Kobieta w roli mężczyzny i...?
„Cud" – reż. Grzegorz Wiśniewski – Festiwal Talia w Tarnowie – Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu – 29.09.23W ramach festiwalu Talia na tarnowskiej scenie wydarzył się cud. Cud andaluzyjski w wykonaniu Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. Grzegorz Wiśniewski, na podstawie tekstu Lara Albauma i Dietmara Jacobsa (w przekładzie Izabeli Rozhin) stworzył dzieło pełne prawdziwych, intensywnych emocji, bawiące i poruszające jednocześnie – farsę, ale też opowieść o miłości.
Hubert Nowak (Grzegorz Wiśniewski), biznesmen, wyrusza w do Hiszpanii, ale wskutek awarii samochodu musi zatrzymać się w małej miejscowości San Miguel. Mężczyzna, zdenerwowany opóźnieniem podróży, staje się jeszcze bardziej zirytowany, gdy okazuje się, że musi dzielić pokój z młodą autostopowiczką Nellie (Joanna Rozkosz). Oboje nie mogliby bardziej się od siebie różnić, zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru – on w eleganckich spodniach i marynarce, poważny, wiecznie niezadowolony, ona z różowymi włosami i mocnym makijażem, optymistycznie nastawiona do życia i aż do przesady pełna energii.
Utknięcie w hotelowym pokoju prowadzi do kłótni, które stają się powodem wspomnianego „cudu" – bohaterowie zamieniają się ciałami. Wkrótce okazuje się, że to nie ich jedyny problem – do hotelu przybywa bowiem żona Huberta, Róża (Matylda Podfilipska), oraz chłopak Nellie, Benny (Igor Tajchman). Bohaterowie muszą więc albo spróbować wytłumaczyć przybyłym co się wydarzyło, albo udawać przed nimi kogoś innego.
Kobieta w roli mężczyzny i mężczyzna w roli kobiety – chyba jeden z najbardziej ogranych komediowych motywów – zostaje tutaj rozegrany bardzo dobrze. Wiśniewski i Rozkosz idealnie radzą sobie przechodząc w jednym momencie od odgrywania jednej postaci do drugiej. Choć to Wiśniewski o kocich ruchach, w puchatym damskim sweterku, a potem w spódnicy do flamenco zdecydowanie kradnie show. Na uwagę zasługuje też właściciel hotelu (świetny Arkadiusz Walesiak) wpadający od czasu do czasu do pokoju, absolutnie zachwycony cudem, jaki się u niego wydarzył. Aktorom bardzo dobrze wychodzą też interakcje z publicznością, do której swobodnie zagadują i która chętnie współpracuje.
Spektakl dopracowany jest we wszystkich wymiarach. Świetna scenografia Grzegorza Poplicińskiego tworzy ciekawą atmosferę wypełnionego starociami hotelowego pokoju, muzyka i gra świateł doskonale budują napięcie, w jednej chwili potrafią odwrócić nastrój z beztroskiego na poważny. Klimatu dodaje również wykorzystanie hiszpańskiej kultury (choć w mocno stereotypowym ujęciu).
Między bohaterami dochodzi do wielu zabawnych nieporozumień i kłótni. Żarty często opierają się na stereotypach wobec obu płci, ale spotkanie w hotelu staje się również impulsem do szczerych rozmów, wyznań, komunikacji emocji i potrzeb. Pojawiają się też wzruszające momenty, kiedy bohaterowie zaczynają rozmawiać o życiu, próbują wytłumaczyć je sobie z różnych perspektyw. Okazuje się, że oboje mają trochę racji; młode i stare pokolenie może podzielić się ze sobą radami, a obie pary na nowo okrywają cud miłości.
Wnioski zakrawają trochę o banał, ale może jest to banał, który trzeba na nowo odkryć, czy to przez wizytę w hiszpańskim hotelu, czy poprzez wizytę w teatrze.