Kreacja za stołem

"Wycinka" - reż. Krystian Lupa - 21. Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

W każdym, kogo roznamiętnia sztuka i na którego działa ona wwiercając się w najgłębsze pokłady wrażliwości, wznieca ona bardziej lub mniej ujawnione marzenia o byciu twórcą. Istotą zdolną do popełniania dzieł, które będą wyrazem jego sposobu porządkowania spraw istotnych, przejawem buntu lub wyrzutem bólu.

Jak funkcjonować jako artysta? Jak wytrwać w życiu hołdując idei wolności? Czy jest to w ogóle możliwe? Jak być szczerym w wyrazie? A może świadomie wybrać kreację i samo życie uczynić sztuką? W kreacji starać się uciec byle dalej od twórczego niespełnienia...

Krystiana Lupę od czasów studenckich fascynują aspekty teatralizacji życia, zabawy psychiczne i gry artystowskie, a w nich przede wszystkim relacje międzyludzkie. Stąd m.in. Factory 2 poświęcone życiu Andy'ego Warhola, czy tryptyk Persona. Pracując nad tekstem Bernharda, reżyser mógł inspirując się własnymi doświadczeniami tkać opowieść o niespokojnych i opartych na fałszu więziach zakłamanych elit artystycznych.

W Wycince Holzfällen używając obrotowej sceny, po której niczym w etiudzie Zbigniewa Rybczyńskiego Tango, poruszają się animowane własnymi mięśniami postaci, Lupa w pierwszej części sytuuje w salonie małżeństwa Auersbergerów bohemę. Ich dysputy na temat depresji, własne uwierające rozterki, coraz bardziej wyplewione z sensu dylematy, stracone szanse i złe wybory, kumulują się podczas spotkania, które pierwotnie miało być dedykowane pamięci Joany, przyjaciółce grupy, która popełniła samobójstwo.

W adaptacji narracyjnego fenomenu, jakim jest skonfiskowana niedługo po wydaniu w Austrii Wycinka, w której autor konstruując postaci posiłkował się realnymi osobami, postać Bernharda zajmuje newralgiczne miejsce zawieszone pomiędzy salonem, w którym toczy się artystyczna kolacja i przestrzenią poza nim. Po kolei zrywa on maski z dochodzących do głosu artystów. W przyjęciu uczestniczy malarz, małżeństwo śpiewaczki i kompozytora, młodzi, już trzydziestoletni, wciąż planujący swoje debiuty literaci: James i Joyce i ich starsze koleżanki po fachu: pozujące na Gertrudę Stein i Virginię Woolf matrony, które koniunktura i nastroje polityczne zmusiły do zarzucenia światłych, młodzieńczych planów na rzecz współpracy z wszelkiej maści urzędnikami i decydentami. Praktycznie niemym bohaterem pozostaje tylko niemogący odnaleźć się w domu Auersbergerów John, były partner Joany oraz pozbawiony głosu demon w postaci alkoholu.

Liryczne momenty, w których Bernhard wspomina czas swojej młodości i spędzone z Joaną chwile, kiedy wszystko było pierwsze i świeże, wraz z subtelną oprawą muzyczną i plastyczną scenografią uspokajają napięcie wzniecone w scenicznym świecie przez bohaterów. Wręcz kampowe stają się za to podniosłe wspomnienia o samobójczyni. W bohaterach tli się też nieśmiałe zazdrość o jej odwagę, a także refleksja nad sensem własnego życia i roli w świecie.

Ostatni na przyjęciu zjawia się najbardziej oczekiwany przez mówiącą balsamicznie spokojnym głosem gospodynię, aktor Teatru Narodowego. Z jego przybyciem rozpoczyna się kolacja z sandaczem balatońskim i ego głównego aktora Teatru Narodowego w rolach głównych. Bernhard śmieje się z frasunków swoich przyjaciół. Z dociekania rodowodu ryby podanej na kolację, z maniery odtwórcy roli Ekdala w Ibsenowskiej Dzikiej Kaczce, z kabotyństwa i infantylnych pytań pisarki Jeannie Billroth, pozbawionej własnego zdania, powielającej zasłyszane w rozmowach opinie innych, a jednocześnie niedoedukowanej byłej studentki teatroznawstwa.

Młodzi pisarze poszukują weny paląc papierosy i czerpiąc z dusznej atmosfery spotkania, w której pod wpływem wina uczestnikom kolacji puszczają zahamowania. Billroth przewraca kieliszkiem i oczami nawołując do rozmowy, głodna intelektualnego podniecenia. Narcystyczny Aktor Teatru Narodowego staje się chwilowym geniuszem, w chwili gdy wyrzuca towarzyszom ich zawoalowaną permanentną zawiść, jad i chęć upokarzania.

Nieszczęśliwą elitę wypełnia gorycz, niespełnienie i wieczny deficyt sensu własnych działań. Lupa wydobył aktualność ludzkich kompleksów i ich wad, przez co jego spektakl stał się mocnym impulsem do dyskusji nad kondycją artysty, co koresponduje z wiodącym tematem XXI Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Reżyser pokazał świat, z którego chce się uciekać, lecz który swoją hermetycznością wciąga i uzależnia. Znienawidzony, jest zarazem pasjonująco toksyczny.

W spektaklu występują głównie wybitnie oddziałujący na wysokie rejestry wrażliwości aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu, z którymi Lupa niejednokrotnie praktykował kreację zbiorową. Wśród nich genialni: Ewa Skibińska, Helena Rasiakówna i Wojciech Ziemiański. Zaproszony do roli Aktora Teatru Narodowego, aktor Teatru Narodowego, Jan Frycz aktualizuje swoją postacią stereotypy, co stanowi dodatkowy komentarz w dyskusji na temat środowiska.

Bernhard ucieka pozostawiając za sobą pytania. Czy artysta, by się ocalić powinien odizolować się od niszczycielskiego środowiska? Jakie poświęcenia przychodzi mu złożyć na ołtarzu sztuki? I najważniejsze: czy warto?

Róża Augustyniak
Dziennik Teatralny Łódź
10 marca 2015
Portrety
Krystian Lup

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia