Konrad vs Polska mash-up
"KonradMaszyna" - reż: Bartosz Szydłowski - Teatr Łaźnia Nowa"KonradMaszyna" w Teatrze Łaźnia Nowa jest ciekawą próbą zobrazowania społecznej konstrukcji pamięci polaków. W jej głębinach znajduje się Konrad i co jakiś czas, wspólnym wysiłkiem, powołuje się go do życia niczym Frankensteina
Myślenie o autorze dramatu jak o DJ-u używającym sampli, czyli w tym wypadku pamięci kulturowej, została przeniesiona na sytuacje sceniczną. Bartosz Szydłowski stojący za stołem mikserskim dobiera nie tylko kawałki muzyczno-słowne, ale również jako reżyser komponuje ludzi w przestrzeni. Spektakl wydaje się być luźnym esejem o postaci Konrada i jego relacji ze społeczeństwem. Prezentuje ciekawe wizje-obrazy, oddające i komentuje rzeczywistość. Intertekstualna gra z widzem zmieszana jest postacią DJ-a, tworzącego atmosferę dla seansu spirytystycznego.
Konrad istnieje w spektaklu jako destruktywna siła pochłaniająca swoich potomków. Niszczy kukłę syna, wypchaną papierowymi gazetami, częstuje pozostałe postaci wódką, przedrzeźnia demagogiczne kazania. Energia, która go napędza jest siłą niszczycielską, atakującą społeczne porządki, ale również wszelkie przejawy ustrukturalizowanego życia. Jerzy Święch nie boi się ośmieszać i wykrzywiać obrazu poety-wieszcza. Konrad w jego wydaniu wślizguje się we wszystkie konwencje i sposoby przemawiania, kierowania ludźmi, ustawiania siebie na świeczniku. Ośmiesza je i dekonstruuje, lecz nie jest możliwe aby znalazł właściwą dla sobie formę istnienia. Nie stanie się autonomiczną jednostką lecz niszczycielską energią.
Widać podział na dwie siły – Konrada i ludzi, czyli rząd dusz niekoniecznie łatwy do kierowania. Zbiorowość powołuje do życia bohatera, który ma ją prowadzić. Jednak nie jest w stanie uczyć społeczeństwa. Siedząc przy małych ławkach, drwią i bawią się. Zmieniając się w demagoga zmusza ich do owczego pędu za sobą. Stając się politykiem, zmienia również społeczność. Walczy z postacią wieszcza, układając przy kolejnym potężnym monologu pudła, aby zasłonić jego postać. Przypomina to walkę mrówek czy też dzieci z gigantem, rodzicem. Nieskuteczna obrona przed rozkazami i ucieczka od otwartego konfliktu wydaje się wskazywać na charakter działań społeczeństwa w Polsce.
Spektakl zmienia się w zabawę w teatr. Osoby grające z chęcią i precyzyjnie wykonują czynności. Skupienie na działaniu, bez ukierunkowania na wyrażaniu czegoś dobrze sprawdza się w scenie napychania kukły syna, koncentrując uwagę widza na materiałach czyli gazetach i wytworzonym w ten sposób znaczeniu. Niekiedy przypomina lalkarza i marionetki, gdy dostrzegamy skupienie grających, by znaleźć się we właściwym miejscu i momencie, niekoniecznie słuchające siebie nawzajem. Z rozwojem spektaklu zaczyna dominować uczucie zabawy. Wydaje się dobrym komentarzem nie tylko do postaci Konrada i mitu narodowego, ale również samej koncepcji eksperymentu na scenie.
Początkowe odsłony tworzenia się Konrada są niezwykle powolnym procesem nazywania siebie, wyodrębniania i nabierania sił. Spektakl rozwijając się nabiera tempa i przypomina dyskotekę, z pewnymi momentami przesilenia dźwiękowego i wyciszenia. Jednak trudno wczuć się w rytm przedstawienia przez kakofoniczną choreografię i gesty. Ciągle obecny rozdźwięk drażni. Przedstawienie wydaje się składać z nieustających prób uchwycenia, określenia postaci Konrada. Nie jest to możliwe – istnieje on zawsze, gdzieś głęboko w odmętach pamięci.