Kolejna polityczna opowieść?
"Paranoicy i pszczelarze" - 45. Przegląd KontrapunktTo, co można zauważyć w dzisiejszym teatrze, to powtarzalność tematów. Widzowie Kontrapunktu znów obejrzeli spektakl o wojnie, kryzysie wartości i o tym, jak władza i media próbują budować tożsamość narodową na historii, wykorzystując ją i poddając homogenizacji. W całej tej sytuacji zatraca się szary człowiek, który, samotnie idąc przez życie, chce jedynie być szczęśliwy i żyć godnie.
Konfrontacja dwóch światów istniejących obok siebie sprawia, że zaczynamy dostrzegać absurd i fałsz, które - jak się okazuje - są wszechobecne. To jednak zwykli ludzie budują ten kraj i dzięki ich historiom do głosu dochodzi także prawda o tym, że wiele osób opuszcza go dla zarobku, a jeszcze więcej nie wierzy w instytucje i ich racje. Często pojawia się stwierdzenie „nie wierzę w Boga”. Wydaje mi się, że to właśnie wina organizacji zajmujących się wiarą, które odrzucają człowieka, gdy ten nie pasuje do przyjętego schematu.
Historie w spektaklu "Paranoicy i pszczelarze" są opowiedziane w sposób prosty, niezwykle klarowny i czytelny. Opowieści Polaków są przeplatane groteskowymi przedstawieniami debaty polityków (którzy rozmawiając o historii, tańczą namiętną cza-czę) oraz przerysowanymi obrazami wojny. Całości dopełnia zakończenie, dając odpowiedź na to, kto we współczesnym społeczeństwie jest, zdaniem artystów, paranoikiem, a kto pszczelarzem.
Użyte efekty wizualne były interesującym wzbogaceniem, rekompensującym ubogość scenografii. W chwilach czytania przez aktorów sylwetek bohaterów, widz odnosił wrażenie, jakby znajdował się między ich duchami, a wszechogarniającym słowem. Czasem bywaliśmy przenoszeni wewnątrz ula, a czasem na pole bitwy.
Nie można nie wspomnieć o niezwykłej grze światła i cienia. Aktorzy wyłaniali się i znikali w punktach świetlnych rozrzuconych po całej scenie. Dzięki temu zapanował nastrój tajemnicy i spokoju, który był przeciwieństwem dynamicznych i rozdmuchanych scen debat. Zróżnicowany jeśli chodzi o tempo spektakl, nie pozwalał widzowi zmrużyć oka nawet przez chwilę. Muzyka dodatkowo wprowadzała w nastrój i emocje danego wydarzenia.
Pomimo przedstawienia tak popularnego tematu, spektakl jako dokument był dość ciekawy. Widz z pewnością się nie nudził, chociaż zastanawia wybór tematu. Czyżby Teatr Ósmego dnia podążał za modą i podejmował tematy, o których teraz mówią wszyscy? Pomimo mistrzowskiego wykonania, zabrakło oryginalności w doborze problematyki. Tak naprawdę najważniejsza jednak jest prawda, którą artyści przekazują nam poprzez widowisko teatralne, dlatego usprawiedliwiam ich wybór.