Kolektywna Fizjotopia

"Fizjotopia" - Teatr Kolegtyw - reż: Robert Drobniuch, Tomasz Gilewicz

To, że człowiek często, oj często, przypomina swym zachowaniem zwierzęta - wiadomo nie od dziś. Kolegtyw próbuje objawić ów fakt przez taniec, muzykę i świetne wizualizacje.

W teatralnym pejzażu Białegostoku pojawił się nowy teatr - Kolegtyw, stworzony przez aktorów, tancerzy i twórców tzw. kultury ulicznej. Ich pierwszy spektakl to pokazywana w kinie Syrena "Fizjotopia", oparta na starożytnych niemal tekstach (m.in. "Zoologii" Arystotelesa i "Fizjologu" nieznanego autora z II w.), a przefiltrowanych przez emocje współczesnego człowieka i jego multimedialny arsenał. Zadanie o tyleż ciekawe, co ryzykowne.

"Fizjotopia" to atrakcyjna wizualnie ilustracja. Ale też coś więcej: próba pokazania, jak zwierzęce instynkty uwydatniają się we współczesnym społeczeństwie, jak chętnie niektórzy po nie sięgają w walce o przetrwanie, jak popędy i ciemna strona ludzkiej natury daje o sobie znać również w stechnicyzowanym, dbałym o estetykę świecie.

Z próbą ukazania tegoż na scenie bywa różnie - spektakl jest nierówny. Potrafi porządnie przynudzić, ale też potrafi zachwycić. Początek jest mizerny: jakieś postaci przemieszczające się po scenie i wieszające się na metalowej konstrukcji, jakiś niewyraźny glos z offu, do tego intensywna myśl błądząca po głowie widza, próbującego ustalić, o co w powyższym chodzi. I tylko ciekawe wizualizacje Krzysztofa Kiziewicza (abstrakcje, fotografie i rysunki) rzucane na ścianę w rytm psychodelicznej, nieco transowej muzyki, każą w początkowej fazie spektaklu patrzeć nadal na scenę. Po kilkunastu minutach nijakiego dziejstwa, coś nieoczekiwanie zaskakuje, a chaotyczne, niezborne gesty zaczynają łączyć się w całość. I choć nadal to spektakl bez konkretnej fabuły, bez słów, raczej zlepek kilku teledyskowych migawek, naszkicowanych poprzez taniec, muzykę i wideo-art - to nie jest to już bynajmniej zarzut. "Fizjotopia" balansuje na styku niezależnego teatru offowego i teatru tanecznego (to efekt współpracy dwóch reżyserów spektaklu: Roberta Drobniucha, absolwenta reżyserii Akademii Teatralnej i Tomasza Gilewicza, twórcy spektaklu tanecznego "Morosophus"). Współpraca duetu przynosi owoce w zbiorowych scenach z pogranicza tańca i gry aktorskiej w drugiej części widowiska. 

Oto piękna kobieta, jak barwny motyl, a może paw, pręży się zmysłowo. Bierze kieliszek z tacy, przyciąga męskie spojrzenia. To, co się dzieje dalej, właściwie niczym nie różni się od świata zwierzęcych godów. Wymiana spojrzeń, gra ciał, wygięcie bioder, wydęcie ust, ktoś obserwuje pożądliwie, ktoś inny się ślini, następuje przegrupowanie, samce powoli osaczają samicę... Ale nie tylko o popęd tu chodzi, ktoś inny patrzy z zazdrością, w mózgu rodzi się mu jakaś myśl złowroga, niechęć przeradza się w nienawiść, już nie ma bezwarunkowego podziwu, jest agresja: bo motyl-paw jest inny, bo atrakcyjniejszy, słabszy. Kuszący motyl za chwilę traci instynkt samozachowawczy, lgnie jak do miodu, ufny, skupiony tylko na sobie; a reszta już go osacza, za chwilę zniszczy... I tak to się świat zwierzęcy z ludzkim bezustannie plecie, gdy ciemna strona natury wygra w nas z tą jaśniejszą... 

Albo świetna scena, w której rozbestwione dzieciaki dostają kosz zabawek i wśród pisków i krzyków szaleją z nimi radośnie. Komiczny i pełen euforii klimat z czasem zmienia tonację, a w radosny klimat wkrada się przemoc. Ktoś wiesza przytulankę na łańcuchu, ktoś tłucze misia prętem... Dzieci przestają być dziećmi.

To spektakl z dużym potencjałem. Ale skróty mogłyby go bardziej wyeksponować.

Monika Zmijewska
Gazeta Wyborcza Białystok
28 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia