Konstruowanie mitu

"Iwan - carski syn" - reż. Konrad Szachnowski - Centrum Kultury w Gdyni

Centrum Kultury w Gdyni zaprosiło do współpracy Konrada Szachnowskiego, doświadczonego reżysera spektakli, zarówno dla dzieci, ale także dla dorosłych, byłego dyrektora Teatru Miniatura. Przedstawienie "Iwan - carski syn" miało swoją pomorską premierę w 2007 roku w słupskiej "Tęczy" (z rozszerzeniem tytułu o "... szare wilczysko i inni") z tym samym reżyserem, scenografką (Marią Szachnowską) i lalkami w roli głównej.

W Gdyni historia Iwana i jego dwóch braci, carskich potomków, odebrana została przez premierową publiczność pozytywnie, chociaż sam spektakl trudno wpisać we współczesną tendencję komunikacji z widzem. Zastrzeżenia budzi także niewykorzystanie ewidentnego potencjału, jakim byli aktorzy animujący lalki, sprowadzeni do podrzędnej roli, bo zamknięci w "szyboworkach".

Półtoragodzinna baśń Władimira Masłowa budowana jest z wątków i motywów różnych baśni, z wykorzystaniem przyzwyczajeń widza do typowych rozwiązań dla niecodziennych okoliczności. Motyw wędrówki dominuje, chociaż niczym w projekcji onirycznej, piętrzenie problemów jest wprost proporcjonalne do motywacji głównego bohatera, Iwana. Historia rozpoczyna się od problemów z Żar-Ptakiem, zjadającym złote jabłka z drzewa w carskim sadzie. Okazuje się, że dwaj starsi synowie cara nie są w stanie wznieść się ponad swoje ograniczenia i zwyczajnie nie nadają się do akcji uzdrawiania królestwa. Najmłodszy carewicz, Iwan, nie ma wielkich motywacji, ale stara się nie poddawać i krok za krokiem odnajduje w sobie moce, aby stawić czoła niebywale dużej ilości kłopotów. Zjawia się u Baby-Jagi, u samozwańczego króla krainy będącego jedynym spersonalizowanym członkiem narodu, czy u nieśmiertelnego Kościeja. Poznaje przy tym psychologię m.in. materialisty, człowieka z wieloraką osobowością, szowinisty, egocentryka. Dojrzewa do prawdziwego poświęcenia i miłości do Pięknej Wasylisy.

Bajka nie odpowiada jednak na wiele pytań związanych z postaciami, dlatego można mówić o pewnych niekonsekwencjach lub/i świadomych pominięciach. Można je nazwać natury edukacyjno-wychowawczej. Dotyczy to przede wszystkich wyjściowych jabłek. Dlaczego Iwan ma przemierzać świat, aby złapać złodzieja - dlaczego jabłka są tak cenne, aby poświęcać życie syna (smoki, pułapki, czary)? Czy wiąże się z jabłkami dodatkowa legenda czy po prostu trzeba ukarać złodzieja? A jak już złapało się złodzieja, to dlaczego nie został ukarany? Nie zostały również zdyskontowane oszustwa Iwana oraz Szarego Wilczyska i młody widz może pozostać w przekonaniu, że aby osiągnąć cel - trzeba oszukiwać.

Zasadniczą jednak kwestią jest podejście inscenizacyjne reżysera. Zamknął on aktorów w "szyboworkach", ograniczając im do minimum możliwość gry aktorskiej, "skazując" ich na płaską animację lalek. Zważając na fakt, że byli to adepci PSWA, czyli przygotowani do kontaktu z widzem poprzez swobodne korzystanie ze środków wyrazu, takie podejście sprawia, że aktor, jak u Mądzika, staje się "tworzywem", każdy zatem może u Szachnowskiego animować lalki. A one - jakby wyjęte z innej epoki, karykaturalne niemal i dodatkowo "drętwo" poruszane, jakby aktorzy nie do końca przekonali się do tego typu teatru. Najwięcej do wygrania miała odpowiedzialna za opracowanie muzyczne Aleksandra Lis, grająca na żywo na ukulele i wcielająca się w rolę narratora oraz Szarego Wilczyska. A przecież reżyser pokazał, że myśli o wszystkich aktorach - na oklaskach, pozbawieni stelażowego worka, pokazali się całościowo w kostiumach stylizowanych na rosyjskie, co znacznie uatrakcyjniło przekaz.

Otrzymaliśmy zatem spektakl, który może budzić wątpliwości. Szkoda, bo na poziomie konceptu, idei stworzenia przedstawienia lalkowego w Gdyni, wiele wskazywało, że może to być hit.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
23 stycznia 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...