Kraje byłej Jugosławii mają czym się chwalić
Międzynarodowy Festiwal Teatralny DemoludyCo innego słyszeć czy czytać, a co innego zobaczyć. Tegoroczne Demoludy pokazały, że bałkańska scena jest bardzo ciekawa i warta lepszego poznania.
Za nami trzecia edycja międzynarodowego festiwalu teatralnego Demoludy. Przez sześć dni widzowie obejrzeli osiem sztuk napisanych przez dramaturgów z krajów byłej Jugosławii - z Bośni, Serbii, Słowenii i Chorwacji. Jeden spektakl przedstawił olsztyński Jaracz, gospodarz imprezy.
Problemem przy tego typu przeglądach, międzynarodowych, jest bariera językowa. Tłumaczenie tekstu widzom na żywo i przekazywanie za pomocą słuchawek, często zakłóca odbiór. W tym roku organizatorzy zdecydowali więc, by tekst był wyświetlany na dużym ekranie. I mimo potknięć technicznych oraz niektórych niezbyt dobrych przekładów, ten sposób wydaje się lepszy. Słowiańskie języki są na tyle podobne, że mając ściągę w postaci tekstu na telebimie, można było lepiej skupić się na grze aktorów.
Spośród tegorocznych przedstawień trudno wybrać najlepsze. Ich poziom był wysoki i wyrównany. Mnie najbardziej podobał się "Fragile!" Slovensko Mladinsko Gledališee z Lublany. Historia jest prosta, wręcz banalna. Oto grupa ludzi krajów byłej Jugosławii spotyka się w Londynie. Szukają tam lepszego życia, ale ich marzenia na obcej ziemi okazują się trudne do zrealizowania. Do tego z kątów, co chwila, wychylają się upiory niedawnej wojny i narodowościowych konfliktów. Oprócz treści, bardzo interesująca jest tu forma - na oczach widzów powstaje film. Aktorzy grają na niebieskim tle, na które rzucane są obrazy pubu, gabinetu czy mieszkania. Efekt widać na ekranie. Mimo że przedstawienie naszpikowane jest elektroniką, służy ona sztuce, a nie ją przytłacza. Świetny pomysł i realizacja budziły podziw.
Na szczególną uwagę zasługują też spektakle Pozorište Atelje 212 z Belgradu - "Wymieranie" i "Skórka pomarańczowa". Dwa kompletnie różne przedstawienia - jedno o upadającej wsi, drugie o dylematach współczesnej kobiety.
Bardzo dobrze wypadli także olsztyńscy aktorzy, którzy podczas festiwalu pokazali przedstawienie "Kobieta-Bomba". Ten spektakl swoją indywidualną i subiektywną nagrodą wyróżnił Janusz Kijowski, dyrektor Teatru Jaracza.
Podsumowując, Bałkany miały czym się pochwalić. Duża w tym zasługa Marcina Zawady, nowego dyrektora artystycznego festiwalu, który dokonał wyboru przedstawień. I udało mu się ściągnąć najciekawsze zespoły z tej części Europy. Trochę szkoda tylko, że olsztynianie nie docenili w pełni tego wydarzenia. Widownia rzadko była pełna, a bilety można było kupić nawet kilka minut przed spektaklem. Festiwal jest jednak młody i jeśli dalej będzie tak się rozwijał, to wkrótce może zyskać ogromną renomę.