Koniec sezonu. Wyjeżdżamy!

Bomba przed końcem sezonu w Teatrze Nowym w Warszawie

I sezon teatralny minął. Niestety, nie był najciekawszy, byliśmy świadkami kilku rozczarowań, obejrzeliśmy wiele spektakli niepotrzebnych, ale zdarzyły się szczęśliwie także niespodzianki, z pewnością można do nich zaliczyć wyczekiwanego niczym mesjasza "Króla" w Teatrze Polskim w Warszawie w reżyserii Moniki Strzępki.

Świetni byli "Ułani" w Narodowym, spektakli Pożaru w Burdelu – do wyboru do koloru, Krystyna Janda zagrała w wielkim monodramie, również Szymon Kuśmider przypomniał, że aktor i tekst wystarczą, żeby z teatru wyfrunąć nieledwie ("St. Nicholas", koniecznie). Proza Ignacego Karpowicza okazała się świetnym materiałem dla dramaturga ("Ości" w Soho), w Krakowie Iwona Kempa wystawiła rewelacyjnych "Murzynów we Florencji", a Jędrzej Piaskowski bezczelne może nieco, acz rewelacyjne "Trzy Siostry".

No i przed wakacjami mieliśmy bombę. Krzysztof Warlikowski realizuje ze swoim zespołem spektakl mniej więcej raz na dwa lata, więc nic dziwnego, że każda premiera w Nowym jest wydarzeniem. Zaś ta najnowsza – "Wyjeżdżamy" na podstawie tekstów Hanocha Levina – oprócz tego, że jest wydarzeniem, jest spektaklem olśniewającym, bez wątpienia jednym z najlepszych w mijającym sezonie.

Do Levina Warlikowski wraca po 13 latach. Wystawiony przez niego w 2005 roku "Krum" na deskach TR-u zmienił oblicze polskiego teatru, także dlatego, że właśnie po ogromnym sukcesie tego przedstawienia nasze sceny – od Bałtyku po Tatry – zaczęły odkrywać bogatą twórczość Levina. Dziś reżyserzy chętnie po te teksty sięgają, aktorzy lubią w nich grać, a publiczność – zwykle dopisuje.

Aktorów z "Kruma" zobaczymy też w "Wyjeżdżamy". Maja Ostaszewska wygląda, jakby upływ tych 13 lat jej nie dotyczył, gra zresztą w takiej samej peruce, wyszła za mąż nie za Kruma, odlicza czas kolejnymi ciążami, nieszczęśliwa w swoim związku. Na scenie Nowego z tamtych czasów także – Magda Cielecka, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Marek Kalita, Zygmunt Malanowicz, Piotr Polak i grający wówczas rolę główną – Jacek Poniedziałek.

Tym razem nie ma jednak głównego bohatera, wszyscy aktorzy grają role równorzędne i wszystkie te role są świetne. Zwróćcie choćby uwagę na epizod – wydawałoby się – Jadwigi Jankowskiej Cieślak, babci, która bez przerwy ucieka (wyjeżdża...) z domu opieki. Choć mówi chyba jedno zdanie tylko – a mimo to jest jedną z najważniejszych postaci na scenie.

"Wyjeżdżamy" ma podtytuł „Komedia na osiem pogrzebów". I istotnie – momentami zabawnie, a bez przerwy z ironią miesza Warlikowski levinowski patos z fizjologią, śmierć z życiem, kolejne pogrzeby są coraz bardziej absurdalne, ale przynajmniej są okazją do spotkań tych, którzy jednak nie wyjechali. Zawsze to jakiś pretekst. Zresztą, gdziekolwiek wyjedziemy – do Szwicerii (sic!) czy do Londynu i tak zabieramy ze sobą te manatki, które za wszelką cenę chcielibyśmy zostawić.

Od nas samych nie ma ucieczki – mówi Levin, a i tak prędzej czy później umrzemy, tu czy tam. I właśnie dlatego trzeba żyć.

 

Rafał Turowski
Exu Magazine
30 czerwca 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...