Krakowska Carmencita

"Carmen" - reż: Laco Adamik - Opera Krakowska w Krakowie

Nie ma chyba na świecie tak popularnej, znanej i powszechnie lubianej opery, jaką jest Carmen Georgesa Bizeta. Setki realizacji i pełne widownie na spektaklach dowodzą, że prosta historia cyganki pracującej w fabryce cygar i czar muzyki, cały czas się podoba i urzeka. W nowym gmachu Opery Krakowskiej nie mogło zabraknąć tak oczekiwanego tytułu. Premiera spektaklu, pomimo nagłej niedyspozycji bohaterki wieczoru, okazała się wielkim sukcesem.

Zapowiadało się na wielkie muzyczne wydarzenie. Małgorzata Walewska, jako odtwórczyni roli Carmen w pierwszych premierowych spektaklach znów miała urzec i tryumfować na scenie swoim niespotykanym, stworzonym wręcz do tej partii mezzosopranem. Tak się jednak nie stało. Artystka wprawdzie zaśpiewała cały pierwszy akt, ale po przerwie okazało się, że diwa polskiej opery trafiła do szpitala. Kolejne akty w zastępstwie uratowała debiutująca w tej partii Monika Ledzion. Jakiż wspaniały był to debiut!

Któż z nas nie zna historii wyniosłej cyganki, pracującej w fabryce cygar. Tej płomiennej miłości do Don Jose i nieszczęśliwego końca romansu? Pomysł na Carmen Laco Adamika do odkrywczych nie należy. Całość przygotowana zgodnie z kanonem, a przy tym czytelnie i tradycyjnie. Reżyser nie doszukuje się usilnie jakiś przesłań i nie uwspółcześnia. Jednym ze znaków rozpoznawczych Laco Adamika jest zastosowanie kilku planów scenicznych. Również w tej Carmen widzimy m.in. pracę w fabryce cygar, a z przodu początek romansu Carmen i Don Josego.

Scenografia Barbary Kędzierskiej wiernie odwzorowuje epokę i realia życia ówczesnych czasów. Jest fabryka cygar, przesłoniona dyskretnie szarymi szybami, jest tawerna, są tułacze krajobrazy wędrówek cyganów i wreszcie arena torreadora w Sewilli. Absolutnie wspaniałe stroje wypełniły plastycznie całą sceniczną oprawę. Całość jest przemyślana i przygotowana bardzo dynamicznie.

Jedyna wątpliwość, a zarazem element kompletnie odstający od kontekstu, to wprowadzenie na scenę w ostatnim akcie grupy współczesnych turystów. Co znacznie zakłóciło przeżywanie ostatnich chwil opery.

Interpretacja Moniki Ledzion, jako Carmen jest przekonywująca i barwna. Artystka poradziła sobie z rolą świetnie aktorsko. Mimo, że drugi akt zaśpiewała jeszcze niepewnie, później pokazała popis swoich możliwości i temperamentu. Jej silny mezzosopran nabierał emocji i ewoluował zgodnie z dyrekturą libretta. Wtórujący jej Arnold Rutkowski kreujący Don Josego to śpiewak w rewelacyjnej wręcz formie wokalnej. Precyzyjne góry i bardzo dobra muzykalność, frazowanie i lekkie prowadzenie głosu, stawiają go w czołówce polskich wykonawców roli brygadiera. Na scenie zabłysła także Katarzyna Trylnik (Micaela) swoim urzekającym i pięknym sopranem. Jedynie Escamillo Martina Babjaka brzmiał niewyraźnie i dość tuzinkowo.

Bardzo dobrze brzmi chór przygotowany przez Marka Kluzę. Równie świetnie intonacyjnie i śpiewnie gra orkiestra pod wodzą Tadeusza Kozłowskiego. Majstersztyk brzmieniowy muzycy objawili zwłaszcza w intermezzo rozpoczynającym III akt.

Maciej Michałkowski
Dziennik Teatralny Wrocław
21 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia