Korowód samotnych serc

"Dotyk za dotyk. Dansing" - reż. Katarzyna Sikora - Teatr Współczesny w Szczecinie

Zaczęło się od korowodu, ale nie chocholego tańca, tego najsłynniejszego w polskim teatrze, tylko weselnego węża. Ręce na bioderka i do przodu. Teatr Współczesny zaprosił widzów na spektakl - zjawisko. Na dansing, w którym samotność spotyka się tłumem i próbują stworzyć parę.

Para to słowo kluczowe w tym spektaklu. Już przed wejściem na salę balową (foyer Teatru Współczesnego) widzowie muszą ustawić się w pary. A jak ktoś nie ma pary? Staje w przypadkową osobą. Pierwsze kroki należy skierować nie na krzesła ustawione w formie widowni, ale na parkiet. To tutaj bije serce tego przedsięwzięcia. Aktorzy w roli wodzirejów już czekają, aby porwać nas do tańca. Na rozgrzewkę leci wąż, który zazwyczaj pojawia się w dalszej części zabawy, kiedy tancerze są bardziej chętni do zabawy. Ale tutaj nie ma zmiłuj. Chociaż nikt nikogo do niczego nie zmusza, to jednak nie wypada nie bawić się z innymi.

I tak już zostaje. Aktorzy grają swoje role, a wśród nich przesuwają się tancerze w różnych konfiguracjach - solo, w parach, w kółeczku. Jak to na zabawie. W każdej chwili można usiąść, zamówić coś w barze, przysiąść się, porozmawiać. Na parkiecie trwa zabawa, a my tu sobie konwersujemy. Aktorzy krążą między widzami, widzowie między aktorami. Czy to jest teatr, czy zwykła impreza?

A jednak teatr. Aktorzy cały czas "są w rolach". Odgrywają ukradkowe spojrzenia i mrugnięcia, popisy taneczne i gry towarzyskie, flirt i żart. W tle cały czas piosenki o miłości, bo głównie takie są grane na dansingach. Nasi bohaterowie tańczą solo gdzie kąciku, próbują nawiązywać kontakty towarzyskie, czasami tańczą przytuleni, czasami tworzą układy, do których włącza się publiczność. Mamy tu popisy wokalne i taneczne, parodię męskich grup tanecznych uświetniających imprezy w nocnych klubach.

To wszystko jednak zewnętrzność, przykrywka, okładka. W przerywnikach z offu płyną myśli uczestników zabawy. To wtedy poznajemy prawdę o nich i nie jest to prawda przyjemna. Nie jest to prawda, jaką chcieliby odkryć przed innymi. I nie jest to prawda, którą chcieliby usłyszeć inni. To prawda bolesna i przykra.

Dla mnie jest to spektakl o samotności. Wszyscy przychodzą na dansing pod przykrywką zabawy poszukując bliskości. Historia, którą opowiada Adam Kuzycz-Berezowski, o pięknej blondynce, która mu się bardzo spodobała, to historia mężczyzny, który ma swoje lęki, zahamowania. Dla którego nawiązanie kontraktu z kobietą nie jest takie proste. Lęk przed odrzuceniem jeszcze bardziej się pogłębia, kiedy kobieta faktycznie go odrzuca. Widzimy też samotnego bohatera granego przez Arkadiusza Buszko, który spędza większość czasu w kącie, samotny, chwilami odwrócony, obejmujący głośnik. Co musi się dziać w jego wnętrzu, aż strach pomyśleć. Ktoś do kogoś podchodzi, ktoś próbuje zrobić odbijanego, ale mu nie wychodzi. Ktoś się przewraca. Odtrącenie psychiczne jest jeszcze bardziej bolesne niż fizyczne.

Największe wrażenie robi na mnie Ewa Sobczak. Jej bohaterka miota się po parkiecie w szalonym tańcu, jakby miała dwa razy więcej energii niż inni. Tańczy, jakby chciała wyrzucić z siebie jakieś frustracje, odsunąć wszelkie stresy, kłopoty, pokonać samotność. Aktorka zdecydowanie skupia na sobie uwagę, staje się najbardziej dynamicznym ogniwem w tym łańcuchu samotnych serc. Chociaż nie wszystkie serca są samotne. niektórym się udaje znaleźć bratnią, niektórzy przychodzą przecież w towarzystwie. A jednak nikt tu nie tworzy wspólnoty. Tłum wokół naszych bohaterów jest obojętny wobec ich małych dramatów. Pomimo wszelkich pozorów wspólnoty, nie widać jej tutaj. Każdy jest zamknięty we własnym mikroświecie, z którego wyjście utrudniają nam nasze osobiste zapory psychiczne czy umowy społeczne kontrolujące nasze zachowania, którym się z lękiem poddajemy. Może czas zerwać te kajdany? Może te i wszelkie inne. Teatr do tego zachęca w ten nieoczywisty sposób.

W tym spektaklu ważne zadania dostali realizatorzy, którzy przerobili foyer Teatru Współczesnego w salą dansingową - Aleksandr Prowalinski zadbał o przestrzeń i światło oraz kulę dyskotekową u sufitu, Michał Dobrucki o kostiumy oddające atmosferę przaśno-erotyczno-prowincjonalną. Odpowiedzialny za muzykę Kamil Tuszyński ciekawie przerobił dyskotekowe muzyczne hity.

Mankamentem spektaklu był nie do końca dobra jakość dźwięku, ale na wiejskich zabawach bywa gorzej, więc można to uznać za wyraz autentyzmu.

Katarzyna Sikora wraz z ekipą realizatorów stworzyła spektakl i jednocześnie nie-spektakl, w którym każdy z nas może zająć wygodną pozycję widza albo dołączyć do pewnej wspólnoty i działać. Może działać też w pojedynkę. Jak w życiu. Która postawa jest ciekawsza? Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.

W każdym razie, ja tam byłam i lambadę tańczyłam.

Kreacja i wykonanie: Adrianna Janowska-Moniuszko, Ewa Sobczak, Magdalena Wrani-Stachowska, Konrad Beta, Arkadiusz Buszko, Adam Kuzycz-Berezowski, Maciej Litkowski.

Koncepcja i choreografia: Katarzyna Sikora, muzyka: Kamil Tuszyński, tekst: Michał Buszewicz, przestrzeń i światło: Aleksandr Prowaliński, kostiumy: Michał Dobrucki, współpraca dramaturgiczna: Maria Stokłosa i Michał Buszewicz, asystent choreografki: Adam Kuzycz-Berezowski, zdjęcia: Piotr Nykowski.

Prapremiera 21 stycznia 2023.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
25 stycznia 2023
Portrety
Katarzyna Sikora

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia