Krakowski Rynek stanie się salą balową

rozmowa z Romaną Agnel

Z Romaną Agnel, tancerką i dyrektorem Festiwalu Tańców Dworskich, o Wielkim Finale imprezy rozmahttp://s.polskatimes.pl/g/panel/edytor/i.gifwia.

Taniec dworski opanował Kraków już po raz 10. Pamięta Pani jeszcze pierwszą edycję festiwalu?
Oczywiście. Chyba nie zdawałam sobie wtedy sprawy, co tak naprawdę zapoczątkowałam. Nie spodziewałam się, że tak idealnie trafimy w gusta polskiej, jak i zagranicznej publiczności. Zamierzałam po prostu pokazać spektakle na dziedzińcu Zamku Królewskiego na Wawelu.

Jutro obejrzymy tam ,,Legendę o królowej Jadwidze", która swoją premierę miała na Wawelu.Czym jej nowa odsłona różni od tej sprzed lat?
Przede wszystkim w spektaklu wystąpi wielu nowych tancerzy. Staraliśmy się też "umieścić" w nim nasze nowe pomysły. Dodaliśmy więcej tańców i momenty ceremonialne, np. scenę składania hołdu królowej. No i mamy nowe kostiumy.

A Pani, czyli tytułowa królowa Jadwiga, w jakiej sukni wystąpi?
Tej samej, co 10 lat temu. Mój kostium przez te lata nie zdążył się zużyć, a szkoda. Oznacza to, że gramy ten spektakl zbyt rzadko. W ogóle brakuje w Krakowie naszego repertuaru, który przecież pomyślany jest też z myślą o promocji miasta. Dla porównania, gdyby Francuzi mieli spektakl o Joannie d\'Arc, nie byłoby problemu z jego wystawianiem.

Z czego, Pani zdaniem, to wynika?
Być może wiąże się to z naszymi narodowymi kompleksami. Ja takich nie mam. Jestem przekonana, że to, co robimy, ma wielką wartość. Dowodem są sukcesy naszych spektakli na całym świecie.

Gdzie spektakle "Cracovii Danzy" cieszyły się szczególnym powodzeniem?
Na pewno zaskoczyło nas przyjęcie w Maroku. Egzotyka naszego baletu zachwyciła Marokańczyków, zwłaszcza pokaz pojedynku dworzan. Urzekły ich kostiumy, no i oczywiście nasze polskie tańce dworskie. Byli zaskoczeni, że są tak żywiołowe i skoczne.

Wróćmy do festiwalowych wydarzeń. Kolejnym będzie sobotni spektakl "Sąd Parysa" z udziałem artystów Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Jak udało się połączyć z nią taniec dworski?
Koncepcja jest bardzo prosta. Sztukę opowiemy ruchem. To dobre rozwiązanie także ze względu na gości z zagranicy, a scenami pantomimicznymi wracamy do tradycji teatru renesansowego, w którym wszystkie role grali mężczyźni. Dlatego fabułę "Sądu" zaprezentują artyści z Wrocławia. Helenę jednak zagra kobieta - jedna z naszych tancerek.

A niedzielna premiera spektaklu "Les Fetes d\'Hebe ou Les Talents Lyriques"?
Jest jedną z naszych najnowszych produkcji zrealizowaną we współpracy z "United Continuo Service" z Niemiec. Krakowskiej widowni przybliżymy sceny baletowe z muzyką na żywo. Zaprezentujemy przy okazji nowe kostiumy, zaprojektowane przez Monikę Polak- Luścińską wg wzorów Luis-Rene Boqueta, kostiumografa francuskiego z XVIII w.

Prezentacja tylu spektakli jest dla tancerzy chyba wielkim kondycyjnym wyzwaniem.
To prawda, tym bardziej że postanowiliśmy podczas festiwalu "przejść" tańcem aż trzy epoki. Przechodzenie płynne z jednego stylu tańca w drugi rzeczywiście wymaga szerokich umiejętności, ale dzięki temu artyści nie zamykają się w jednej stylistyce.

A który z tańców dworskich jest Pani najbliższy?
Ten, który akurat tańczę. Nigdy nie faworyzowałam poszczególnych stylów. Oczywiście tancerz nie może być mistrzem we wszystkich dziedzinach, ale powinien się w nich orientować. Bardzo bliskie są mi tańce hinduskie. Poza tym czuję się tancerką-aktorką. Staram się za każdym razem identyfikować z postacią, którą akurat kreuję. Ciekawe jest dla mnie zmienianie technik tanecznych. Jednego dnia tańczę spektakl barokowy, następnego średniowieczny. Każdy taki występ poprzedza wiele godzin prób.

Do tego jeszcze niewygodne kostiumy...
To prawda, czasami z kostiumem trzeba "walczyć", trzeba go oswoić. Ale z drugiej strony - tancerz musi traktować strój jak swoje drugie ciało. Przy tańcu średniowiecznym posługujemy się trenem, który trzeba przesuwać stopami. Służy do tego cała technika, czego widzowie oglądając przedstawienie nie widzą. Trudnym kostiumem jest również strój barokowy z całą swoją skomplikowaną konstrukcją. Czymś zupełnie innym jest specyfika stroju indyjskiego. Czas, gdy przygotowuję się do spektaklu - ubieram i maluję - jest dla mnie prawdziwym rytuałem. To wchodzenie w rolę jest bardzo potrzebne…

Wszystkie te stroje zobaczymy podczas niedzielnego balu...
Mam nadzieję, że jak zwykle zgromadzi on tłumy, a Rynek stanie się największą salą balową naszego miasta. Serdecznie zapraszam!

Joanna Weryńska
Polska Gazeta Krakowska
7 sierpnia 2009
Portrety
Romana Agnel

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...