Kontrabasista, komisarz Ryba czy osiołek Shrek

Jerzy Stuhr (1947 - 2024)

Zmarły wybitny aktor Jerzy Stuhr, przypominał Tadeusza Łomnickiego, który umiał wcielić się w każdą postać. Mówiono, że gdyby chciał zrobić monodram z książki telefonicznej, to by zrobił. Stuhr też nie miałby z tym problemu, gdyby te książki były nadal w użyciu.

Doskonale odnajdował się na scenie i w filmie, i co nieczęste wśród aktorów, w filmie jako reżyser, obsadzający siebie w głównych rolach. Wiele jego kreacji nie tylko zapisze historia, ale na długo pamięć ludzka.

Był też reżyserem teatralnym i scenarzystą, uczył aktorstwa na Akademii Sztuk Teatralnych w rodzimym Krakowie. Z krakowskiego akcentu nie wyzwolił się do końca życia, nawet kiedy w Starym Teatrze grał Belzebuba u Swinarskiego w mickiewiczowskich „Dziadach" czy szekspirowskiego Hamleta w wersji Wajdy.

Z pierwszą z tych ról mam osobiste wspomnienie. Rok 1975, jedną nogą na studiach prawniczych w Lublinie, drugą ostrożnie badam grunt dziennikarski. W tym w Rzeszowie, pomógł mi Zbigniew Domino, wybitny pisarz, redaktor, ale także wielkiej zacności człowiek, lubiący wspierać młodych. Przygarnął jako luźnego współpracownika pisma „Profile", którego był redaktorem naczelnym i od razu rzucił na głęboką wodę. - Jest w telewizyjnej „dwójce", świetny program „Spotkania z balladą" - powiedział - prowadzi go młody aktor Jerzy Stuhr, z którego kiedyś mogą być ludzie! Jak i z pana! - zaśmiał się.

Stuhr w Krakowie przyjął mnie w przerwie, kiedy schodził ze sceny w „Dziadach" w Starym Teatrze. Zaszedłem za kulisy, gdy na scenie „działy się" „Dziady" i znalazłem wśród postaci poubieranych dziwacznie, w przymglonym świetle rozmawiających szeptem. Było to wszystko nierealne, nierzeczywiste i nieoczywiste. Byłbym długo stał i stał wśród przechodzących obok mnie obojętnie zjaw, gdyby z kąta nie pojawił się przede mną Belzebub. - Pan mnie szuka? - usłyszałem charakterystyczny głos. - Tak? To właśnie ja! - usłyszałem śmiech, rozpoznawalny ze sceny i ekranu.

Rozmowa niedługa, była sympatyczna, bezpośrednia, z uderzającą życzliwością i sympatią dla nieznajomego. Kiedy zapytałem o aktorstwo, czym jest w jego mniemaniu, zadumał się: Cóż, trzeba być błaznem, po prostu - i ponownie uśmiechnął się późniejszym uśmiechem z „Wodzireja" i „Amatora", lekko cwaniakowatym, ale jednającym życzliwość.

Nie spotkaliśmy się potem już nigdy, ale podczas tej jedynej rozmowy powiedział bez ogródek, że wcale nie chciał być aktorem. Przed PWST skończył polonistykę na UJ. Po czym związał się z Teatrem STU i Starym Teatrem w Krakowie.

Widywałem go wielokrotnie na scenie - Narodowego Starego Teatru w Krakowie i Teatru Siemaszkowej w Rzeszowie - podczas Rzeszowskich Spotkań Teatralnych. Z Krakowa pamiętam w "Dziadach" Mickiewicza, w realizacji Swinarskiego, jako Belzebuba, Wysockiego w "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego - Wajdy i AA w "Emigrantach" Mrożka - Wajdy. Kiedy studiowałem dziennikarstwo z teatrologią na UJ, pięciokrotnie chłonąłem w Starym Teatrze tasiemiec Wajdy „Z biegiem lat, z biegiem dni" - spektakl trwał sześć godzin - z jego fenomenalną rolą Fikalskiego.

Jak wielu, na ekranie podziwiam w "Wodzireju" Falka fascynującą postać Lutka Danielaka, którego nic nie powstrzyma by osiągnął swój cel. Ważną rolą pozostanie Filip Mosz, z "Amatora" Kieślowskiego - ostatnia scena, gdy kieruje kamerę na siebie przeszła już do historii kina. Wyjątkowymi postaciami będą Maks w "Seksmisji" Machulskiego i Piszczyk w „Obywatelu Piszczyku" Kotkowskiego - jest w nich rozpacz, bezsilność i bezradność, w mierzeniu się z sytuacjami nakreślonymi przeznaczeniem. Od „Spisu cudzołożnic" i „Siedmiu dni z życia mężczyzny", nadal nie potrafię oderwać oczu.

Można by pisać wiele jeszcze o Jerzym Stuhrze - choćby o zapierającym dech monodramie „Kontrabasista", komisarzu Rybie z „Kilera" czy osiołku ze „Shreka", ale po co? Przecież kto zechce, sięgnie do dowolnych źródeł i własnej pamięci.

To, co powyżej, jest z zasobów mojej pamięci i zawsze otworzy się na hasło: Jerzy Stuhr.

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
27 lipca 2024
Portrety
Jerzy Stuhr

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia