Konfrontacja sacrum i profanum

"Jesus Christ Superstar" - reż. Jakub Wocial - Teatr Rampa w Warszawie

Jakub Wocial i Santiago Bello po raz kolejny udowadniają, że nawiązanie z nimi współpracy przez Teatr „Rampa" na Targówku to najlepsze, co się mogło przydarzyć warszawskiej scenie muzycznej. „Jesus Christ Superstar" to widowisko wybitne, porywające, fantastyczne zarówno wokalnie jak i tanecznie.

Kontrowersyjna rock opera Andrewa Lloyda Webbera i Tima Rice'a zagościła na deskach „Rampy" w wersji koncertowej jedynie na kilka dni marca. Bilety zostały wyprzedane bardzo prędko, jako że teatr (szczególnie przez ostatnie lata) zyskał już sobie wierną widownię. Definitywnie jej nie zawiódł. Choć afiszowane jako wersja koncertowa, w rzeczywistości było to dzieło kompletne, poprowadzone silnymi dłońmi przez czterech wybitnych artystów: Santiago Bello jako reżysera i choreografa, Jakuba Wociala w roli Jezusa, Sebastiana Machalskiego jako Judasza i scenografkę Dorotę Sabak.

Jakub Wocial pozostaje fenomenalny, bez wahania można postawić go w czołówce polskich aktorów musicalowych. Najmocniejszym songiem jest oczywiście „Gethsemane". Jego wykonanie można było już usłyszeć w ramach „MusicaLove", jednak dopiero tutaj, w odpowiednim kontekście, nabrało pełni mocy. Ciężko wyrazić słowami emocje, którymi miotany jest zarówno Jezus, jak i widownia. W ekranizacji z 1973 roku z Tedem Neeley'em w roli głównej w Ogrójcu Jezus doznaje objawienia, widzi jak jego ukrzyżowanie wpłynie na niezliczoną rzeszę ludzi. W „Rampie" Jezus dokonuje niemożliwego – postanawia po prostu zaufać, uwierzyć. Nie dostaje zapewnienia sukcesu, nie widzi czy męka i śmierć są konieczne. Ma to o wiele potężniejszy wydźwięk.

Sebastian Machalski w roli Judasza oraz Natalia Piotrowska jako Maria Magdalena byli odkryciami wieczoru. Oboje świetnie zaprezentowali się już w „Rapsodii z demonem", jednak w tym spektaklu Machalski zdołał dotrzymać kroku Wocialowi – co jest nie lada wyczynem. Piotrowska zaprezentowała najlepsze wykonanie „Jak mam Go pokochać" jakie do tej pory słyszałam – emocjonalnie, z charakterem i słodyczą. Spośród aktorów wyróżnił się też niesamowity Maciej Nerkowski w roli Piłata, który przekonująco pokazał rozdarcie bohatera, jednocześnie prezentując fenomenalny talent wokalny.

„Jesus Christ Superstar" Rampy to trzeci musical, w którym Brygida Turowska i Agnieszka Fajlhauer występują w duecie, tutaj jako kapłanki, prowodyrki nagonki na Jezusa. Dostojne i oficjalne, przy kłótni z Piłatem wychodziła jednak ich agresja i pazur podkreślane przez wysokie koturny i obcisłe skóry. Bardzo ciekawym pomysłem (i pretekstem do przepięknych wizualizacji) jest wprowadzenie postaci, granej przez zjawiskową Dominikę Łakomską, którą można nazwać Duchem Świętym? Może Przeznaczeniem? Akcja wydaje się być przez nią nadzorowana, a nawet napędzana. To ona namawia Judasza do zdrady, ona towarzyszy Jezusowi w męce i jest obecna przy kłótniach faryzeuszy, jednocześnie nie wypowiadając ani jednego słowa. Wprowadzenie tej postaci to również kolejny argument za rozgrzeszeniem Judasza. Ma się wrażenie, że na skutek jej interwencji Judasz zaczyna rozumieć, że Jezus potrzebuje kogoś, aby go zdradził, aby mogło wypełnić się to, co przepowiada.

Scena u Heroda (świetny Daniel Zawadzki) robiła wodę z mózgu. Była nie na miejscu, brutalnie kontrastowała z umęczonym i tak dobrym Jezusem. Władca-kabareciarz z procesu sądowniczego zrobił show-biznes. Jezusowi może odpuściłby winy, bo akurat na dworze królewskim przydałby mu się magik, jednak ten nie chciał dołączyć do ociekających złotem i roznegliżowanych panien oraz bogato ubranych panów. Esencja tego, co w teatrze dla mnie jest najbardziej niesamowite – widz tą sceną został wyrywany z wygodnego miejsca w fotelu, z oglądania wszystkiego z bezpiecznej odległości. Na to skonfrontowanie sacrum i profanum nie dało się pozostać obojętnym.

Do tych świetnych aktorsko i wokalnie scen dochodzą cudowne obrazy: niesamowite jak zwykle kostiumy i scenografia (brawo, brawo, pani Sabak!) oraz wybitna choreografia. Z każdym musicalem Santiago Bello wydaje się coraz lepszy i lepszy. Gratulacje też należą się zespołowi tanecznemu – byli ucztą dla oka! Spośród utalentowanych tancerzy wyróżniały się szczególnie Ewelina Kruk i (nowa w Teatrze Rampa) Natalia Kielan.

Bardzo chciałabym pozostać przy superlatywach, ale jako że musical jest tak wybitny, potworną jest szkoda, jaką wyrządzili mu dźwiękowcy! Nagłośnienie ogromnie szwankowało w pierwszej części spektaklu. Tekst utworów zbiorowych był niemal niesłyszalny, a pierwszego songu Judasza (wokalnie cudownego!) nie dało się zupełnie zrozumieć. Popracowanie nad tym mogłoby znacząco polepszyć odbiór początku musicalu.

Spektakl pozostawia widza z wieloma niezbyt wygodnymi pytaniami. Czy ludzie są warci poświęcenia Jezusa? W jednej ze scen rzucają się na niego niczym hieny, prawie rozdzierają jego szaty, błagając o uzdrowienie i łaski. Kochają go, czy chcą wykorzystać? Tym łatwiej zrozumieć wahanie Jezusa w „Gethsemane".

„Jesus Christ Superstar" prawdopodobnie wraca do Rampy za rok, także nieszczęśnicy, którym nie udało się zobaczyć tego fenomenalnego dzieła będą mieli jeszcze szansę. Wszystkim chętnym życzę refleksu, bo na bilety zapewne rzucą się też ci, którzy już ten spektakl widzieli. Wśród tej rzeszy będę na pewno i ja.

 

Anna Dawid
Dziennik Teatralny Warszawa
30 kwietnia 2016
Portrety
Jakub Wocial

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...