Kra. O skrawkach
"Kra" - chor: Rafał Dziemidok - Grupa Artystyczna Koncentrat w WarszawieRafał Dziemidok to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci polskiej sceny tanecznej. Wyróżnia go nie tylko postura, ale i wyjątkowa osobowość sceniczna, umiejętność wyczuwania widowni i - mimo współpracy ze środowiskami tak różnymi, jak Teatr Dada von Bzdülöw i Polski Teatr Tańca - własna, odrębna ścieżka poszukiwań, objawiająca się w mocno intelektualnych, a zarazem efektownych produkcjach.
Podczas warszawskiego festiwalu "Ciało/Umysł" oraz poznańskich grudniowych prezentacji "Co z tym tańcem?" w Starym Browarze można było oglądać go jako jednego z współtwórców oraz głównego wykonawcę Kry - najnowszego projektu Grupy Artystycznej Koncentrat. Do współpracy przy koncepcji przedstawienia, warszawsko-berliński tercet zaprosił tym razem szwajcarską choreografkę Nicoile Seiler.
Solowe w gruncie rzeczy przedstawienie rozpoczyna jednak nie performer, ale Ewa Garniec, reżyserka świateł (poza Koncentratem współpracująca m.in. z Michałem Zadarą czy Grzegorzem Jarzyną). Ubrana w długą wieczorową suknię i zasłaniający częściowo twarz kapelusz, powolnym krokiem przemierza scenę - najpierw celebruje ustawianie mikrofonowego statywu z przodu, by w końcu zasiąść za konsoletą - z tyłu sceny, na podwyższeniu. Między tymi dwoma punktami rozciąga się wąski pas białej podłogi - kra? To tylko po niej przemieszczać się będzie Rafał Dziemidok w trakcie przedstawienia.
Gdy ten wreszcie się zjawia, pierwsze co uderza widza - zwłaszcza takiego, który wcześniej widział już tego tancerza - to wąsy. Całkiem okazałe, sumiaste "szlacheckie" wąsy - choć, jak się okazuje, sztuczne, to nad wyraz realistyczne Bombastycznie skandujący anglojęzyczne teksty w spektaklu Faktor T czy hipnotyzujący zapętlonym ruchem króliczych susów po kole w solo Królik, śmierć i konkurs ujeżdżania, Dziemidok w swych działaniach funkcjonuje pomiędzy tańcem bardzo formalnym i abstrakcyjnym - a komicznym żywiołem aktorskim. Mimo, że Kra to zdecydowanie najbardziej analityczny ze spektakli Dziemidoka, nie opuszcza go typowa dla niego vis comica. Rozpoczyna angielską przemowę - opowiada o źródle inspiracji, którym stać się miały dla niego zamarznięte formy przyrody (znów - "kra"). Potem mówi o materiale ruchowym, który wypracował w czasie swej pracy choreografa - i dla którego nie znalazło się miejsce w żadnym z dotychczasowych przedstawień. Autokomentarz przeplatany jest wstawkami ruchowymi - za każdym razem tancerz przemierza jeden raz wzdłuż całą swą białą "wyspę". Komentuje zmiany tempa i względność jego odczuwania, buduje różne wariacje opierając się na tym samym materiale ruchowym.
W pewnym sensie Kra wpisuje się w nurt lecture performance, jednak - w odróżnieniu od analogicznych spektakli Xaviera Le Roy, Eszter Salamon czy Edyty Kozak, którzy opowiadali o swojej twórczości cytując fragmenty gotowych spektakli i konteksty - Rafał Dziemidok wykorzystuje ścinki dotychczas niewykorzystanych pomysłów, skrawki które pozostały po właściwych "produktach" procesu twórczego. Poddaje je swoistemu recyclingowi - tworząc oryginalny "negatyw" swej dotychczasowej twórczości. Podobno najwięcej o człowieku mówią jego odpadki W Krze Dziemidok ukazuje nam przez nie obraz indywidualnej choreograficznej kuchni - mniej dążąc do wypowiadania prawd na temat tańca w ogóle czy formułowania uniwersalnych manifestów , a bardziej - swojej własnej drogi.