Kobieta z tajemnicą

Gabriela Kownacka - sylwetka

To była bogini. Wchodziła na plan i wszyscy byli w nią wpatrzeni. Nie miała humorów i kaprysów. Gdy oglądam w Polsacie stare odcinki serialu "Rodzina zastępcza", to widzę, jakie wrażenie robi Gabriela - GABRIELĘ KOWNACKĄ wspomina m.in. Maryla Rodowicz.

Odeszła popularna, ceniona, lubiana aktorka. Gabriela Kownacka od 6 lat walczyła z nowotworem, który najpierw zaatakował pierś, a potem mózg. Po pierwszej operacji i chemioterapii wydawało się, że udało się go wyleczyć. Niestety, rok później pojawiły się przerzuty... Rak zaatakował ze zdwojoną siłą. Gabriela Kownacka zmarła wczesnym popołudniem 30 listopada 2010 roku. Miała 58 lat.

Pisząc te wspomnienia, poprosiłem o wypowiedzi osoby zaprzyjaźnione z aktorką.


Laura Łącz: Niełatwo było się z nią zaprzyjaźnić

Jak się poznałyście z Gabrielą?

- Pamiętam, że zaprosiła mnie do Teatru Kwadrat na swoją premierę "Pepsi", która stała się hitem. Wszyscy chodzili oglądać Gabrysię. Gdy ukończyłam studia, dyrektor Edward Dziewoński zaproponował mi angaż do tego teatru, ale odmówiłam, bo moje i Gabrysi emploi były bardzo podobne i doszłam do wniosku, że dwie aktorki o podobnych predyspozycjach w jednym teatrze to niedobry pomysł.

Podobno Gabriela nie była człowiekiem łatwym i trzeba było umieć do niej dotrzeć?

- To prawda. Należała do osób, z którymi niełatwo jest się zaprzyjaźnić. To był typ pięknej kobiety, przed którą czuło się dystans. Myślę, że mężczyźni też to odczuwali. Nasze relacje były bardzo sympatyczne. Lubiłyśmy sobie porozmawiać, szczególnie na tematy damsko-męskie.

Miałyście ze sobą kontakt w czasie choroby?

- Nie, ale kontaktowałam się z jej byłym mężem Waldkiem Kownackim i od niego miałam na bieżąco wiadomości na temat stanu jej zdrowia. On uważał, że rak piersi, od którego się wszystko zaczęło, był jednym nowotworem, a rak mózgu, drugim, niezależnym od pierwszego. Wiedziałam o wszystkim, ale nigdy nikomu o niczym nie mówiłam.

Teraz może pani powiedzieć coś na ten temat?


- Gabriela czuła się źle i coraz gorzej. Waldek opiekował się byłą żoną, bo mimo rozwodu i rozstania, łączyła ich wielka przyjaźń. Mówił, że kontakt z Gabrielą był chwilami ograniczony. Pod koniec życia nie był w stanie stwierdzić, czy ona ma kontakt z otoczeniem, czy też nie.

Miała pomoc pielęgniarską?

- Miała zapewnioną wszelką pomoc. Opiekował się nią syn. Całkowicie poświęcił się matce, którą bardzo kochał.

Dlaczego nie chciała kontaktować się z innymi ludźmi i światem?


- W chorobie odizolowała się psychicznie i fizycznie od wszystkich i wszystkiego. Kiedyś poszłyśmy na wernisaż i żartowała, że kiedy zauważy, że mężczyźni przestali oglądać się za nią na ulicy, to przestanie żyć. Kiedy przestała być piękną i atrakcyjną kobietą, nie chciała mieć z nikim kontaktu.

Była zawodowo usatysfakcjonowana?

- Sądzę, że nie. Grała dużo dobrych ról, ale na pewno mniej, aniżeliby chciała. Jej możliwości aktorskie i dużej klasy uroda predysponowały ją do częstszego grania.

A prywatnie?


- Miała wspaniały związek z Waldemarem Kownackim, bo dobrali się fantastycznie. To była wyjątkowo piękna para i wspaniali ludzie. Ich związek nie przetrwał próby czasu, ale pozostała piękna przyjaźń. Taka miłość zdarza się raz na milion. Po rozwodzie nie znalazła godnego następcy Waldemara.

Czy zna pani powód ich rozstania?

- Wydaje mi się, że nie było jednej konkretnej przyczyny. Oni byli bardzo młodzi, gdy się pobrali, nie znali życia i życie ich rozdzieliło. Po prostu dopadł ich kryzys. Wrócili do siebie psychicznie, ale reszta się wypaliła.

Czy Gabriela miała kogoś w międzyczasie?

- Była z różnymi mężczyznami, z operatorem Witoldem Adamkiem, z aktorem Krzysztofem Janczarem.

A Waldemar Kownacki?


- Powtórnie się ożenił i jak mi mówił, pozostaje wierny swojej drugiej żonie.

Jaki ślad pozostawi w pani sercu Gabriela Kownacka?

- Bardzo serdecznie będę ją wspominała. Nasze ostatnie kontakty kojarzą mi się z czasami, gdy mój mąż Krzysztof Chamieć był chory i umierający. Właśnie wtedy się z nią spotykałam, okazała mi dużo serca. Pamiętam, jak odbyłyśmy ostatnią długą rozmowę. Przyszła na mszę za Krzysztofa i pogrzeb. Była ze mną w tych trudnych momentach. Wkrótce potem zachorowała. Teraz ja idę na jej pogrzeb.

***

Maryla Rodowicz: To była bogini

Jak poznałyście się z Gabrielą?


- Na planie serialu "Rodzina zastępcza", w którym grałam jej siostrę i miałyśmy wiele wspólnych scen.

Jakie było twoje pierwsze wrażenie z tego spotkania?


- Przyznam, że trochę się bałam Gabrysi, bo wydawała mi się osobą bardzo serio. Dostojna dama. Ja jestem zupełnie inna, spontaniczna i żywiołowa. Na początku nic nie umiałam jako aktorka, bo przecież byłam amatorką. Ona zawsze doskonale przygotowana, podczas gdy ja często się myliłam. Przy tak profesjonalnej aktorce rumieniłam się i wszystko leciało mi z rąk.

Była dużej klasy profesjonalistką?


- Absolutnie, i do tego piękną kobietą. Ja wiłam się przed kamerą, żeby dobrze wyglądać, a ona zawsze świetnie wyglądała. Znakomita figura. Bardzo dobre nogi.

Czy miałyście kontakt w czasie choroby?


- Nie. Nawet na planie jej choroba była tematem tabu. Mało kto miał jakieś wieści o Gabrysi.

Mogłaś do niej zadzwonić...


- Mogłam, chciałam też odwiedzić ją w domu, ale ona nie chciała żadnych telefonów. Producentka serialu uprzedziła nas, żeby do niej nie chodzić, bo nikt nie ma tam wstępu. Zawsze była piękna i zapewne nie chciała się pokazać w złej formie.

Ludzie, których kochamy, a artyści do nich należą, pozostawiają ślad w naszych sercach. Jaki ślad zostawiła Gabriela?


- To była bogini. Wchodziła na plan i wszyscy byli w nią wpatrzeni. Nie miała humorów i kaprysów. Gdy oglądam w Polsacie stare odcinki serialu, to widzę, jakie wrażenie robi Gabriela.

***

Jan Nowicki: Zawodowstwo najwyższej próby

Jak się panu współpracowało z Gabrielą Kownacka?

- Grałem z Gabrielą w serialu "Matki, żony, kochanki" i w filmie "Dzieci i ryby". Wytwarzała wokół siebie pewien dystans, który nie brał się wtedy z choroby, lecz była to jej cecha charakteru. Później choroba mogła to pogłębić. Tego rodzaju dystans bardzo mi się podoba. Dodaje kobiecie pewnej tajemnicy, co przy jej niezwykłej, świetlistej twarzy robiło duże wrażenie. Gdy dowiedziałem się, że nie żyje, poczułem żal, była jeszcze młoda, chociaż umierają młodsi, i nie mamy na to żadnego wpływu. Tylko jak piękno umiera, to bardziej boli. Jak każda piękna kobieta, do śmierci się nie nadawała.

Była typem kobiety, który panu szczególnie odpowiada?


- Tak, ja lubię kobiety z tajemnicą, które mają pewną szorstkość w sposobie bycia i nieprzystępność. To jest w kobietach piękne i dodaje im powabu.

Jako aktorka była kontaktowa w scenach z partnerem?

- Ach, to było zawodowstwo najwyższej próby! Charakteryzuje się tym, że wspaniały aktor tak naprawdę gra ze sobą, a tylko stwarza pozory, że obok jest partner. Jest w stosunku do niego uprzejmy, bo musi być. Ktoś musi odbić mu tę piłkę. Ale tak naprawdę myśli o swoim uderzeniu. Kownacka była aktorką chłodną, w dobrym tego słowa znaczeniu.

Jak przyjął pan wiadomość o jej śmierci?


- Całe życie próbuję obłaskawiać śmierć w sobie. Nie upatruję w niej niczego, co powinno mnie zdziwić, bo to naturalna kolej rzeczy i nie wolno się buntować przeciwko wyrokom boskim, bo to idiotyczne. Życie musi mieć początek i koniec. Jak mówił ksiądz Twardowski, śmierć jest ukoronowaniem życia. Jakkolwiek byłoby to bolesne, trzeba dążyć do takiej definicji. I próbować ją zrozumieć po to, żeby nie oszaleć. Z tajemnicą śmierci nie damy sobie rady nigdy. Gdy takie osoby odchodzą, to ze świata znika jeden kwiat.

Jaki ślad w pana pamięci pozostawi po sobie Gabriela Kownacka?

- Będę pamiętał jej oczy.

Bohdan Gadomski
Tygodnik Angora
11 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...