Kolorowe ptaki świata celebrytów

"Summit_2.0" Teatru Ósmego Dnia - 17. Międzynarodowy Festiwal TEATROMANIA

Tegoroczna edycja Teatromanii jak zwykle dostarcza wiele teatralnych wrażeń dla miłośników muzy Melpomene w każdy wieku. Realizując postulat teatru otwartego, Bytomskie Centrum Kultury wplotło w program festiwalu poza spektaklami biletowanymi, wiele realizacji plenerowych, rozgrywających się w przestrzeni miasta i dostępnych dla mieszkańców, którzy zazwyczaj nie chodzą do teatru. Jednym z takich spektakli jest Summit_2.0 w wykonaniu poznańskiego Teatru Ósmego Dnia.

To monumentalne i niezwykle atrakcyjne wizualnie widowisko, nawiązujące do surrealistycznych wizji Luisa Buñuela, ujętych w tragikomicznych filmach z lat 70. ubiegłego wieku: „Dyskretny urok burżuazji" i „Widmo wolności". Spektakl stanowi alegorię współczesnego społeczeństwa, choć można odnieść wrażenie, że stanowi komentarz do wielu polityczno-historycznych wydarzeń, rozgrywających się na przestrzeni wieków. Dzięki niedomówieniom i braku słów interpretacje można mnożyć. Reżyserowi udało się pokazać pewne stałe cechy, typowe dla zachowania elity władzy, czy to politycznej czy władzy dusz sprawowanej z pozycji fotościanki, czy srebrnego ekranu.

Tytuł spektaklu można rozumieć przewrotnie, jednakże mając na uwadze najbardziej popularny kontekst, w którym funkcjonuje pojęcie 2.0 odnoszące się do Internetu i innowacji technologicznych, należy go odnieść do spotkania dotyczącego zagadnień związanych z globalną siecią i serwisami społecznościowymi, powstałymi po 2001 roku. I rzeczywiście: spektakl opowiada o wystylizowanych personach zgrabnie wdzięczących się do swoich fanów, przybierających wystudiowane pozy, przyklejone uśmiechy, krygujące się oraz o podążających za nimi wszędzie groupies oraz fotoreporterami. Rozsypują wokół siebie złoty pył, symbolizujący blichtr życia celebrytów.

„Summit_2.0" rozpoczyna się frapująco. Dezinformacja, wewnętrzne rozedrganie i ślepe podążanie za tłumem poruszającym się chaotycznie po płycie bytomskiego rynku. Tak w skrócie można opisać pierwszy etap spektaklu. Tym swoistym „wędrówkom ludów" towarzyszy kosmiczna muzyka i powtarzające się jak mantra słowa „trzeci świat". Sformułowanie to może narzucać tok myślenia i wskazywać na miejsce akcji- gdzieś na rubieżach cywilizacji, w kraju trzeciego świata. Nic bardziej błędnego! Szybko okazuje się, że akcja spektaklu osadzona jest w realiach futurystycznych typowych dla zaawansowanej cywilizacji. Ewentualnie, może odnosić się do trzeciej kultury. Wydarzenie można określić także mianem performansu, czy improwizacji, ponieważ aktorzy wchodzą w co prawda ograniczoną, ale jednak - interakcję z publicznością.

Na samym początku postać ubrana w charakterystyczny pomarańczowy kombinezon roboczy chodzi pomiędzy zgromadzoną na rynku publicznością i zrasza kostkę brukową. Przypomina nieco osobę usuwającą skażenie z rozmaitych artefaktów, jednakże rozsądek każe sądzić, iż postać ta stara się stworzyć korytarze w tłumie, którymi później będą defilowały futurystyczne pojazdy wiozące bohaterów spektaklu. Kiedy tajemnicza postać znika, na scenę wjeżdża majestatyczna postać skąpana w mroku. Jej głowę zdobi czarny, prawdopodobnie wypchany ptak, a ramiona okrywa długi płaszcz. Wehikuł i sama postać przypomina nieco bohaterów „Madmaxa", osadzonych w realiach postapokaliptycznego świata. Jego atrybutem jest karuzela z samolotami. Druga postać przywodzi na myśl białego czarodzieja, rodem z „Władcy Pierścieni". Jego głowę zdobi kapelusz z ogromnym rondem, a w ręce dzierży laskę. Trzeci bohater przypomina reinkarnację greckiego boga Dionizosta (Bachusa). Odziany jest w strój ozdobiony printem w panterkę, natomiast czwartą bohaterką jest Lady in Red, czyli dama odziana w szkarłatne szaty, stylizowane na średniowieczne. Skojarzenie to pogłębia towarzysząca jej muzyka, wzorowana na popularnych w wiekach średnich melodiach dworskich. Dodatkowo, wehikuł, na którym podróżuje przypomina srebrzystego rumaka.

Bohaterowie zdecydowanie górują nad publicznością, którą można porównać do ziarenek maku wiernie towarzyszących bohaterom. Postaci prowadzą wojnę, triumfują, sypią złotym pyłem. Niespodziewanie w uporządkowanym społeczno-medialnym życiu czwórki bohaterów pojawia się zwykły człowiek. Przebiera się pomiędzy publicznością, wkładając na siebie garnitur. Wędruje po rynku ze stołkiem, na który wdrapuje się i przemawia, niczym mówca w Hyde Parku. Grzebie w torbie i wyjmuje jakiś medal. Tak samo czynią monumentalne postaci, które przechowują medale „za pazuchą". „Piąty" energicznym ruchem wyjmuje medale z torby i rzuca je w tłum. Czterej jeźdźcy niechętnie dopuszczają do swojego grona nieznajomego, ubranego w zwykły, szary garnitur, który przybywa zza żelaznej kurtyny na futurystycznym rowerze. Traktują go z rezerwą granicząca z pogardą. Jednakże uchylają rąbka tajemnicy ich świata i zapraszają do wspólnego ucztowania. A jest to uczta nietypowa, odbywająca się przy dźwiękach zniekształconego hymnu Unii Europejskiej, a jako danie główne- serwowany jest człowiek- kobieta. Cztery postaci to wcielenie współczesnych dekadentów, chłonących światła fleszy, pod których wpływem rozkwitają niczym pąki róż. Wszystko czynią na pokaz, nieustannie się kontrolując. Żyjąc udawanym życiem stają się coraz bardziej infantylni. Żądając dopływu adrenaliny i szukając nowych bodźców i form zabawy, przemieniają się w dzieci bawiące się w wojnę. Przy dźwiękach „fire, fire" bohaterowie wyjmują karabiny i strzelają do siebie. Niestety, w tym momencie żart zamienia się w agresywny pojedynek. Zostaje przekroczona pewna granica i świat ulega wywróceniu. Do władzy dochodzi nowe pokolenie, które triumfując, zmienia dotychczasowy styl życia. Dawni bożyszcze tłumów zostają zdetronizowani, a ich miejsce zajmują postaci, które do tej pory prowadziły ich wehikuły.

Nieoczekiwana zamiana miejsc przypomina m.in. rewolucję bolszewicką, dojście proletariatu do władzy i zakucie w kajdany inteligencję i szlachtę. Po chwili nieobecności, bohaterowie powracają na scenę. Ich twarze zdobią zdeformowane złote maski, przypominające tą, którą nosił filmowy „Człowiek w Żelaznej Masce", będący zdaniem Woltera przyrodnim, starszym bratem króla Ludwika XIV – synem kardynała Jules Mazarin'a i Anny Austriaczki. Jego twarz ukryto pod maską, której pod karą śmieci nie mógł ściągać. Tymczasem ozłoceni bohaterowie wjeżdżają na scenę, tak jakby szli na stracenie, paradując po rynku niczym złoczyńcy, którzy muszą przejść pod pręgież przez tłum. Złote maski mogą stanowić także nawiązanie do mitu o Midasie, legendarnym władcy Frygii słynącym ze swej głupoty oraz daru przemiany każdej rzeczy, której dotknął w złoto. Zadufani w sobie władcy ludzkich serc, królowie najlepszego czasu antenowego całe swoje życie precyzyjnie planują, studiując godzinami przed lustrem pozy. W finale spektaklu pojawia się karuzela z trzema rowerami. Stworzona na planie koła może symbolizować powtarzalność, wieczność pewnych cech, trwałość postaw. Dodatkowo, w wymiarze popkulturowym można ją traktować jako maszynę czasu, inne wcielenie TARDIS- wehikułu, którym Doktor Who, czyli Władca Czasu podróżował w czasie i przestrzeni.

Kończąc, warto wspomnieć jeszcze o walorach estetycznych spektaklu. Ciekawym rozwiązaniem scenograficznym jest zastosowanie projekcji wideo wyświetlanych na ścianach bytomskich kamienic. Początkowo rzutowany na budynkach obraz przedstawia projekcje wideo w czasie rzeczywistym, lecz później wyświetlane są też nagrania przygotowane wcześniej. Interesującym konceptem jest również scena, w której celebryci przystępują do konsumpcji gotującej się w garze kobiety. Zasłaniają wówczas swoje ubrania folią o monstrualnych rozmiarach, pełniącą rolę serwety, chroniącej przed pobrudzeniem, a jednocześnie zasłaniającej ich mikroświat.

„Summit_2.0" to gorzka, lecz celna refleksja na temat współczesnego społeczeństwa. Celnie punktuje zachowanie celebrytów i wszystkich osób, które znajdując się u szczytu władzy pogrążają się w wewnętrznej degrengoladzie, dopasowując swoje zachowania i upodobania do lansowanego przez media wzorca. Przyjmując wykreowany szymel zatracają gdzieś swoje jestestwo. Stając się języczkiem uwagi, żyją życiem zmyślonym, zaprojektowanym przez redaktorów poczytnych szmatławców. Jednakże szybko okazuje się, że tak szybko, jak wspięli się na szczyt drabiny popularności, tak szybko mogą z niej spaść, tracąc wszystko na co pracowali latami.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
1 czerwca 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia