Kopiowanie Hamleta

"Hamlet" - The Wooster Group - 13. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Taniec oraz ruch sceniczny w "Hamlecie" przygotowanym przez The Wooster Group niosą ze sobą dwa istotne problemy: brak tańca jako takiego oraz brak ruchu jako elementu wyrażania treści utworu.

Po pierwsze, ta inscenizacja nie posiada scen tanecznych, ruch jest dość ograniczony. Nie definiuje on postaci, tzn. nie nadaje im jednostkowych cech charakterystycznych. Takich, które stanowiłyby unikalny i integralny element charakteryzujący postacie. Niewykreowane ani przez aktorów, ani przez reżyserkę, zostały tylko odtworzone. Brak symetrii w kompozycji na scenie, nerwowość gestów, wrażenie niekontrolowania odruchów – te efekty są tylko pozornie przypadkowe. Ich zamierzenie wynika przede wszystkim z kopiowania scen filmowych, które widz ogląda na ekranie. Niedoskonała synchronizacja nie przeszkadza jednak w odbiorze zwielokrotnionego głosu czy gestów. Repetycja ruchu została ściśle podporządkowana filmom, ale tym samym odebrała aktorom niezależność. Uwiązani, poruszają się w uniwersalnej przestrzeni, gdzie wszystko jest ruchome (elementy scenografii), zmienne i naturalnie sprzężone z obrazem multimedialnym. 

Po drugie, ruch wykonywany w czasie realnym na scenie, który jest wtórnym efektem oglądanego obrazu, nie wyraża żadnej istotnej treści związanej ze sztuką. Stanowi zabieg formalny, oderwany od „Hamleta” Szekspira. Zgodnie z obrazem na ekranie, przyspiesza akcję lub ją spowalnia. Jako novum inscenizacyjne jest to oczywiście bardzo ciekawe, lecz jaki ma związek ze sztuką? Równie dobrze, matrycą do pracy aktorów na scenie mogłaby być każdy inny tekst. Zgadzam się zatem, że jest to „rekonstrukcja hipotetycznego przedstawienia teatralnego na podstawie fragmentarycznego dowodu w postaci nagrania wideo”. Dla porównania, w „Hamlecie” Barry’ego Morelanda, taniec jest integralnym elementem grania aktorów, środkiem wyrazu dla ich postaci. Wyrażają oni emocje przez energię ruchu, jego prędkość czy wykonywanie zbiorowej choreografii.

Mam tylko jedną wątpliwość: czy można tu mówić o inscenizacji „Hamleta”? Czy tekst nie był tylko inspiracją? O problemie związku pomiędzy inscenizacją a tekstem napisał dr Tomasz Wiśniewski z Uniwersytetu Gdańskiego w tekście pt. „Postulat ortodoksyjnej dramatologii i co z niego wynika”. Skoro spektakl nie wnosi niczego nowego do wachlarza zaproponowanych do tej pory interpretacji, nie można tu mówić o inscenizacji, która miałaby wydobyć jakiś aspekt sztuki. Słowo i gest, dwa fundamentalne narzędzia aktorskie, nie zostały tutaj w pełni wykorzystane. Sugeruję zatem postrzeganie „Hamleta”, wyreżyserowanego przez Elizabeth LeCompte, jako spektakl multimedialny i eksperyment rekonstrucji przedstawienia, zainspirowany jedynie sztuką Szekspira.

Na koniec, dobre słowo o walce Hamleta z Laertesem. Świetnie wyreżyserowana i przygotowana, jest pełna agresji oraz siły, na dodatek realistyczna. Aktorzy z całym impetem uderzają się szpadami. To prawdziwa perełka tego spektaklu, skupiająca uwagę nieco już znudzonego widza.

Aleksandra Wachacz
Gazeta Szekspirowska
10 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...