Konflikt polski - część druga ("Pan Tadeusz")

"Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie" - reż. Mikołaj Grabowski - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego Poznań

Jubileuszowa premiera na 95-lecie Teatru Nowego w Poznaniu - "Pan Tadeusz" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego - to spektakl ważny, zabawny, w ciekawy sposób podejmujący grę z tradycją, rozpięty między współczesnością a historią, który brzmi silnie w dzisiejszej rzeczywistości.

Jesienią w teatrach wielkopolskich pojawiły się spektakle, które przyglądają się polaryzacji polskiego społeczeństwa i wszechobecnemu konfliktowi odmiennych racji. W nastrojach towarzyszących nam po wyborach i świętowaniu setnej rocznicy niepodległości Polski warto wybrać się na przedstawienie stawiające pytania o polskość, wolność i przynależność oraz decyzje, które podejmujemy, próbując sprostać tym pojęciom lub od nich uciec.

PRZEDPREMIEROWE WĄTPLIWOŚCI

Kiedy z rozmowy zapowiadającej sezon 2018/2019 dowiedziałam się od dyrektora Piotra Kruszczyńskiego, że premierą jubileuszową na 95-lecie Teatru Nowego w Poznaniu będzie "Pan Tadeusz" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, nie byłam entuzjastką tego pomysłu. Moje wątpliwości pogłębiał fakt, że spektakl miał zostać reaktywowany - 7 lat temu miał swoją premierę w Starym Teatrze w Krakowie.

W świecie teatralnym powroty do wyreżyserowanych już kiedyś tytułów nie są rzadkością. Nowe miejsce i nowy zespół dają często nowe możliwości ponownej konfrontacji z wybranym tekstem na scenie. I choć rozumiem ten mechanizm i byłam świadkiem powstawania spektaklu, który przenoszony do innego kraju, na inną scenę i innych aktorów potrafił doskonale wybrzmieć w nowych okolicznościach ("Kobieta z morza" w reżyserii Roberta Wilsona w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy), to jednak zawsze w przypadku takich realizacji pozostaje obawa o świeżość reżyserskiego spojrzenia.

7 lat to w życiu, a i w teatrze długi czas, ponadto powstałe w 2015 roku w Teatrze Nowym "Mokradełko" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego zdecydowanie nie jest jednym z moich ulubionych spektakli, które można zobaczyć na tej scenie. Na premierę "Pana Tadeusza" wybrałam się zatem pełna wątpliwości, uzbrojona w cierpliwość, bez szczególnej nadziei na wyjątkowe teatralne przeżycie.

Ku mojemu zaskoczeniu przedstawienie od pierwszych scen kazało mi zrewidować przedpremierowe założenia - w Nowym powstał spektakl ważny, zabawny, w ciekawy sposób podejmujący grę z tradycją, rozpięty między współczesnością a historią, fantastycznie zagrany, ze świetną oprawą muzyczną.

BRZMIENIE SPEKTAKLU

Aktorom na scenie towarzyszy zespół kameralny (skrzypce, wiolonczela, puzon, trąbka, perkusja). Bardzo doceniam i lubię, gdy wykonywana na żywo muzyka współtworzy spektakl, staje się jego pełnoprawną częścią, nadaje rytm scenicznym działaniom i podbija ich sens. Przygotowując krakowską realizację "Pana Tadeusza", Mikołaj Grabowski mówił, że "Punktem wyjścia przygotowywanej w Starym Teatrze inscenizacji jest [] nieustanne pielgrzymowanie Polaków do Polski - wyśnionej; wspaniałej; świętej; ale wciąż nieosiągalnej. Ta wędrówka pozwala na rytualne przeżywanie powrotu do źródeł wszelkiego dobra i piękna; przy wtórze żarliwych modlitw zanoszonych do nieba - czyli tej mitycznej Ojczyzny. Bohaterami spektaklu są współcześni pielgrzymi; którzy - wyśpiewując kolejne antyfony do Polski - odbywają podróż w głąb narodowej duszy".

Muzyczność spektaklu wydaje się być konsekwencją tego stwierdzenia. W "Panu Tadeuszu" muzyka odgrywa ważną rolę, scala całość adaptacji, a powtarzające się części pełnią funkcję "refrenów".

Zespół aktorski Nowego po raz kolejny pokazuje skalę wokalnych możliwości: począwszy od przejmująco brzmiących fragmentów śpiewanych zbiorowo, na świetnych indywidualnych wykonaniach kończąc.

KOMIZM I KONTRAST

Wykorzystanie współistnienia akcji scenicznej z muzyką pozwala też na grę z publicznością, zwielokrotnienie scenicznych sensów, potraktowanie słów Mickiewicza z przymrużeniem oka, jak choćby w scenie przygotowania Zosi do wprowadzenia jej na salony - gdzie stopniowany, narastający, coraz bardziej roznamiętniony śpiew Julii Rybakowskiej w zabawny sposób kontrastuje z tekstem o niewinności "białej jak lilija" przyszłej wybranki Tadeusza.

Zaskakujących scen i ciekawych kreacji aktorskich jest w spektaklu dużo więcej: wystarczy wspomnieć wijącą się na polanie Telimenę Anny Mierzwy czy polowanie na niedźwiedzia, w którym główną rolę odgrywa Łukasz Chrzuszcz. Na tle scen operujących przesadą i komizmem wyróżnia się scena spowiedzi Jacka Soplicy (Mariusz Zaniewski), pozbawiona nadmiaru, operująca prostotą, zagrana w niemalże wycofany i błahy, lecz właśnie dlatego intensywnie działający na widzów sposób.

KONIEC EPOPEI

Wartością spektaklu jest pozbawienie tekstu Mickiewicza patosu. Można powiedzieć, że adaptacja Mikołaja Grabowskiego i Tadeusza Nyczka ściąga "Pana Tadeusza" z piedestału epopei narodowej.

Z jednej strony, dzięki ironicznemu potraktowaniu niektórych wątków, scen i postaci wydobywa śmieszność i naiwność stwierdzeń bohaterów, na przykład w scenach, w których tytułowy bohater bezkreśnie zachwyca się wszystkim, co polskie. Z drugiej strony pozwala wybrzmieć z mocą fragmentom, w których kolejnym postaciom udziela się głupota - narastają konflikty, bezmyślnie powtarzają się scenariusze prowadzące do przemocy, mężczyźni tracą rozum opętani chęcią zemsty, osobisty interes bierze górę nad myśleniem o wspólnocie.

Takie potraktowanie materiału literackiego powoduje, że publiczność świetnie się bawi - podczas premiery poszczególnym scenom towarzyszyły salwy śmiechu i oklaski dla aktorów. Między jednym a drugim uśmiechem pojawia się jednak gorzka refleksja, że będący osią działań scenicznych konflikt między Soplicami i Horeszkami jest konfliktem mającym szerszy wymiar - powtarzany przez kolejne pokolenia Polaków, kultywowany od stuleci niezgodą i wzajemną pogardą, nieumiejętnością budowania wspólnoty, napędzany zazdrością i zawiścią.

Nie wiem, jak ten konflikt brzmiał w 2011 roku ze sceny Starego Teatru w Krakowie, ale jesienią 2018 roku brzmi on złowieszczo, a myśl o nim nie kończy się wraz z popremierowymi oklaskami. Wrażenia tego nie zdołała zatrzeć nawet jubileuszowa gala - pełna wyróżnień, wzruszeń i wzajemnych kurtuazji, lecz niewolna od politycznych aluzji i przytyków.

Agata Wittchen-Barełkowska
www.kulturaupodstaw.pl
27 listopada 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...