Koło w zawieszeniu
Studio Teatralne Koło zawiesza działalność do końca sezonuNajbardziej znana warszawska grupa niezależna, działające od 1997 roku Studio Teatralne Koło, zawiesza działalność do końca sezonu. Powodem jest brak miejsca do grania spektakli
Od początku działalność Koła przypomina cygański tabor objeżdżający różne przestrzenie Warszawy. Grupa profesjonalnych artystów pod przewodnictwem Igora Gorzkowskiego zaczynała w stołecznej akademii teatralnej, widziano ją w Teatrze Studio im. St. I. Witkiewicza i w Starej Prochowni, potem przyszła kolej na występy w przestrzeni klubowej Galerii Pruderia i postindustrialnej przestrzeni Państwowych Zakładów Optycznych. Przez jakiś czas grali w Centralnym Basenie Artystycznym, a ostatnio w prywatnym Teatrze IMKA Tomasza Karolaka, gdzie 23 i 24 kwietnia odbędą się spektakle "Ukryj mnie w gałęziach drzew", zapowiadane jako ostatnie w tym sezonie. Ważą się losy planowanej na maj premiery "Doliny Muminków" w reżyserii Gorzkowskiego. - Udało nam się uzyskać miejsce na próby, premierę i kilka popremierowych spektakli w Teatrze Wytwórnia, więc wygląda na to, że wszystko się odbędzie. Znowu gościnnie i kątem, ale przynajmniej para nie pójdzie w gwizdek - mówi Joanna Nawrocka, producent Koła. Granie w Teatrze IMKA na dłuższą metę jest jednak niemożliwe dla niezależnej grupy, bo to teatr komercyjny, który musi dbać przede wszystkim o zyski.
Czy Koło wznowi działalność? Zapewne tak, jeśli znowu uda się wynająć jakieś przejściowe miejsce do grania. Daleko nam jeszcze do praktykowanego na Zachodzie obyczaju, by ambitne kompanie teatralne, tworzone zazwyczaj wokół silnej osobowości artystycznej, po odnoszonych sukcesach i nabraniu wiarygodności miały szansę zinstytucjonalizować się i mieć zapewnione bezpieczeństwo finansowe. Świadczy wtedy za takimi grupami dorobek artystyczny. A ten Koło po kilkunastu latach działania ma niemały, bo udało się zrealizować prawie 20 premier, z których największym sukcesem okazała się chyba "Taksówka" (2006) wyróżniona kilkoma prestiżowymi nagrodami, ale pozostałe premiery również nie pozostawały bez echa. Przez ten czas udało się też pozyskać własną, wierną publiczność, a to dla dobrze działającego teatru podstawa.
Najpierw Koło miało dużą szansę na przestrzeń do pracy w dawnym Instytucie Weterynarii na Grochowie. Wkrótce potem pojawiła się możliwość instytucjonalizacji dzięki nowatorskiemu projektowi warszawskiego biura kultury i jego szefa, Marka Kraszewskiego, by artystycznie martwy Teatr Ochoty oddać w zarządzanie organizacji pozarządowej. Ogłoszono konkurs, w wyniku którego Koło jako jedna z pięciu organizacji przeszło do drugiego etapu. Niestety, szansa na rozwiązanie konkursu oddala się, gdyż ze względu na luki w przepisach protest wniosła jedna z organizacji odrzucona w pierwszym etapie ze względu na uchybienia formalne. Nikt w urzędzie miasta nie wpadł również na pomysł, by w ramach wsparcia organizacji pozarządowej przekazać Studiu Teatralnemu Koło miejską nieruchomość za symboliczny czynsz. - Zawsze szukaliśmy miejsc z nastawieniem, że będziemy je adaptować na potrzeby teatralne, że zainwestujemy w sprzęt, ale to jest możliwe wtedy, kiedy mamy gwarancję, że po kilku miesiącach nie stracimy tej przestrzeni - dodaje Nawrocka. Pozostaje zatem czekanie.
"Żyjemy z dnia na dzień. Startujemy w różnych konkursach dotacyjnych, ciągle szukamy, wierzymy, że wreszcie uda nam się zatrzymać gdzieś na dłużej" - piszą członkowie Studia Teatralnego Koło w liście do dziennikarzy. I można im tylko w tej wierze kibicować. Ale nie zmienia to faktu, że nie wystarczą doraźne działania. Potrzebne są rozwiązania systemowe wspierające działalność grup takich jak Koło, szczególnie w obliczu narastającej komercjalizacji teatru. I skandalem jest, że od 1989 roku środowisko teatralne nie wymogło na ustawodawcy choćby propozycji takiej reformy.