Kobieta to dla mnie obiekt podziwu, a miłość jest jak oddech i powietrze

rozmowa z Janem Nowickim

- Teraz trzeba jeździć, zabiegać o czytelnika i widza i sprowadzać ich z drogi zidiocenia. Musimy się mierzyć z ogłupianiem w serialach, rozmowami polityków, brakiem miłości do drugiego człowieka

Na spotkaniach z fanami opowiada Pan o miłości i kobietach. Czy w kwestii kobiet czuje się Pan ekspertem?

- Jeszcze się taki nie urodził, który by się czuł ekspertem od kogoś tak tajemniczego, jak kobieta. Nawet sam Pan Bóg nie przewidział, na co stać Ewę w raju. Curie-Skłodowska była nieprzeniknioną tajemnicą i na tym polega nasza nią fascynacja. Nigdy nie czułem się ekspertem i znawcą kobiet, natomiast kiedy zaproponowano mi pisanie felietonów do pisma kobiecego, trudno, żebym pisał o rybach. W tych tekstach próbuję kobiety zrozumieć, nie oceniam. Jest w tym trochę żartu, dowcipu, także wiele naiwności, którą panie są w stanie mi wybaczyć. W mojej książce "Mężczyzna i one" są listy wymyślone przeze mnie. Kobieta jest dla mnie obiektem podziwu, począwszy nawet od babki aż po dziś dzień. Tak będzie zawsze, zwłaszcza że od jakiegoś czasu występuje zanik męskości.

Mężczyźni są coraz bardziej tchórzliwi, boją się szefa, boją się innych rzeczy. Kobieta ma świadomość, że obok niej żyje tchórz i często z tchórzem idzie do łóżka. Zdarza się, że rodzą tchórzliwe dzieci. No. z takich genów... To wynika z tego, że ona rozmawia z tym mężczyzną o ciężkich warunkach, o przetrwaniu. Nie wszystkie moje książki traktują o kobietach. Bohaterką jednej z nich "Białe walce" jest 97-letnia pani Stasia, była akuszerka. Rzecz jest o starości. Inna książka to listy do zmarłego przyjaciela, więc nie zawsze piszę o kobietach. Ale uwielbiam kobiety, boję się ich panicznie, bo są nie do przewidzenia.

A jaki w takim razie jest męski mężczyzna?

- Męski mężczyzna to jest ten, który nie kłamie i się nie boi. Bo mężczyzna to jest ktoś, kto ma honor i nie pozwoli, żeby ktoś mu ten honor zdeptał. Dobry mężczyzna to jest ten, który umie zarabiać pieniądze pięknie, a nie byle jak. Mężczyzna, który, oszukuje, to nie jest mężczyzna, to jest pętak.

I nie może się bać kobiet.

- Bać się będziemy kobiet zawsze, bo w tej bojaźni jest pewna przyjemność.

Powiem więcej, trzeba być wielkim naiwniakiem, żeby myśleć, że kobieta, z którą jesteśmy, uważa nas za kogoś wyjątkowego. Jest wiele przypadków, że kobieta dopiero za drugim czy trzecim razem znajduje partnera godnego do życia. Ona potrafi odejść do kogoś lepszego i mężczyzna nie może po zdobyciu kobiety rozsiadać się w wygodnym fotelu. Bo jemu się wydaje, że jak ona urodziła dziecko, to on jest już panem i władcą. Tak nie jest.

Ona może odejść i lęk przed tym, że ona odejdzie, może być afrodyzjakiem.

Pan kiedyś powiedział, że mężczyzna musi być romantyczny, a jednocześnie wojownikiem. To są takie dwie cechy, które się trochę wykluczają.

- Dlaczego? Byli chłopcy, którzy z pieśnią na ustach potrafili ginąć za ojczyznę. Jak popatrzymy na literaturę, to bohaterami byli wspaniali mężczyźni, a nie jakieś cioty. Mickiewicz to był kawał byka, silny mężczyzna. I kawał amanta. Łajdaka wręcz, który miał tyle bab, że nikt nie potrafił ich zliczyć.

Ale skoro pisma kobiece proponują Panu pisanie o kobietach, to z jakichś powodów uważają, że Pan się do tego nadaje.

- Jestem człowiekiem, który zajmuje się pisaniem zawodowo. Mogę pisać lepiej lub gorzej od wszystkich. Znam trud pisania. Jak pani każe napisać o tej szafie, to też napiszę. Wejdę w historię, przyjrzę się jej, zrobię zdjęcie, coś wymyślę. Ja mam papiery na pisanie. Człowiek, który pisze przez 10 lat książki i felietony, zna trud napisania tekstu na 2000 znaków. A im krótszy tekst, tym trudniej go napisać. Długi tekst to każdy napisze. Dobrze zacznie, wody poleje w środku i na końcu wymyśli dobrą puentę i myśli, że ma dobre pióro. Poza tym ja jestem rozkochany w literaturze. Całe życie czytałem i czytam mnóstwo książek.

W nocy się budzę i nie myślę, jaką mam minę zrobić do filmu, tylko jakie zdanie mam napisać.

I notuje Pan te zdania w środku nocy?

- Czasami mi się zdarza. Ważne jest to, że jestem czytany. Napisać książkę może każdy. Rzecz w tym, żeby ją jeszcze sprzedać i być czytanym. Moje książki są czytane i to mnie zachęca do pisania.

Ale ubolewa Pan nad tym, że Polacy mało czytają.

- Moje książki czytają. Pisanie uważam za dużo szlachetniejsze zajęcie niż bycie aktorem. Aktorem już byłem, sprawdziłem się i mogę robić coś całkiem nowego.

A jak to jest, że człowiek, który przez większość życia utrzymywał się z aktorstwa, film ceni najniżej ze sztuk?

- Nigdy nie lubiłem filmu. Nakręciłem 240 filmów, otrzymałem szereg nagród w Polsce i za granicą, ale nigdy nie uważałem filmu za jakąś wielką sztukę i dalej nie uważam go za sztukę. W hierarchii sztuk kino jest na przedostatnim miejscu, przed telewizją. Wyżej są literatura, muzyka, malarstwo, teatr.

Rozmawialiśmy o mężczyznach i kobietach, nie sposób wspomnieć o miłości. Powiedział Pan kiedyś, że miłość jest we wszystkim.

- Miłość jest jak oddech, jak powietrze. Wszystko jest oparte na miłości. Miłość to jest motor napędowy wszystkiego, co nas otacza. Miłość do człowieka, do kobiety, do przedmiotu, miłość do książki, do wiosny.

Wszystko jest miłością. Im jest jej mniej, tym świat staje się bardziej parszywy.

Grał Pan w jednym z najlepszych polskich teatrów. W Krakowie czuł się Pan dobrze.

- Grałem tylko w Starym Teatrze w Krakowie, bo nie było powodu zmieniania go na inny. Był najlepszy. W latach 70. był jedną z czołowych scen w Europie.

A nad morzem jak Pan się czuje? Na przykład w Szczecinie.

- Gdy jestem w Szczecinie, zawsze mam wrażenie, że jestem gdzieś za granicą. To chyba przez tę odległość. Mam wrażenie, że jestem gdzieś w Skandynawii. Im dalej od centrum, gdzie jest chamstwo, tym bardziej ludzie są uśmiechnięci. W Warszawie bliskość koryta bardzo ludzi brudzi. Zresztą, ja wciąż jeżdżę. Dziś już nie jest tak, jak za komuny, że przyjechał autokar, przywiózł tłumy widzów. Chyba że się mieszkało w Krakowie. Tam graliśmy przedstawienia po 12-13 lat. Aktorzy byli w jednym miejscu. Teraz trzeba jeździć, zabiegać o czytelnika i widza i sprowadzać ich z drogi zidiocenia. Musimy się mierzyć z ogłupianiem w serialach, rozmowami polityków, brakiem miłości do drugiego człowieka.

Tak, kiedyś ludzie byli lepsi i mądrzejsi.

Małgorzata Klimczak
Nowiny Gazeta Codzienna
2 kwietnia 2015
Portrety
Jan Nowicki

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...