Kompozytor nieznany
54. Międzynarodowy Festiwal MoniuszkowskiOrganizatorzy Festiwalu Moniuszkowskiego w Kudowie-Zdroju są pełni zapału, energii i pomysłów, brakuje im tylko pieniędzy. Dyrektor artystyczny, Stanisław Rybarczyk, dwoi się i troi, by za nic zrobić coś. Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego przekazał na tegoroczną edycję zawrotną sumę dziesięciu tysięcy złotych. Gdyby w ostatniej chwili nie pomogło ministerstwo, festiwal może by się wcale nie odbył.
Pięcioletnią dyrekcję Rybarczyka cechuje komercjalizacja - swego rodzaju disco polo i ciekawe pomysły: codzienny hejnał o dwunastej z balkonu Teatru Zdrojowego, balkonowy koncert a la Kiepura, saksofon z organami w kościele, zasadzenie drzewa upamiętniającego Andrzeja Hiolskiego, korowód ulicami miasta. Nawet mikrofonowy koncert inauguracyjny w Teatrze Pod Blachą z udziałem Orkiestry Filharmonii z Hradca Kralove pod dyrekcją Doroty Agnoletto i trojga młodych wokalistów uległ komercji. Do tego wykonawcy ci kompletnie zignorowali narodowy polski styl utworów Moniuszki. Czy ktoś dzisiaj jeszcze wie, jak powinna zabrzmieć jego aria polonezowa?
W tym roku oddano należny hołd Marii Fołtyn - spiritus movens festiwali w latach 1978-1998. Odbyły się: wykład Piotra Nędzyńskiego o Marii Fołtyn i jej współczesnych sopranach dramatycznych, wieczór "Viva Maria" oraz spotkanie wspomnieniowe. Z tęsknotą spogląda się w przeszłość, gdy Maria Fołtyn zapraszała do Kudowy całe teatry operowe i najwybitniejszych polskich śpiewaków. Festiwal w roku 1984 zainaugurował Teatr Wielki z Warszawy, prezentując Parię w reżyserii Marii Fołtyn pod dyrekcją Antoniego Wicherka z udziałem Barbary Nieman, Romana Węgrzyna i Jerzego Artysza.
Paradoksalnie teraz muzyki Moniuszki było najmniej - kilka pieśni, uwertura do Parii i cztery arie: dwukrotnie z nut "Gdyby rannym słonkiem" z "Halki" oraz Stefana, Miecznika i Skołuby ze "Strasznego dworu". Szerzący się zwyczaj śpiewania z nut jest irytujący. Nawet Polka Anna Patrys, zwyciężczyni The Elizabeth Connell Prize (Sydney, 2014), wykonała "Gdyby rannym słonkiem z nut". Jeden z wykonawców w ogóle cały recital (w tym arię Skołuby) zaśpiewał z nut. Paradoksalnie naszym śpiewakom najtrudniej się śpiewa właśnie po polsku. Festiwal Moniuszkowski, co znamienne, zakończył zaś studencki "Don Giovanni" Mozarta Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej we Wrocławiu - w intrygującej reżyserii Roberta Skolmowskiego z fortepianem zamiast orkiestry. No cóż, brak pieniędzy. Moniuszko jest współcześnie w Polsce kompozytorem nieznanym. Jego muzyki w gruncie rzeczy się nie wykonuje. Rzadkie zaś wystawienia "Halki" czy "Strasznego dworu" odbywają się w oparciu o zafałszowane materiały nutowe. Do tego w szkolnictwie mówi się o Moniuszce w sposób daleki od obecnego stanu badań. Moniuszko wymaga reinterpretacji, pracy od podstaw, krytycznej analizy źródeł. Wie o tym doskonale Grzegorz Zieziula, nadzieja polskiej moniuszkologii. A w roku 2019 minie dwieście lat od urodzin naszego najwybitniejszego kompozytora operowego. Nie zmarnujmy tego czasu. Pamiętam, jak 4 czerwca 1972 roku - w dzień setnej rocznicy śmierci Moniuszki - Telewizja Polska transmitowała bezpośrednio, w najlepszym czasie antenowym, z Teatru Wielkiego w Warszawie premierę "Strasznego dworu" pod wzorową dyrekcją Jana Krenza. Czy dzisiaj byłoby to możliwe?