Kończy 97 lat

Danuta Szaflarska

Danuta Szaflarska, aktorka teatralna i filmowa, nazywana "pierwszą amantką powojennej kinematografii", 20 lutego oficjalnie kończy 97 lat

- Mam dwie daty urodzenia: rzeczywistą, 6 lutego, i zapisaną w metryce, 20 lutego - powiedziała w wywiadzie Janowi Bończy-Szabłowskiemu ("Przebrany alfabet aktorki", "Rzeczpospolita", 19.02.2010). - W moim życiu często powtarza się liczba dwa. Urodziłam się w drugim miesiącu roku. Mam dwie daty urodzenia (...). Miałam dwóch mężów, mam dwie córki i dwoje wnuków.

Danuta Szaflarska, urodzona w 1915 roku, jest absolwentką słynnego Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej (PIST), który ukończyła w 1939 roku. Zaraz po studiach rozpoczęła karierę artystyczną w Teatrze na Pohulance (1939-1941) w Wilnie. W ciągu dwóch lat zagrała około dwudziestu ról w sztukach o bardzo urozmaiconym charakterze - od klasyki po obyczajowe komedie. Po wojnie, przez rok, występowała w Starym Teatrze w Krakowie (1945-1946), a następnie w Łodzi w Teatrze Kameralnym (1946-1949). W 1949 roku, po likwidacji Teatru Kameralnego, wraz z zespołem Erwina Axera przeniosła się do Warszawy. Do 1957 roku występowała w Teatrze Współczesnym, potem w Narodowym (1954-1966). Od 1966 do emerytury w roku 1985 w Teatrze Dramatycznym. Gościnnie występuje do dziś na scenach warszawskich teatrów.

Jej debiutem była rola Pernette w farsie "Szczęśliwe dni" Claude'a Pugeta (1939). Potem, jak sama twierdzi, zmieniała role w zależności od wieku. Grała zazwyczaj kobiety z "krwi i kości", pełne życia, energii, emanujące kobiecością. Znakomicie czuła się zarówno w kostiumie z epoki, jak i w rolach współczesnych.

Mało znany jest los aktorki w okresie okupacji. Danuta Szaflarska była łączniczką (pseudonim "Młynarzówna") w Powstaniu Warszawskim. Wybuch Powstania zastał ją z roczną córeczką, matką i mężem, Janem Ekierem, w mieszkaniu znajomych przy ulicy Polnej 36. Pierwszej nocy uczestniczyła w budowaniu barykady. Następnego dnia teren ten zajęli Niemcy. Szaflarska z rodziną zdołała uciec z piwnicy przy Polnej i przez Jaworzyńską, Marszałkowską dotarła do skrzyżowania Wilczej i Poznańskiej, gdzie dzięki napotkanemu znajomemu znalazła dla siebie i bliskich tymczasowe lokum. 15 sierpnia 1944 zgłosiła się do biura Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy Głównej Armii Krajowej przy Mokotowskiej. Uczestniczyła w organizowaniu koncertów BIP dla powstańców i ludności cywilnej. W koncertach tych występowali m.in. Mira Zimińska, Mieczysław Fogg, skrzypaczka Irena Dubiska oraz Irena Kwiatkowska.

- Miałam to szczęście, że nikt z moich najbliższych nie zginął, ani nie został ranny, ale gdy przypominam sobie ten czas, trudno mi dziś zrozumieć, jak udało nam się przetrwać tę gehennę aż 63 dni. Dwa długie miesiące. Okazuje się, że człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego. Nabiera z czasem jakiejś twardości, odporności. Na dworze wciąż słychać było wybuchy, a w gmachu Architektury, przy Koszykowej odbywały się koncerty. Pamiętam, jak mąż, Jan Ekier, grał etiudę rewolucyjną Chopina, a kule wpadły przez okno i nawet nie przerwał grania - mówiła w wywiadzie (Jan Bończa-Szabłowski, "Przebrany alfabet aktorki", "Rzeczpospolita", 19.02.2010).

Na ekranie debiutowała w "Zakazanych piosenkach" Leonarda Buczkowskiego (1946), mając za partnera Jerzego Duszyńskiego.

- Myślę, że ten film dobrze oddawał atmosferę życia w okupacyjnej Warszawie i świetnie pokazywał charakter jej mieszkańców. Piosenki, które się tam pojawiły, dobrze znałam z warszawskiej ulicy. Pamiętam tego skrzypka, którego potem zastrzelono, bo okazał się niemieckim szpiegiem. Sama mu nawet kiedyś wrzuciłam datek do kapelusza. Nie zapomnę, jak do niemieckich "szczekaczek" informujących o sukcesach armii hitlerowskiej włączyli się nasi i zagrali polski hymn.

Popularność, jaką przyniósł ten film, podwoiła rola Krystyny Tokarskiej w "Skarbie" tego samego autora (1948).

- W "Zakazanych piosenkach" a potem w komedii "Skarb" moim partnerem był Jerzy Duszyński. Widzowie byli pewni, że jesteśmy parą także w życiu prywatnym, choć Jurek był mężem Hani Bielickiej, a dla mnie tylko bardzo serdecznym kolegą. W szkole teatralnej co środa stawaliśmy wszyscy w strojach gimnastycznych na scenie w blasku reflektorów. (...) Nasze wzajemne przebywanie ze sobą spowodowało, że czuliśmy się niemal jak rodzeństwo i do głowy mi nie przyszło, by zainteresować się kolegą z roku. Co śmieszniejsze, o tym, że Jurek jest przystojny uświadomiłam sobie dopiero po obejrzeniu "Zakazanych piosenek".

Potem jednak kino jakby zapomniało o aktorce. Jej aparycja nie bardzo pasowała do siermiężnej rzeczywistości lat 1950. Po roli Podstoliny w filmowej wersji "Zemsty" Antoniego Bohdziewicza i Józefa Korzeniowskiego (1956) grała głównie niewielkie, epizodyczne postaci: włoską cyrkówkę w "Dziś w nocy umrze miasto" Jana Rybkowskiego (1961), Matkę w "Ludziach z pociągu" Kazimierza Kutza (1961), Stanisławę - kobietę spragnioną miłości w "Głosie z tamtego świata" (1962). Dopiero koniec lat siedemdziesiątych przyniósł ciekawsze propozycje filmowe: zagrała Misiewiczową w telewizyjnej wersji "Lalki" Ryszarda Bera (1977), a następnie niezwykłą rolę Babci Misi w "Dolinie Issy" Tadeusza Konwickiego (1982) i Babci w serialu Edwarda Dziewońskiego "Pięć dni z życia emeryta".

Podkreślane niemal w każdej recenzji poczucie humoru, naturalność i bezpretensjonalność predestynowały aktorkę do grania ról komediowych, bądź groteskowych. W "Wieczorze Trzech Króli" Williama Szekspira (1960) zagrała służącą Marię, prostą dziewczynę z ludu.

Potem była Eweliną Dally w "Pani Dally ma kochanka" Williama Hanleya (1966), Cleą w "Czarnej komedii" Petera Shaffera (1969), Podstoliną w "Zemście" Aleksandra Fredry (1975), Ochmistrzynią Marceliną w "Weselu Figara" Pierre'a Beaumarchais (1983), Betty Dumoulin w "Czarującym łajdaku" Pierre'a Chesnota (1985) czy w Delią w "Farsie na trzy sypialnie" Alana Ayckbourna (1988).

Przejmująco potrafiła zagrać także role dramatyczne czy wręcz tragiczne, takie jak walcząca o swoje szczęście Żaneta Dylska w "Wilkach w nocy" Tadeusza Rittnera (1962), zdeterminowana Ruth w "Niemcach" Leona Kruczkowskiego (1949 i 1954) czy Kitti w "Domku z kart" Emila Zegadłowicza (1953). Teatr nie do końca wykorzystał jej "dramatyczne" emploi. Przez wiele lat nie zaoferowano jej roli, w której mogłaby zaprezentować całą skalę swojego aktorstwa. Ta rola "zdarzyła się" dopiero w 1988 roku, kiedy w Teatrze Powszechnym w Warszawie zagrała znakomicie Starszą Kobietę w "Godzinie kota" Pera Olova Enquista.

Innym marzeniem, które spełniło się w dopiero w ostatnich latach, były role w sztukach Sławomira Mrożka. Jego sposób patrzenia na świat, ironia, poczucie humoru są artystce bardzo bliskie. Służąca Anastazja Pietrowna w "Miłości na Krymie" (1994) czy Babcia Eugenia w "Tangu" (2000) to wspaniałe kreacje.

W 2009 roku wystąpiła w wyreżyserowanym przez Grzegorza Jarzynę z TR Warszawa dramacie Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest" [na zdjęciu]. Wcześniej wystąpiła u tego reżysera w "Uroczystości" (2001).

W 1993 roku zagrała bardzo ważną dla siebie rolę Doktorowej w filmie Filipa Zylbera "Pożegnanie z Marią". Bohaterce udaje się wyjść z getta, ale po jakimś czasie wraca tam z powrotem, świadomie wybierając śmierć z najbliższymi. Ciekawą postacią była również Siostra Feliksa w filmie Jerzego Łukaszewicza "Faustyna" (1994). Feliksa jest w filmie narratorką, rówieśnicą świętej. U progu śmierci opowiada o trudnym losie Faustyny, wyznaje swoje winy wobec niej, wciąż zazdrosna o jej świętość.

Danuta Szaflarska szczególnie ceni sobie współpracę z Dorotą Kędzierzawską. Zagrała w jej trzech filmach: Wiedźmę w filmie "Diabły, diabły" (1991) i Jędzę w filmie "Nic" (1998) oraz przejmującą rolę Anieli w "Pora umierać" z 2007 roku. W tym ostatnim obrazie zagrała samotną starszą panią, która po śmierci ostatniego lokatora dokwaterowanego do jej willi, chciałaby zamieszkać z synem i jego rodziną.

Za rolę Anieli w przejmującym aktorka dostała m.in. Polską Nagrodę Filmową Orzeł oraz główną nagrodę aktorską na Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni.

- Przed Danutą Szaflarską mogę tylko paść na kolana - powiedziała Dorota Kędzierzawska. - Trudno mi mówić o tak pięknym i szlachetnym człowieku, by nie popaść w banał. Żałuję, że pani Danusia nie prowadzi szkoły aktorskiej, bo niejeden aktor mógłby się od niej wiele nauczyć. Ona w każdej sytuacji potrafi znaleźć dobrą stronę. Jeśli więc ktoś z aktorów ma chandrę powinien niezwłocznie wykręcić numer telefonu pani Szaflarskiej.

Aktorka zagrała także w filmie o aktorach i przemijaniu "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta (2008), komedii Juliusza Machulskiego "Ile waży koń trojański?" (2008), wcieliła się w postać babci Janosika w "Janosiku. Prawdziwej historii" Kasi Adamik i Agnieszki Holland (2009). Ostatnio Danuta Szaflarska zagrała u Władysława Pasikowskiego w filmie o pogromie w regionie łomżyńskim i na zachodniej Białostocczyźnie latem 1941 roku, "Pokłosie" (2012).

Opracowanie redakcyjne, źródło: www.1944.pl

(-)
Culture
20 lutego 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...