Komedia bardzo czarna

"Pocztówki z Europy" - reż. Witold Mazurkiewicz - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Gdy Avery kilka lat temu wyjeżdżał do Europy, w pamięci zachował obraz nieco ekscentrycznej rodziny, jednak to, co w rodzinnym domu Suttonów zastał po powrocie, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Nie tylko sam dom stał się krzywy. Mocno od pionu odstają także jego mieszkańcy.

Nie ma wątpliwości, że dla Evelyn i Stanforda, rodziców chłopaka, jego przyjazd jest wielkim wydarzeniem, na które niecierpliwie czekają i do którego chcą przygotować się jak najlepiej. Szczególnie pani domu stara się pięknie udekorować wnętrza wielkiej willi, a gdyby tylko znalazła się wiecznie nieobecna pomoc domowa, Evelyn momentalnie wydałaby jej mnóstwo nie cierpiących zwłoki poleceń. Wizyta Avery'ego (Rafał Sawicki) jest tym ważniejsza, że ma towarzyszyć mu narzeczona Gillian (Magdalena Gera), którą poznał we Francji, więc wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

I może byłaby to całkiem miła wizyta u przyszłych teściów, gdyby nie kilka mocno niepokojących odkryć: babcia Nana (Jadwiga Grygierczyk), którą rodzice pochowali wiele miesięcy temu, jak na swój wiek całkiem dziarsko przechadza się z balkonikiem po przestronnym salonie lub znika w tajnym pokoiku za kuchnią. Raczej nie ma nic miłego do powiedzenia przybyłym gościom, jest za to bardzo zajęta smętnym zawodzeniem z tęsknoty za tajemniczym Frankiem. Matka chłopaka (Barbara Guzińska) co chwilę myli Gillian z migającą się od pracy służącą, a imienia przyszłej synowej ani razu nie udaje się jej wymówić bezbłędnie. Ojciec (Grzegorz Sikora) nie rozstaje się z kijem do golfa, nawet w nocy namawiając syna na grę. Galerię osobliwości zamyka ciotka Ester (Maria Suprun), która zajmuje się dość osobliwą działalnością na rzecz środowiska emerytowanych sędziów i sama siebie uważa za przedsiębiorczą businesswoman.

Oczywiście nikt z domowników zdaje się nie zauważać faktu, że walizka sama zasuwa po krzywej podłodze, tak samo jak na nikim nie robi wrażenia przerażenie Gillian na widok wielkiego wypchanego łosia z czasów prezydenta Trumana. Wisienką na torcie jest rzekomo martwy Skippy, niegdyś uroczy, kudłaty szczeniak, zmieniony w krwiożercze bydlę, które najwyraźniej żyje, skoro Avery'emu bezceremonialnie rozszarpał nogawkę. Członkowie rodziny Suttonów są najprawdziwszymi królami nietaktu: ilekroć jest możliwość powiedzenia czegoś zupełnie fatalnego w odbiorze, można mieć pewność, że ktoś z upiornej rodzinki na pewno to powie bez cienia zażenowania. Strach się ruszyć, żeby czegoś nonsensownego nie odkryć. Strach się odezwać, żeby nie narazić się na kolejne pozbawione związku z rzeczywistością pytanie. Nic dziwnego, że Gillian zaczyna ten strach przerastać.

I można by dalej obserwować ten wywołujący śmiech ciąg niefortunnych słów i zdarzeń, gdyby nie nagłe odkrycie prawdziwego powodu kilkuletniego dziwaczenia mieszkańców willi Suttonów. Jeśli więc koniecznie chcemy nazwać "Pocztówki z Europy" Michaela McKeevera komedią, to jest to komedia bardzo czarna. Kryje ona nieoczywiste z początku tragiczne drugie dno, które okazuje się wystarczającym powodem, by tworzyć sobie w głowie alternatywny świat, bezpieczniejszy i zdecydowanie piękniejszy od prawdziwego. Najgłębiej w swojej ucieczce od rzeczywistości zapamiętuje się Evelyn: po traumatycznych przejściach jej uwaga skupia się na rozmowach o rzeczach błahych, a dodatkowo, jak sama mówi, nie życzy sobie już żadnych nowości. Ucieczką od kiedyś i od teraz jest też ekscentryczna nocna gra w golfa, która zapewnia Stanfordowi jako taką psychiczną równowagę. Najwyraźniej osiem lat temu uciekł też sam Avery, by z bezpiecznego oddalenia próbować wrócić do normalności i jednocześnie nie rzucać się w oczy budującym nowe życie rodzicom.

Co w tej sytuacji może zrobić Avery? Który typ ucieczki wybrać? Iść za radą Gillian i nakłonić rodziców do zamieszkania w specjalistycznym ośrodku? Spakować walizki i jak najszybciej opuścić niepokojącą willę z wypchanym łosiem? Zostać w tym zahibernowanym w iluzjach domu i mimo wszystko próbować zmierzyć się z realnymi problemami jego mieszkańców? Czy może wreszcie przestać uciekać i zacząć rozmawiać?

Reżyserii "Pocztówek z Europy" w Teatrze Polskim podjął się Witold Mazurkiewicz, jeden z twórców polskiego teatru współczesnego, związany z Teatrem Provisorium, dyrektor Sceny Kameralnej warszawskiej Rampy, bielszczanom znany ze znakomitej roli Salieriego w spektaklu "Amadeus". Reżyser sprawnie prowadzi bielski zespół i wie, jak zaskoczyć publiczność bez użycia przerysowanych środków. Choć nie unika czysto komediowych chwytów (wszak prowadzenie sekstelefonu nie musi przeszkadzać w ucieraniu ciasta), zostają one zrównoważone scenami tragicznymi, jak rozmowa ojca i syna o śmierci czy krótka kłótnia, która kończy się zbieraniem połamanych tulipanów. Dzięki przemyślanej reżyserii ze spektaklu wyłania się obraz rodziny, która nie jest aż tak zwichrowana, jak można było sądzić na początku. "Pocztówki z Europy" to pełen absurdów spektakl skrzący się rozmaitymi emocjami, spektakl, którym warto rozpocząć teatralny rok 2013.

Julia Korus
Teatr dla Was
10 stycznia 2013

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia