Koncert dla Piotra to szczególna okazja

16. "Koncert dla Piotra S."

Tradycji stało się zadość - 16. "Koncert dla Piotra S." trwał cztery godziny. Poza tym było bardzo dużo nowości. Novum stanowiły dwie odrębne części, każda spięta swoim tytułem. Pierwsza przyniosła głównie nowe piosenki napisane do inteligentnych tekstów Zbigniewa Książka, poświęconych legendarnemu mieszkaniu przy placu Na Groblach 12.

To w nim Piotr Skrzynecki spędził 25 lat, to tam wędrowały za nim korowody gości, wchodząc nocą do parterowego mieszkania przez okno (by nie budzić stróża). Od 16 lat nie ma już Piotra S. ani Janiny Garyckiej, która z dwiema ciotkami była główną lokatorką tego lokum. Nie ma też tego mieszkania. Została legenda. I wspomnienia. I piosenki. 

13 z nich zabrzmiało w środowy wieczór w Teatrze im. J. Słowackiego. Ja zapamiętam z nich kompozycję Andrzeja Zaryckiego "Kabaret i alkohol", dwie kompozycje Adriana Konarskiego - "Żur Janiny", świetny duet Agaty Ślazyk i Rafała Jędrzejczyka oraz nie całkiem premierowego "Krakowiaczka śledczego", ze znakomitym Maciejem Półtorakiem. I może zabawną opowieść o babce Piotra S. "Idzie Endelman", oprawioną nutami Pawła Pierzchały, a śpiewaną przez Beatę Czernecką i Tadeusza Kwintę.

W sumie była to zwarta, zgrabna całość, nad którą czuwał gościnnie Żuk Opalski oraz, patrząc z pięciu fotogramów autorstwa Zbigniewa Łagockiego, Piotr Skrzynecki.

A potem była część druga pod umownym tytułem "Gdzie jest Piotr?", którą można oddać w słowach: za długo, za dużo, nużąco. W sztuce ilość nijak nie przechodzi w jakość; wręcz przeciwnie. Gdyby zamiast 26 pozycji zaprezentowano połowę, efekt artystyczny byłby nieporównanie lepszy. Demokracja nie służy sztuce, ktoś musi umieć mówić "nie" słabszym propozycjom. "Koncert dla Piotra" to szczególna okazja, a na takie wybiera się to, co najlepsze. A już na pewno nie wolno dopuszczać do prezentacji żenująco niesmacznych dowcipów. A tak Krzysztof Janicki potraktował Jana Marię Rokitę. Podobnie usiłował swoje niby satyryczne trzy grosze dorzucać do kwestii smoleńskiej. Z kolei jako konferansjer popełniał błędy, witając np. legendę Piwnicy Kikę Szaszkiewiczową jako Kikę Lelicińską (też artystkę Piwnicy sprzed lat). A Andrzej Talkowski? Musi wymuszać brawa przy pomocy grepsów tanich i tandetnych?

O ileż milej odbierałoby się ten wieczór, gdyby nie rozmaite "plewy". Zwłaszcza że tyle rzeczy było pięknych, poruszających. Z przyjemnością słuchałem nowych piosenek Tamary Kalinowskiej, która tak zwyczajnie pięknie wyznała "Widzę Cię, Piotrze"; stylowo nawiązał do tradycji tego kabaretu Piotr "Kuba" Kubowicz w swej piosence do słów Jana Kazimierza Siwka "Tomaszów po latach"; finezyjnie bawił Tadeusz Kwinta piosenką "Ach, co ja jadłem" Elżbiety Kuryło i Andrzeja Zaryckiego; nastrojowo zwierzał się "Jestem na scenie" Miki Obłoński... I ładnie wypadło "Moje towarzystwo", opiewane przez Kamilę Klimczak (obie udane piosenki spółki Leszek Wójtowicz - Andrzej Zarycki). Sam Wójtowicz ze smutkiem konstatował przewrotnie "Wszędzie zdrada"... A jeszcze "Tancerki nadziei" Doroty Ślęzak, i otwierająca koncert piosenka "Gdy Piwnica się rodziła", co opisała Janina Garycka, muzyką oprawił Jan Kanty Pawluśkiewicz, a ładnie podały Ola Maurer i Beata Czernecka, i...

Ważne, że Piwnica ambitnie wytycza sobie nowe artystyczne cele; teraz warto narzucić sobie dyscyplinę przy ich realizacji.

Wacław Krupiński
Dziennik Polski
15 września 2012
Portrety
Joanna Guze

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...