Kolorowy teatrzyk drogi
"Krawiec Niteczka" - reż. Zbigniew Głowacki - Śląski Teatr Lalki i Aktora "Ateneum"O przygodach krawca Niteczki czytałem dawno, dawno temu, niewiele więc z tej historii pamiętam. Trudno mi zatem ocenić, jak bardzo wierny Kornelowi Makuszyńskiemu pozostał Zbigniew Głowacki, który przygotował na motywach tej baśni spektakl w katowickim Śląskim Teatrze Lalki i Aktora "Ateneum".
Przedstawienie opowiada historię krawca, który pewnego dnia odkrył w sobie talent poetycki, co jednak odbiło się negatywnie na jego pracy zawodowej, przez co wygnano go z rodzinnego miasta (iluż poetów spotkał podobny los - wystarczy przypomnieć Owidiusza, Mickiewicza. Brodskiego). Od tego momentu zaczyna się "teatrzyk drogi" (jeśli Amerykanie stworzyli "kino drogi", czemu nie ma być podobnie w teatrze lalek?). Niteczka idzie więc przez świat z poznanym po drodze Strachem (na wróble), przeżywa wiele przygód, wreszcie zostaje królem.
Nie byłem na przedstawieniu premierowym. Wtedy jest na widowni wielu dorosłych. Spektakl obejrzałem w "tygodniu", za to w towarzystwie całej sali przedszkolaków, co pozwoliło mi zauważyć rzeczy, których zapewne nie było na premierowej gali. Teatr (czy teatrzyk) drogi jest zarazem teatrem "akcji". Dziś dzieci wychowane na wideoklipach, efektach specjalnych itd. właśnie "akcję" preferują. Słowo (jakkolwiek strasznie to brzmi) szybko im się nudzi. I dało się to zaobserwować na widowni. Reżyser, a zarazem autor adaptacji mógł śmiało tekst poskracać. A już naiwnością z jego strony było przypuszczenie, że dzisiejsze przedszkolaki znają takie słowa jak "metafora", albo wiedzą, kto to jest "muza poezji lirycznej". Dzieciom bardziej podobało się latanie w powietrzu, wspinanie do nieba, zabawna krowa, która wzbudzała tak wielki lęk u Stracha.
Niewątpliwym walorem katowickiej inscenizacji była bardzo kolorowa scenografia Evy Farkaszowej oraz lalki jej projektu - oryginalne, wyraziste i sympatyczne. Odniosłem jednak wrażenie, że niektóre z pomysłów scenograficznych nie zostały "wygrane" do końca. Np. Niteczka ucieka przed rozwścieczonymi współmieszkańcami na bicyklu. Wpada za kulisy i wraca już bez pojazdu. Tylko jakiś drobny hałas sugeruje, że wydarzyła się jakaś katastrofa. Czy nie dało się jej pokazać na scenie? W pewnym momencie pojawia się składana miara, jaką posługują się np. stolarze. Po rozłożeniu od jednego do drugiego końca sceny robi się z niej jakby droga. Szkoda, że to był taki jednorazowy pomysł, bo droga-miarka bardzo fajnie pokazywałaby jak Niteczka ze Strachem przemieszczają się w przestrzeni.
W spektaklu wystąpili: Jacek Popławski, Ewa Reymann, Marta Popławska, Marek Dindorf, Piotr Janiszewski i Danuta Baska. Aktorzy - stosując język potoczny - "dali radę". Gdybym miał kogoś wyróżnić, to Jacka Popławskiego i Ewę Reymann, po prostu dlatego, że oni właściwie są na scenie przez cały czas, ponieważ jednak jest w spektaklu wiele scen zbiorowych - gratuluję wszystkim.
Muzyką ozdobił przedstawienie Pavel Helebrand.
Po przerwie spowodowanej zapewne brakiem pieniędzy "Ateneum" znów wydało program teatralny z pełnym tekstem sztuki. Mała rzecz, a cieszy.