Kolos i paw. Jeszcze o Boskiej Komedii

5. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA

1 Boska Komedia jak każdy festiwalowy kolos stoi na dwóch nogach. Lewa noga to produkcje własne festiwalu. Prawa noga to konkurs dla najlepszych spektakli z ostatniego sezonu.

Lewa noga kroczy naprzód, czyli w przyszłość, prorokując, o czym będziemy rozmawiać z pomocą teatru przez najbliższe miesiące; prawa noga tkwi w tym, co było, obrasta bilansami, podsumowuje trendy, ustala hierarchie twórców i scen. Wokół festiwalowych nóg jak swobodne elektrony szybują spektakle młodych reżyserów, imprezy towarzyszące, produkcje krakowskie... Drobiazg, który dodaje kolorytu, dwunożnej kompozycji nie zaburza. Dzięki temu nasz kolos próbuje gdzieś iść, wierci się, grzebie w teatralnej glebie. I o to chodzi!

2 Jury jest w całości z zagranicy, wolne od lokalnych uwikłań, gustów i rankingów. Patrzące na nasz teatr świeżym okiem i przez to uczciwe, łowiące zjawiska artystyczne albo w pełni uniwersalne albo absolutnie ze światowego punktu widzenia egzotyczne. Werdykty, jakie wydaje takie jury, mogą być albo od czapy albo sprawiedliwe. W tym roku był sprawiedliwy.

3 Werdykt, który dopieścił prawie wszystkich, oddał szczególne honory dwóm, krytykowanym ostatnio w Polsce twórcom. Grand Prix dla "Opowieści afrykańskich" Warlikowskiego potwierdziło, że jego Nowy Teatr jest z innego wymiaru. Potęga intelektualna tej inscenizacji, jej wielowątkowość, różnorodność wyzwań dla aktorów musiała oszołomić ludzi, którzy widzieli spektakl Warlikowskiego raz, dwa razy w życiu. Nasza krytka i widzowie nieco na Warlikowskiego wybrzydzają, mówią, że ma w swoim dorobku dzieła bardziej spójne, prowokacyjne, bezkompromisowe. Nieprawda. "Opowieści..." to gigantyczne wyzwanie dla reszty rodzimych twórców. Ileż tu tematów do kontynuowania, ileż okazji do estetycznej i ideowej kłótni! Krystian Lupa otrzymał nagrodę za reżyserię "Poczekalni.0", bo jeszcze rok temu kontrowersyjny i wyśmiewany spektakl zwyczajnie dojrzał. Lupie - rozżalonemu na nowy Stary Teatr, na miasto, na swoistą bezdomność reżysera na polskim rynku teatralnym - zwyczajnie się to uhonorowanie należało. Jak czytam, że Lupa się skończył jako artysta po "Poczekalni" i "Mieście snu", że bełkocze, że jego poszukiwania są jałowe, to nóż mi się sprężynowy otwiera. Ilu mamy takich twórców, którzy bliscy siedemdziesiątki dalej odczuwają twórczy niepokój, są gotowi przekreślić wszystko co było? Lupie ciągle się chce.

4 To chyba była pierwsza edycja Boskiej bez przedstawienia Jana Klaty w konkursie. I bez spektaklu Starego Teatru w konkursie. Odbieram to jako wypadek przy pracy, bo wniosków, że Klata i Stary stracili kontakt z czołówką, sformułować niepodobna. Samo wystartowanie w konkursie to nobilitacja dla scen do tej pory z drugiego szeregu. Nowy z Poznania i Teatr z Sosnowca wykorzystały krakowskie wizyty maksymalnie. Oto jakie profity daje współpraca z pierwszoligowymi reżyserami - Radkiem Rychcikiem i Remkiem Brzykiem. Teza, że reżyserzy nadają ton i kierunek polskim scenom, jest nadal prawdziwa.

5 Przegrani? Nie było. Rozczarowni? Rozczarowany może być Michał Borczuch, przywiózł w końcu z Wałbrzycha jeden ze swoich lepszych spektakli, ale jego lodowo-piaskowa baśń o "Królowej Śniegu" została niezrozumiana, budziła zniecierpliwienie. Mnie nieśpieszny rytm tej opowieści, jej dygresyjność, zdumiewająco podmienione symboliczne znaki zafascynowały. Tylko jedna nagroda aktorska (Andrzej Kłak) dla wałbrzyskiego zespołu Strzępki i Demirskiego, którzy w poprzednich edycjach Boskiej zgarniali całą pulę, może dziwić. Może jednak coś zacina się w ich maszynie dezawuowania społecznych i medialnych mitów, może sztuki Demirskiego potrzebują nowych barw.

6 Opolską "Iwoną" Krzysztof Garbaczewski obalił przesąd, że jest twórcą hermetycznym. Jego wersja tej sztuki to właściwie film kręcony i montowany na naszych oczach na scenie, aktorzy grają za papierowymi parawanami, oglądamy ich prawie wyłącznie na ekranie. Spektakl ma dowcip i lekkość, jest w tej samej chwili zabawą konwencjami filmowymi i poważną reinterpretacją "Iwony". Cytując Gombrowicza: "Ja - na kolana padłem!". Z "12 gniewnych ludzi" zapamiętam olbrzymiego dobermana zawieszonego nad sceną (scenografia Anna Maria Kaczmarska), z którego pyska kapie woda. Z "Burzy" zostanie mi w głowie brutalne trio Mirandy, Kalibana i Ferdynanda (Nieradkiewicz, Czachor, Stramowski).

7 Objawienia były trzy. W głównym nurcie Boskiej i obok niego. Zwłaszcza obok. Magda Popławska zatańczyła w spektaklu "Nancy. Wywiad" Nowego Teatru jakby nie była aktorką dramatyczną a tancerką nowoczesną. Była w niej dzikość i choroba, samozatracenie i samoświadomość. Popławska pogłębia aktorsko i psychologiczne frenetyczną choreografię jej bohaterki. Tańczy w jednych spodniach z partnerem, uderza boleśnie o ścianę... I w końcu orientujemy się, że wszystko, co robi w przestrzeni gry, to też monolog, tyle że rozpisany na ruch i obecność zamiast na słowa. To, co zrobiła Popławska, to nowa jakość w polskim teatrze.

8 Z Pawła Świątka "Healter Skelter" (produkcja krakowskiej PWST) został mi w głowie monolog Sylwestra Piechury oparty na jednej frazie "My name is...". Młody aktor z wąsikami dandysa z Dwudziestolecia obwieszcza martwej i godnej pogardy anonimowej widowni ciąg swoich przybranych imion, funkcji i symboli. Jest każdym i z każdym, który kimś jest lub tylko wydaje mu się, że jest. Kiedy zrozumie, że jego też nie ma, że to iluzja - aktor obraża nas i odchodzi. Wcześniej jednak trafia w sedno naszego świata.

9 I wreszcie niespodzianka niespodzianek festiwalu. Edyta Ostojak jako Ester Pławner w "Korzeńcu" [na zdjęciu]. Jeśli to debiut, to debiut dekady! Ostojak wychodzi na scenę w końcówce spektaklu, ma na sobie czarną bieliznę i koronę z pawich piór. Monolog napisany przez Tomka Śpiewaka w kilku rozbłyskach ukazuje los polskiej Żydówki, wywiezionej do burdeli Rio de Janeiro. Na długie minuty stajemy się jej zakładnikami, aktorka budzi w nas uczucie winy: czemu mnie nie uratowaliście? Nieświadomość nie unieważnia jej bólu i żalu, silniejszego od emanującego z niej erotyzmu. Usta dziewczyny, które uśmiechają się raz głupiutko, raz perwersyjnie, co jakiś czas składają się też do przenikliwego skrzeku pawia. Słyszę ten głos i cierpnie mi skóra.

10 Właśnie o tego pawia mi chodziło w tytule. Wszyscy, którzy pomyśleli inaczej, niech się teraz wstydzą. Nowa Boska Komedia - za rok.

Łukasz Drewniak
Dziennik Polski
20 grudnia 2012

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia