Koncert dla dawnych sąsiadów
"Pejzaże północy" - Filharmonia ŁódzkaMieszkańcy dawnej kamienicy przy ul. Narutowicza 22 w Łodzi, wyburzonej w 2000 roku pod budowę Filharmonii Łódzkiej, zostali zaproszeni na piątkowy koncert "Pejzaże północy"
Do mieszkańców nieistniejącej już kamienicy rozproszonych po różnych osiedlach dotarła Beata Ostojska, autorka tekstu "Sąsiedzi Polihymni" opublikowanego w naszym tygodniku "Kocham Łódź" 16 września. Już podczas zbierania materiału do artykułu Lech Dzierżanowski, dyrektor filharmonii, podjął decyzję, że dawnych sąsiadów można by uhonorować koncertem.
- Zaproponowaliśmy taki termin, by nie odwlekać wydarzenia - mówi Milena Ostrowska, specjalista ds. PR FŁ. - Pięciu czy sześciu dawnych sąsiadów potwierdziło swą obecność na koncercie. Otrzymali dwuosobowe zaproszenia. Dyrektor z pewnością powita ich ze sceny.
Beata Ostojska przypomniała historię Filharmonii Łódzkiej sięgając do 1915 roku, kiedy mecenat nad Łódzką Orkiestrą Symfoniczną objął jeden z łódzkich przedwojennych przemysłowców Karol Scheibler. Muzycy koncertowali wówczas we wzniesionym w 1887 roku przez Ignacego Vogla Łódzkim Domu Koncertowym przy ul. Dzielnej, dziś Narutowicza. W latach 80. XX wieku obiekt zamknięto ze względu na zły stan techniczny. Rozpisano wówczas konkurs na projekt nowego gmachu, który wygrał Romuald Loegler. Budynek krakowskiego architekta nawiązywał do gmachu Vogla, był jednak większy i okazało się, oprócz starej siedziby filharmonii trzeba wyburzyć także sąsiednią kamienicę przy ul. Narutowicza 22.
Renata Michalak, która po sąsiedzku z filharmonią spędziła 46 lat, przez otwarte okna słuchała prób artystów przed koncertami. Wiesława i Stanisław Brzozowscy tuż przed wyprowadzką zdążyli wymienić stolarkę okienną w swoim mieszkaniu, ale nie żałują, bo w nowym nie muszą palić węglem. Bożena i Marek Militowscy przy filharmonii przeżyli pięć lat. Na dachu starego budynku filharmonii stała ich antena telewizyjna, czasem musieli tam wchodzić, żeby coś naprawić.