Kobiety śnią niespokojnie

"Migrena" - reż. Anna Augustynowicz - Teatr Współczesny w Szczecinie

Skoro chcemy mówić o rzeczywistości współczesnego teatru, a taki cel stawiają sobie organizatorzy Międzynarodowego Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, to z oczywistych powodów teatru Anny Augustynowicz pominąć nie sposób. Zrealizowana przez nią w Teatrze Współczesnym w Szczecinie \'\'Migrena\'\' uznana został przez tygodnik \'\'Przekrój\'\' za jedno z sześciu najlepszych przedstawień minionego roku

Antonina Grzegorzewska na podstawie opowiadania \'\'Macierzyństwo\'\' norweskiej noblistki Sigrid Undset napisała sztukę specjalnie z myślą o Augustynowicz. Jak przyznaje: \'\'Przemawia ono poprzez traumatyczne skumulowanie najgorszych scenariuszy, pozostawia nieprzyjemne wrażenie przypominające dźwięk żelaza rysującego szkło, zły sen. Migrena znaczy u mnie: uporczywość sił, które pchają wydarzenia na zły tor, poczucie zagrożenia, cudzy oddech na plecach, bezbronność wobec Losu\'\'.

Helena (Anna Moskal) z mężem (Michał Lewandowski) biorą na wychowanie Tjodolfa, dziecko porzucone przez ubogą, ale lekkomyślną i rozerotyzowaną Fanny (Małgorzata Klara). Z czasem Fanny, stojąc przed perspektywą intratnego małżeństwa, postanawia odebrać synka. Wspomniane \'\'najgorsze scenariusze\'\' można policzyć na palcach jednej ręki, a \'\'sił uporczywych\'\' - tego właśnie duetowi Grzegorzewska/Augustynowicz zabrakło. Redukcjonizm reżyserki skutkuje wykluciem formy ciekawej, poetyckiej i... całkiem wyzbytej elementu zaskoczenia. Po kwadransie pytamy się, czy czegoś więcej się dowiemy, czy zobaczymy coś nowego. Nie dowiemy i nie zobaczymy.

Inscenizacja (i tak o wiele bardziej przyciągająca uwagę niż treść sztuki) nie idzie tekstowi w sukurs. Sama woła o oryginalność. Tak jest ze scenografią Marka Brauna: trzy identyczne kabiny-pokoje, trzy stoły i lampy, trzy pojemniki do przechowywania mięsa, trzy haki (bardziej budowlane niż rzeźnicze), kupka żółtego piachu i dziecięce zabawki. Dominujące w kostiumach czerń i biel budują wyraźny klimat i atmosferę. Ale gdy reżyserka wprowadza czerwień (rozbuchana Fanny i żona broniąca dostępu do męża rzeźnika), jej symbolika staje się zbyt łatwa i zbyt nachalna.

Augustynowicz gładko zarysowuje charaktery postaci i psychologię ich działania, czyni to w sposób nawet nieaspirujący do realizmu. Kwestie dialogowe, zwłaszcza przez Helenę i jej męża, wypowiadane są z dystansem i świadomością teatralności sytuacji, przesada i sztuczność królują na scenie. Ale właśnie prowadzenie aktorów najbardziej zasługuje na pochwałę. Mężczyźni odcięci zostają od głębi kobiecych doznań: dziwnie bezwolny mąż Heleny, niby nie taki ostatni, ale dziecinnie ulega własnej chuci, rzeźnik (Grzegorz Młudzik) o manierach estradowego barytona lirycznego, z podobną łatwością szlachtuje świnie i rozbiera, zapewne nie tylko wzrokiem, pracownice jatki i Berg (Adam Kuzycz-Berezowski), Niemiec-troglodyta, topornie ciosany niedoszły mąż Fanny.

Dziecko, o które toczy się gra, od początku jest nieobecne, a jedynie wyobrażone - to klucz. Obsesje Heleny, a potem Heleny i Fanny, stają się osią wokół, której obraca się wszystko. Zwłaszcza wokół Heleny, nieco niedojrzałej kobiety, która po śmierci pierwszego dziecka, w wieku trzydziestu pięciu lat rozpaczliwie poszukuje sensu życia. Grzegorzewska \'\'doszyła\'\' do opowiadania Undset sceny w rzeźni, czym silnie psychologiczny tekst pchnęła ku szerszym wymiarom i uwieloznaczniła. Lecz ten odautorski chwyt jest o wiele za gruby i tak krwiście teatralny, że całkiem już \'\'sprany\'\'. Choć Grzegorzewska używa wielkich słów, to nie ta narracja i nie ta waga problemu. Dlatego chóru martwych świnek-kobiet, często oddającego myśli przez bohaterów niewypowiadane na głos (świetny pomysł), greckim bym nie nazwał.

W \'\'Migrenie\'\' jest kilka niezłych scen, w których język sztuki jakoś się broni, a kwestie rymowane (zdejmowanie miary u krawcowej - matki Fanny) może mają nawet coś ze scenicznej siły songów Brechta, z \'\'konferansjerki\'\' narratora w \'\'Karierze Artura Ui\'\'. Przewagę dość kiepskiej poezji mogłoby tłumaczyć rozchwianie i łapczywość uczuć Heleny, ale chyba bliżej prawdy będziemy mówiąc, że Grzegorzewskiej pomysłów wystarcza po prostu na połowę sztuki.

W finale, po śmierci zaniedbywanego przez Fanny Tjodolfa, Helena będzie miała jeszcze jedno dziecko z tej samej biologicznej matki. Jego ojcem będzie jej mąż. Helena gryzie piach z piaskownicy Todolfa i uśmiecha się rozmarzona. Tym razem będzie miała do dziecka większe prawo. Z reguły \'\'dźwięk żelaza rysującego szkło\'\' staramy się zapomnieć jak najszybciej. Podobnie z emocjami podawanymi na scenie.

\'\'Migrena\'\' to spektakl \'\'letni i ani gorący, ani zimny\'\', ale z \'\'ust nie chce się go wyrzucać\'\'. Nie od razu. Dużo to, czy mało?

Łukasz Kaczyński
Polska Dziennik Łodzki
15 marca 2011

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...