Kosmiczna modlitwa Wojskiego

Wielcy aktorzy czytają "Pana Tadeusza" - cz. IV. Z prof. Bogusławem Dopartem, znawcą twórczości Adama Mickiewicza, wykładowcą UJ, na temat "Pana Tadeusza" gawędy część czwarta. Rozmawia Marcin Wilk.
DP Dziwna sprawa, Panie Profesorze, bo Księga Trzecia pierwotnie kończy się w rękopisie ustępem o Tadeuszu szykującym się na nocną schadzkę z Telimeną. Ostatecznie jednak ów fragment został przez Mickiewicza skreślony. - Tak, było dziesięć wersów o czujnej bezsenności Tadeusza, a dalej fragment, który dziś odnajdujemy w Księdze Pierwszej: "Takie były zabawy, spory w one lata/ Wśród cichej wsi litewskiej...". Ustęp wykreślony to igraszka pozornej zagadkowości. O czym mowa? Panicz opuszcza ukradkiem pokój, w którym miał pokrzepić się snem przed polowaniem, tropi jak wyżeł, a następnie znika w mrokach nocy. Narrator rezygnuje ze śledzenia Tadeusza, bo wie, że my wiemy, dokąd on zmierza z busolą... przepraszam, z kluczem w ręku. Zresztą, co on może, ten narrator. Do alkowy Telimeny nie ma wstępu, bo przed progiem zatrzymuje go literacka norma stosowności. Nawet wybitnie bezpruderyjny realista nie pozwoliłby sobie na opowiedzenie, co działo się wtedy w pokoju gościnnej damy. Mickiewicz nie należał do skromnisiów, od początku wadził się z tabu w literaturze. Pokazał w "Romantyczności", w IV części "Dziadów", że potrafi o sprawach intymnych mówić z dosadną otwartością, z brutalną szczerością nawet. Ale też w swej twórczości roztoczył niesamowite uroki wypowiedzi osobistej opartej na subtelności, dyskrecji, aluzji, przenośni, przemilczeniu. Tkwi w polskiej tradycji ta siła poetyckiej umowności, metaforyczności, której często brakuje w zachodniej kulturze mieszczańskiej, bo zniża ona do banału prawdę psychologiczną i społeczną, a uniezwykla traumy i skrajności. DP Coś faktycznie jest na rzeczy. Wszak "nie-do-mówienie" - coś, czym gra obficie polska literatura erotyczna - to przecież poniekąd istota metafory. A stąd już tylko krok do istoty poezji. - Oczywiście. Chodzi jednak o to, żeby nie było w takim literackim przetworzeniu hipokryzji, uwewnętrznionej cenzury czy fałszu estetycznego. Szczęśliwa poezja rodzi się w atmosferze naturalności, bezpośredniości, przezroczystości. Taka atmosfera panuje w soplicowskim dworku, i ona nie wzięła się znikąd. Mickiewicz ją zaczerpnął z rodzimej tradycji społecznej. Z sarmackiej erotyki, jurnej, niewyrafinowanej, raz oględnej w słowach (bo nie o wszystkim uchodzi gadać), innym razem krotochwilnej a sprośnej. Z ciepła ziemiańskiej rodziny, ze szlacheckiego partnerstwa między płciami. Kobieta w tym świecie mogła liczyć na szeroką autonomię. Miała zabezpieczenie majątkowe, gwarancje bezpieczeństwa osobistego, prestiż gospodyni, pani domu. Waszmość zwracał się do niewiasty nie jak do kochanki, lecz jak do kogoś duchowo równego: Przyjacielu miły. Ale też w "Panu Tadeuszu" wybił wiek XIX. A Telimena w ogóle jest ewenementem... DP Ach, znów ta Telimena! Wrócimy do niej na pewno przy Księdze Piątej. Chciałbym na razie, byśmy wyjaśnili graniczność Księgi Czwartej. Mówił Pan bowiem, że następuje tutaj przejście od gawędy do powieści. Na czym ono polega? - Księga Czwarta przynosi rzeczywiste zwieńczenie świata gawędowego. Wydarzenie kulminacyjne, polowanie, wywodzi nas z ziemiańskiego domostwa. Ze świata bezpiecznego, oswojonego, z kręgu przyrody, poetycznie i po gospodarsku spenetrowanej oraz kultywowanej przez człowieka, przechodzimy do świata pełnego wyzwań i zagrożeń. Zapuszczamy się w dziki ostęp, wkraczamy w nieznane. Opuszczamy teren życia zrytualizowanego, idyllicznego, by zmierzyć się z niebezpieczeństwem, także z zagrożeniem życia. Ale to nadal jest terytorium tradycyjnego życia szlacheckiego, świat gawędowy. Tyle że ujęty od strony wartości niecodziennych. Co ciekawe, z tym podwyższeniem, uheroicznieniem świata gawędowego idzie w parze tendencja do zakreślania granic temu światu. O jego terytorialnym ograniczeniu przypomina nam w Księdze Czwartej puszczański matecznik. O jego zacieśnieniu chronologicznym - bo ten świat stoi tylko pamięcią kilku pokoleń - świadczą rapsodyczne nawiązania do przedjagiellońskiej i zygmuntowskiej historii Litwy. DP Z kniei przychodzi zwierz, z którym trzeba będzie stoczyć walkę na śmierć i życie. - "Niedźwiedź, puszcz imperator"! Zwierzę totemiczne, heraldyczne, królewskie, kultowe, karnawałowe... Wojski marzył od początku o polowaniu na grubego zwierza, ma czego chciał. Polowanie na niedźwiedzia jest jak wojna, jak rywalizacja o przywództwo, jak wejście główną bramą w męski świat dorosłości, jak wtajemniczenie w moce natury, jak wgląd w szamańskie misteria. Młodzieńcy stają przed niepowtarzalną szansą przemiany w ziemiańskich herosów. Niezupełnie podołają tej próbie męstwa, siły fizycznej, dyscypliny, umiejętności współdziałania. Tadeuszowi wyraźnie lepiej powiodła się ta pierwsza inicjacja, w alkowie Telimeny. Hrabia pewnie puści wodze fantazji i opowie sobie z czasem to zdarzenie po swojemu... Czy zauważył Pan, swoją drogą, że Kusy i Sokół też pokpiły myśliwską sprawę i dały się pod lasem zdystansować szarakowi? Zawstydzenie chartów żywo przypomina nietęgie miny Tadeusza i Hrabiego, którzy wypuścili zwierza z obławy. Te Mickiewiczowskie smaczki! DP Nie wspominając już, skoro mówimy o cudownościach Księgi Czwartej, o koncercie Wojskiego... - Któż się tym nie zachwycał? Pacholęta w szkole pisały pełne podziwu rozbiory koncertu myśliwskiego już w wieku XIX, znawcy wersyfikacji nawiedzali ten fragment jak centrum polszczyzny, a poeci od Słowackiego do Przybosia zachwycali się muzyką słowa. Koncert Wojskiego to kulminacja estetyczna świata gawędowego. Hymn tryumfu, który uderza w chmury; zew jedności ludzi i przyrody; jakaś kosmiczna modlitwa, ginąca "na niebios progu". Księga Czwarta, powiedzmy na koniec naszej dzisiejszej lektury, to mocny manifest romantycznej idei powinowactwa sztuk. Gospodarz poematu, jak Apollo, wiedzie tu cały korowód Muz. Są motywy muzyczne, architektoniczne, plastyczne - tabakierka! - nawet taneczne. Gospodarz poematu kreuje nam postać uosabiającą jednocześnie praktyczną i artystyczną stronę życia ziemiańskiego. To Wojski, człowiek rozlicznych talentów, nie wyłączając sztuki rzucania nożem. To nie przypadek, że ten człowiek-synteza świata tradycyjnego wykonuje hymn, przenoszący łowy na niedźwiedzia w krainę symboli i wysklepiający nad światem gawędowym kopułę dramatyzmu, wzniosłości, pełni. Premiera spektaklu "Okiem Hemara i nie tylko..." odbędzie się 12 maja br. o godz. 18.00 w warszawskim Centrum "Łowicka" - Dom Kultury Dzielnicy Mokotów przy ul. Łowickiej 21.
Marcin Wilk
10 maja 2008

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia