Kogo obchodzą artystki

"Ofelie" - reż. Wiktor Rubin - Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

Zdolne, niezwykłe, nadwrażliwe. Poetka Sylvia Plath, rzeźbiarka Camille Claudel, tancerka i pisarka Zelda Fitzgerald. Tworzyły z determinacją, wbrew licznym w ich czasach ograniczeniom, krępującym kobiety. Zaabsorbowane twórczością i zakochane do szaleństwa. W dosłownym znaczeniu tego określenia.

Sylvia Plath, wcześnie zdradzająca skłonności samobójcze, porzucona przez męża, wybitnego poetę Toma Hughesa, odkręciła gaz w kuchni. Przedtem uszczelniła pokój dzieci i zostawiła im śniadanie. Nagrodę Pulitzera dostała pośmiertnie.

Niespełniona tancerka, autorka autobiograficznej powieści, Zelda, żona Francisa Scotta, autora "Wielkiego Gatsby\'ego", alkoholika i kobieciarza, spłonęła w pożarze szpitala psychiatrycznego, gdzie przebywała.

Kilkadziesiąt lat w szpitalu dla obłąkanych spędziła Camille, zniszczywszy wcześniej część swych świetnych rzeźb - sama zniszczona trudnym związkiem z rzeźbiarzem Augustem Rodinem, na którego twórczość miała silny wpływ.

Ktoś powiedział, że to spektakl dla zainteresowanych historią kultury. Bo ile wiwisekcja uczuć kilkorga artystów ma wspólnego z nami? Ot, tyle, ile mają z nami wspólnego historie twórców kultury. Co prawda, ideolożki gender przekonują, że społeczne ograniczenia wciąż krępują kobietę. Z pewnością też targa nią ponadczasowy (poruszony przejmująco w spektaklu) dylemat wyboru: macierzyństwo czy twórczość? Pewnie można też próbować czytać ten spektakl jako rzecz o sytuacji artysty, dla którego głębokie więzy stają się przeszkodą na drodze twórczego spełnienia, wymagającego wolności.

Plath, Claudel tworzyły dzieła -w duchu swej epoki - ekspresyjne, egzaltowane. I taki jest spektakl. Postaciami targają wybuchy silnych emocji, pełno tu wielkich słów - cytatów i ostentacyjnych gestów. Byłyby nie do wytrzymania, gdyby nie ironia, dystans, z jakim potraktowani są wszyscy bohaterowie. Autorzy pokusili się nawet o zabawną i znaczącą zamianę ról - Sylvię Plath (świetnie) gra Daniel Chryc, aktor teatru w Wałbrzychu, Teda Hughesa - Matylda Podfilipska.

Ze wszystkich owych "nadmiarów" - nadekspresji, natłoku emocji i póz - które trafnie charakteryzują postaci i styl ich twórczości, najmniej potrzebny jest "nadmiar" czasowy. Spektaklowi nie zaszkodziłaby większa zwięzłość.

Mirosława Kruczkiewicz
Nowości
22 listopada 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia