi tu o poczucie bezpieczeństwa, którego doświadcza para tego samego koloru.

W przypadku Żyda jest to odejście jego córki ze świata żydowskiego - część XX-wiecznego procesu, który zachodzi w społeczeństwie żydowskim. Zemsta Shylocka na świecie chrześcijańskim wynika z rozpadu jego własnego świata i upokorzenia, jakie się z tym wiąże. Znamy je z opisów przedwojennych i z historii.

Co jeszcze łączy postaci trzech dramatów?

Każdego z bohaterów "Opowieści" widzimy też w momencie kryzysu.

W przypadku Leara jest to śmierć. Kryzys Otella rozpoczyna się w sytuacji, która przytrafia się Otello i Desdemonie w trakcie ślubu. Ktoś ich nakrywa w w ubikacji, kiedy się kochają. Poruszam współczesny temat, który u Szekspira nie jest obecny w kontekście Otella. Mowa tu o sytuacji wykluczenia i dystansu społeczeństwa, której doświadczają mieszane pary.

Wszystkie moje rozmówczynie, które mają teraz czarnych chłopaków, mówiły mi też o poczuciu dominacji w związku z białym. W związkach z czarnymi nie doświadczają go.

Piotr Gruszczyński pisał, że podczas pracy nad "Końcem", opartym w dużej mierze na "Procesie" Kafki, pomocne były fragmenty jego biografii. Stanowiły one "latarki" w pracy nad tekstem. Jakie "latarki" oświetlały drogę w pracy nad "Opowieściami"?

Było ich wiele, m.in. książka J.M. Coetzeego "Lato życia" i monologi kobiet - propozycja Wajdiego Mouwada. Głos kobiet był w tym przedstawieniu bardzo ważny i mocno odmienny od męskiego. W tym przedstawieniu to one mają więcej siły, być może jest tak również w życiu

Mężczyźni tak niewiele chcą zrozumieć z tego, co się z nimi się dzieje, że trzeba wpuścić kobiety, które lepiej znają ich samych. One dopiero mają odwagę mówić o rzeczach, który mężczyźni nie chcą nawet nazwać. Okazują są tu siłaczami na glinianych nogach.

Giganty szekspirowskie są tak mocno zasznurowane, załańcuchowane, zamknięte na klucz... Trudno wydobyć z Leara, z Otella i z Shylocka cokolwiek więcej, niż szaleństwo człowieka, który buduje wokół siebie mur.

Mówi Pan, że spektakl Pana czasem zaskakuje, bulwersuje, nie wszystko jest zaplanowane- tak było w przypadku "(A)polloni". Czy dotychczas zaskoczyły Pana czymś "Opowieści ...", grane za granicą m.in. w Lizbonie, Modenie, Liege i Luxemburgu?

Obecnie podróżuje się po Europie, która osiągnęła apogeum swojego bogactwa. Byliśmy z przedstawieniem w Belgii, Portugalii i Francji, które w pewnym sensie upodobniły się do siebie dzięki europejskim pieniądzom. Z drugiej strony wyczuwa się, że to bogactwo opiera się na czym innym we Włoszech, niż w Portugalii. Społeczeństwa też się od siebie różnią. Jedne są bardziej zaspane, innej bardziej przebudzone. Reakcje na przedstawienie były w związku z tym odmienne, choć poprawność polityczna nie pozwala widzom ujawnić prawdziwych reakcji na "Kupca weneckiego". W Polsce jestem bardzo ciekaw reakcji na wszystko, co dotyczy Żyda, bo to jest coś, co my natychmiast rozumiemy i mamy to gdzieś we krwi.

W przypadku "Kupca weneckiego" historia rozgrywa się w kontekście tematu żydowskiego, który w Polsce wychodzi na pierwszy plan. Ja bawię się tym tematem.

Czym różnią się reakcje widza w Polsce i za granicą?

Zagraliśmy przedstawienie w różnych krajach, na różnych scenach, z odmienną widownią. Premiery za granicą to jednak rodzaj prowizorycznej premiery, eksperymentu, zwykle było na odwrót - premiery powstawały tu, a później jeździły tam. Tym razem pierwsze zderzenie z widownią nie jest w domu.

Prawdziwe uderzenie, napięcie, które budzą pewne tematy w tym przedstawieniu, uruchamia się jednak w kontekście naszej widowni, która jest w pewnym sensie w większym problemie. Jako uczestnicy dialogu Polacy są w bardzo ciekawym momencie. Stawiają dużo pytań, nie mając odpowiedzi.

Te same sceny zagrane w Pana przedstawieniu dwa razy bardzo się od siebie różnią. Jest oczywiście scenariusz, ale na ile te zmiany zachodzą z wystawienia na wystawienie, tu i teraz?

Różne są punkty wyjścia, a różne punkty dojścia. Pozostawiam aktorom wolny margines, który mogą wykorzystać podczas przedstawień, w zależności od tego, jak bliski będzie dialog z publicznością. W zależności od tego, jak bardzo reakcje publiczności są z nami związane i jaki jest jej sposób życia, coś się uruchamia.

Aktorzy ciężko pracują w Pana teatrze. Mają raczej być na scenie, niż grać rolę, dawać z siebie wszystko, przeszukując najciemniejsze zakamarki swojej duszy. Czy są w ogóle granice takiej współpracy?

Rzeczywiście wiele grzebiemy w sobie i w świecie, choć w dużej mierze jest to już za nami.

Każde przedsięwzięcie jest też inne. Grono aktorów ciągle się rozwija, dołączają nowe osoby albo powracają ci, z którymi już pracowaliśmy - staram się wytwarzać jakąś nową energię. Zapraszam widzów na przedstawienia, które trudno im przewidzieć - dostają jedynie informację, że inspiracją dla przedstawienia są trzy dramaty Szekspira. Mówiąc o pewnych rzeczach, chcę uczynić je jak najbliższymi widzom. W tym przedstawieniu dążę do uruchomienia dialogu na temat Żyda, Czarnego, Starca, kobiety, mężczyzny.

Jakie są Pana dalsze plany teatralne?

Nie wiem. Czekam, aż to przedstawienie się skonsumuje, wtedy dowiem się, gdzie dalej iść.

Zaczynam na ogół od przypadku, a kończę na logice i jej poszukiwaniu.

Agnieszka Jęksa
Materiały Autorki
23 lutego 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...