Kogo ujrzysz przeglądając się w wodach życia?

„Francuzi" – reż. Krzysztof Warlikowski – Nowy Teatr w Warszawie

Zostałeś zaproszony na ucztę. Przed tobą znajduje się ogromny, suto zastawiony stół. Dookoła nie ma nic, co mogłoby odwrócić twoją uwagę. Każdy zmysł jest karmiony pieczołowicie przygotowanymi potrawami. Pochłaniając kolejne porcje, czujesz błogość. Odpływasz w stan nieważkości i pozwalasz, by ta chwila trwała jak najdłużej. Czas wymyka się twojej percepcji, bo liczy się tylko teraźniejszość. Chwilo trwaj!

Takiej zmysłowej kolacji doświadczyłam podczas niezwykle wysublimowanego spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego „Francuzi". Od pierwszych chwil przedstawienia rzucono na mnie zaklęcie. Maria de Guermantes (Magdalena Popławska), niczym wróżka, wprowadziła mnie w tajemniczy, a zarazem fascynujący świat. Był on przepełniony społecznymi podziałami, sekretami oraz duchem nadchodzącej wojny. Przyglądając się szerokiej i potężnej scenografii (Małgorzata Szczęśniak), czułam się maleńkim elementem ogromnej machiny, jaką jest otaczająca nas rzeczywistość.

W głębi sceny znajdowały się długi barowy blat i hokery, a nad nimi kontrastował mały wiszący zegar ścienny. Po lewej stronie moim oczom ukazała się brązowa kanapa, która po wysunięciu przeistaczała się w łóżko. Z prawej strony sceny wyjeżdżał przezroczysty prostopadłościan przypominający staromodny pociąg. To było miejsce spotkań „ludzi z wyższych sfer". Piękne kobiety, niczym wyjęte z obrazów Tamary Łempickiej, oraz przystojni mężczyźni brylowali w zachwycającej grze świateł (Felice Ross) i w rytm nastrojowej muzyki (Jan Duszyński). Te obrazy sprawiały, że mój zmysł wzroku popadał w ekstazę. Owacje na stojąco bez wątpienia należały się wszystkim aktorom i każdemu, kto był zaangażowany w tę sztukę.

Kiedy tylko zobaczyłam tę konstrukcję, na myśl przyszedł mi obraz Bronisława Linkego „Autobus". Obcując z obiema formami, można było ujrzeć niczym przez lupę fragment społeczeństwa. Zobaczyłam ten fałszywy i zepsuty obraz tzw. elity społecznej, która pięknie prezentowała się jedynie w wykreowanych przez siebie warunkach. Zaglądając w głąb tej komórki, dało się wyczuć zepsucie i smród gnijących od środka ludzi.

Jak na danie główne przystało, sztuka Warlikowskiego miała w sobie o wiele więcej smaków. Strach przed ujawnieniem swojego prawdziwego „ja" popychał bohaterów do podejmowania decyzji wątpliwych moralnie. Na własne oczy doświadczaliśmy ich cichego upadku, który bynajmniej nie był związany z ich orientacją seksualną. Byliśmy niemymi świadkami tego, co paniczny lęk przed innością potrafi zrobić z człowiekiem. Warlikowski za pomocą symboliki podjął polemikę ze zwierzęcymi instynktami drzemiącymi w ludziach. Niczym rzeźbiarz, używając całej palety emocji, wyrył w moim wnętrzu obraz człowieka jako istoty nad wyraz złożonej, która za wszelką cenę próbuje ukryć się pod maską akceptowalną przez społeczeństwo.

Przedstawiony strach i lęk zdawały się oblane gorzką polewą upływającego czasu. Symboliczne przypomnienie o jego nieuchronności stanowił wiszący nad barem zegar – niczym jeden z obrazów Salvadora Dalego „Trwałość pamięci". Zegar, topniejący jak w dziele mistrza surrealizmu, niósł echo średniowiecznej maksymy „memento mori", przypominając o ulotności istnienia. Przez cały czas trwania spektaklu trudno było uwolnić się od tej myśli.

Heraklit z Efezu głosił powszechną zmienność świata. Jego słynne „panta rhei", wskazujące, że „nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki", ponieważ czas nieustannie płynie i zmienia wszystko, przywodzi na myśl pytanie: kogo naprawdę zobaczysz, przeglądając się w przemijających wodach życia? Czy warto uciekać przed sobą, by dopasować się do formy narzucanej przez zakłamane społeczeństwo? Czy zakładanie maski i odgrywanie roli napisanej przez kogoś innego nie jest już formą śmierci za życia?

Jeśli wciąż masz wątpliwości, czy zanurzyć się w wielodaniowej uczcie artystycznej pt. „Francuzi", stworzonej przez Krzysztofa Warlikowskiego, pozwól sobie na tę podróż. Udaj się i przekonaj na własne oczy – czy odnajdziesz w niej siebie?

Natalia Sztegner
Dziennik Teatralny Zielona Góra
4 lutego 2025

Książka tygodnia

Ulisses
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
James Joyce

Trailer tygodnia