Kolejna szara historia

"Śmierć pięknych saren" – aut. Ota Pavel – reż. Jan Szurmiej – Teatr Bagatela w Krakowie

Wydaje mi się, że większość z nas mogłaby stanąć na scenie i opowiedzieć o doświadczeniach ze swojego życia. W tej opowieści część historii byłaby kolorowa, a część szara. Tak to w życiu jest. Co ciekawe – każde przeżycie, zarówno złe jak i dobre, nas kształtuje i czegoś uczy. Kto z nas nie lubi zawiłych przygód?

„Śmierć pięknych saren" to spektakl, który powstał na podstawie książki Ota Pavela, o tym samym tytule. Fabuła jest opowieścią, w którą zabiera nas autor. W Teatrze Bagatela słyszymy opowiadaną historię i widzimy obrazy z niej wyjęte. Reżyser – Jan Szurmiej – w cudowny sposób połączył to ze sobą. Całość się niezwykle spina i dopełnia.

Przedstawienie opowiada o życiu rodziny Ota Pavela. Bohater opowiada głównie o swoim ojcu, o tym jak im się wiodło przed wojną, w trakcie wojny i po wojnie. Rodzinie nie było łatwo, gdyż byli Żydami. Pierwsza część spektakl jest raczej zabawna, druga wzruszająca, gdyż pokazuje wolę walki o godne życie. Zakończenie sztuki uświadamia, że nic tak naprawdę nie jest końcem i zawsze jest inne wyjście. Czy to nie jest prawdą?

Siłą tego spektaklu są aktorzy. Cały zespół pracował ruchem i gestem, nie tylko dialogami. W narratora wcielił się Przemysław Branny, który oczarowywał. Wydawałoby się ,że główny bohater tylko mówi, ale to nie prawda, aczkolwiek Branny tak opowiadał, że chciało się go po prostu słuchać, dzięki ciepłej barwie głosu i emocjom na twarzy. Pięknie też śpiewał. W roli Tatusia wystąpił Krzysztof Bochenek. Ojciec z synem, co prawda byli dość kontrastowi, ale potem to się zmieniło. Bochenek kreował postać zarówno komiczną, jak i tragiczną, obie wersje zagrane były na najwyższym poziomie.

Warto wspomnieć o pięknie śpiewającej Kamili Klimczak oraz dwóch pielęgniarkach – Alinie Kamińskiej i Annie Branny, które przez większość spektaklu były na scenie i zajmowały się zmianami scenografii.

Scenografia autorstwa Wojciecha Jankowiaka jest stosunkowo uboga. Widzimy z boku sceny szpitalne łóżko, kilka białych taboretów oraz rusztowanie. W tle wisi biała kotara, która jest ważnym elementem przedstawienia. Na niej, a właściwie za nią, dzięki technikom światła, kilka scen jest odgrywanych z nurtu teatru cieni. To było zachwycające. Miało efekt! Kostiumy Marty Hubki były niezwykle różnorodne – od klasycznych, zwiewnych sukienek, przez stroje garniturowe, po sportowe.

W spektaklu mówiono w czterech językach – polskim, czeskim, niemieckim i rosyjskim, może był nawet piąty. Śpiewano, trochę tańczono. Mimo wszystko na scenie nie było fajerwerków, ale...nie były one potrzebne. Przedstawienie "Śmierć pięknych saren" chwyta za serce dzięki mądrze i emocjonalnie poprowadzonej opowieści. Na początku jest wesoło, potem mniej, aż w końcu...

Tak też jest w życiu. Raz się śmiejemy, a raz płaczemy. Każdy z nas jest częścią jakiejś historii. Czy każda jest szara i smutna? Nie. W życiu jest równowaga, tak jak na scenie. Takie przedstawienia, które mieszają humor ze wzruszeniem lubię najbardziej. Co ważne – z takich dzieł można wyciągnąć lekcje dla siebie.

Zapraszam na ten spektakl. Po prostu.

Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
25 marca 2023
Portrety
Jan Szurmiej

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia