Kontrapunktowe interakcje, czyli 15 minut sławy

49. Przegląd Teatrów Małych Form - Kontrapunkt

Tegoroczny Kontrapunkt upływa pod znakiem performance'ów. Wiele emocji wzbudził konkursowy Projekt P w wykonaniu Ivo Dimcheva. Jego koncepcja zdawała się nawiązywać do kultowej Srebrnej Fabryki Andy'ego Warhola, do której słynny artysta zapraszał przypadkowo spotkanych ludzi obiecując im sławę i pieniądze w zamian za wcielanie się w zaproponowane przez niego role.

Wielbiciele Warhola do dziś oglądają na Youtubie wielogodzinne nagrania ukazujące całujących się nieznajomych, śpiących nagich mężczyzn, perwersyjnych kochanków uprawiających wyuzdany seks czy kobiety spożywające obiad przed kamerą i zastanawiają się: kim byli ci ludzie i dlaczego zgodzili się wziąć w tym udział?

Widzowie wkraczający na scenę, by wraz z Dimchevem uczestniczyć w występie również zachęcani byli do wykonywania podobnych czynności. Zaczęło się niewinnie – od pisania pojedynczych strof wierszy, które na bieżąco wyśpiewywał przygrywający sobie na keyboardzie performer i zabawnego tańca uczestników. Skończyło na pocałunkach roznegliżowanych, obcych sobie osób i propozycji symulowania stosunku seksualnego na matracu. Za przejście na każdy z kolejnych etapów performer obiecywał większe honoraria. Chętnych do „pójścia na całość" i nagiej symulacji ostatecznie jednak zabrakło. Pomimo długiego oczekiwania i wielokrotmnych zachęt Dimcheva (okraszonych wymienianiem znacznych kwot pieniędzy) nikt nie zgodził się „sprzedać" swojej intymności, choć przecież wszystko to – jak powtarzał artysta – „nie działo się naprawdę". Widzowie udowodnili tym samym, że wbrew temu, co mówi się o wartościach moralnych współczesnego społeczeństwa, nie wszystko jest dziś na sprzedaż. Pokaz w ciekawy sposób podejmował także temat iluzoryczności i zdawał się piętrzyć pytania o to, gdzie kończy się fikcja a zaczyna prawdziwe życie.

Performance'owe elementy pojawiły się również w drugim zaprezentowanym tego dnia spektaklu zatytułowanym „Morrison. Śmiercisyn". Publiczność zachęcana była do wychodzenia na scenę i wykrzykiwania przez mikrofon najbardziej kontrowersyjnych fragmentów słynnej piosenki zespołu The Doors, pt. „The end". Co ciekawe, choć zadanie to wydawało się aktorsko łatwe, nikt z widzów nie zdecydował się dołączyć do krzyczących obraźliwe słowa aktorów. Można się tylko zastanawiać, czy wynikało to z tego, że wulgarna zniewaga własnych rodziców, którą zawierały przytoczone strofy nie była w stanie przejść widzom przez gardło, czy też z faktu, że tym razem za występ nikt nie oferował honorariów. Pojawiające się w głowie widzów pytania, wynikające z trafnego zestawienia obu przedstawień, pozwoliły na zaistnienie dialogu pomiędzy dwoma występami i otworzyły szerokie pole do zastanowienia nad rolą perfrormance'u w sztuce.

Sam spektakl, opowiadający historię Jima Morrisona i obnażający ciemne strony jego legendy, okazał się ciekawy i wyjątkowo efektowny. Scenografia, zmuszająca widzów do oglądania spektaklu przez kurtyny z czerwonej organzy, śpiewane na żywo piosenki i piętrzące się sensy, wynikające z zawartych w sztuce nawiązań do „Czarnoksiężnika z Krainy Oz" czy słynnego czerwonego pokoju z „Twin Peaksa" Davida Lyncha pomogły zbudować porywającą, deliryczną atmosferę. Jedyne, czego można by jeszcze po tym spektaklu oczekiwać, a czego zdecydowanie w nim zabrakło, to więcej Jima w Jimie, więcej partii odgrywanych przez aktorów. Ich rola w przedstawieniu została bowiem ograniczona na rzecz wizualizacji, wirujących postaci, lalek i kościotrupów wyglądających z krypty, co mogło stwarzać wrażenie, że to, w czym uczestniczą widzowie, nie jest spektaklem, lecz interaktywną instalacją.

 

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
12 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia