Kosmiczne przymierze

„Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" - aut. Paul Dewandre - reż. Jakub Przebindowski - Teatr Kamienica w Warszawie

Spektakl powstał na podstawie znanego bestsellera Johna Graya „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Poradnik analizuje i wyjaśnia różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami w kontekście stworzenia udanego związku damsko-męskiego, nawiązując w porównaniach obu płci do symboliki kosmicznej – planet Układu Słonecznego: Marsa i Wenus. Porównanie to stało się bardzo popularne, weszło do codziennego języka i zaczęło żyć własnym życiem.

Spektakl przybrał formę interaktywnego wykładu i nawiązywania dialogu z widzami, towarzyszyły mu wyświetlane na ekranie filmiki, które pokazywały różnorodne scenki z codziennego życia. Na początkowym etapie nawiązywał też do telewizyjnego teleturnieju, w którym uczestniczyli wyselekcjonowani z publiczności widzowie jako przedstawiciele dwóch drużyn: kosmici z Marsa kontra kosmici z Wenus. Jak przystało na teleturniej, zawodnicy mieli narzucone przez organizatora zadania, które polegały na odczytywaniu i zagraniu różnych scenariuszy zachowań z codziennego życia pary.

Scenografia odnosiła się do typowego telewizyjnego programu rozrywkowego, na scenie oprócz dwóch podświetlanych paneli w dziwne graficzne wzory, pojawiły się dwa ogromne symbole astronomiczne planet Mars i Wenus, które służyły głównie jako miejsca strategicznego rozlokowania dwóch przeciwnych drużyn podczas teleturnieju. Można było pokusić się o nawiązanie w sferze scenograficznej także do tematyki kosmicznej . Nie umniejszało to jednak w żaden sposób sztuce, która była kompletnym i spójnym dziełem, w dodatku świetnie wykreowanym i zagranym przez prowadzącego Piotra Gąsowskiego.

Multimedialność tego show polegała na oglądaniu na ekranie przeróżnych scenek z życia pary. W nagraniach filmowych wzięła udział czołówka aktorów polskiej sceny teatralnej i filmowej. Zaś w roli partnerki życiowej Piotrowi Gąsowskiemu towarzyszyła genialna Joanna Kołaczkowska, która jak nikt potrafi śmiać się z siebie i z wszelkich schematycznych i odgórnie nałożonych ról społecznych.

Sceny z życia przedstawiały klasyczne historie, jakie rozgrywają się codziennie pomiędzy kobietą a mężczyzną. Wszystko to było pokazane z ogromną dawką humoru, często świadomie przejaskrawione i w krzywym zwierciadle, dzięki czemu można było przyjrzeć się nawykom, jakimi każdy z nas podlega i dzięki temu złapać dystans do siebie i do życia. Każda scena była następnie omawiana, a wyciągane z niej wnioski przekładały się na rady życiowe, które miały na celu lepsze odnalezienie się w gąszczu relacji damsko-męskich. Powstała w ten sposób instrukcja obsługi zawierająca porady, sugestie i wskazówki: jak przeciwne bieguny, jakim są kobieta i mężczyzna, mogą wspólnie dobrze przeżyć to życie bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym.

Niektóre rady – wyciągnięte wprost z książki „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" – były mocno standardowe, niczym wyjęte z podręcznika szkolnego, których się nie rozumie (a raczej nie czuje), ale trzeba wkuć. Ale niektóre swoją mądrością i pragmatycznością mogły uratować niejedno życie partnerskie. A wszystko po to, by rozkodować naturalne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną związane z biologią, psychiką, wyrażaniem emocji i uczuć, podejściem do codziennego życia itp., i dzięki temu pomóc w nawiązaniu kontaktu tych dwóch tak odległych, jak nam się wydaje, światów.

Podczas całego spektaklu, prowadzący jak z rękawa sypał historyjkami i anegdotami życiowymi (w dodatku przekazywanymi bardzo ekspresyjnie i obrazowo). Wszystkie były przezabawne, a niektóre tak szokujące, że widz cieszył się z faktu, iż mógł usłyszeć je od prowadzącego, a nie musiał samodzielnie ich doświadczać.

Cały „wykład" prowadzony był niebanalnie, ale bez wywyższania się, z nadzwyczajną naturalnością i szczerą chęcią, by widz naprawdę skorzystał z przekazywanych mądrości. W dodatku ogromna dawka humoru, spontaniczności i podejście do rozwiązywania problemów życiowych ze zdrowym dystansem inspirowała i jednocześnie bardzo poruszała.

Bogaci o takie mądrości, rozradowani, pełni wrażeń i wiary, że każdą sytuację da się rozwiązać, opuszczaliśmy mury Teatru.

Piotr Gąsowski świetnie poradził sobie z rolą doradcy życiowego. Sprawdził się też w roli prowadzącego teleturniej, może nie będzie musiał kiedyś reklamować proszku do prania czy innego produktu. Za to bezkonkurencyjnie nadawałby się do szkoły, na nauczyciela przedmiotu przystosowanie do życia w rodzinie (aczkolwiek, po pewnych modyfikacjach obecnego programu). Na pewno przestarzały polski system edukacji bardzo by zyskał na tak zaangażowanym i kreatywnym pedagogu.

Katarzyna Harłacz
Dziennik Teatralny Warszawa
24 maja 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia