Królowa życia na scenie i osiołku
Jubileusz Hanny Smólskiej- Dziękuję rodzinie, znajomym, przyjaciołom, lekarzom, wszystkim, dzięki którym obecność w moim życiu i opieka sprawiły, że mogę tu dzisiaj być i świętować swój jubileusz - mówiła Hanna Smólska podczas poniedziałkowego wieczoru w Starym Teatrze
Hanna Smólska wkroczyła na scenkę Sali im. Modrzejewskiej z gracją nastolatki, w długiej kremowej sukni, z szarą etolą na ramionach. Na tle wielkich bukietów kwiatów w amarantowo-szafirowych kolorach wyglądała fantastycznie. O jej fenomenalnej formie mogliśmy się przekonać podczas wspomnień Jubilatki - pełnych dowcipu i wdzięku. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Hanna Smólska, aktorka najpierw Teatru im. Słowackiego, a potem przez wiele lat "Starego", obchodziła właśnie 90. urodziny i 65-lecie pracy artystycznej. Z tej okazji na uroczystości "Królowej życia", jak nazwano Jubilatkę stawili się także teatralni przyjaciele, a wśród nich: Marta Stebnicka, Krystyna Zachwatowicz, Andrzej Kozak, Zygmunt Józefczak oraz Jacek Wójcicki, który zaśpiewał aktorce dwa szlagiery: "Paryskie tango" i "Serce".
Były też inne prezenty: nalewka od Anny Dymnej, wspólne zdjęcie z audiencji u Ojca Świętego podarowane przez Romana Karcha, niegdyś pracownika technicznego teatru, dziś portiera. Były też te oficjalne prezenty, jak Medal z okazji 200-lecia Narodowej Sceny wręczony artystce przez dyrektora Mikołaja Grabowskiego, adresy od prof. Jacka Majchrowskiego, prezydenta Krakowa, Olgierda Łukaszewicza, prezesa ZASP, listy od Anny Polony i Wojciecha Pszoniaka. A przede wszystkim były wspomnienia aktorki o jej rolach w "Dziadach", "Nie-Boskiej Komedii", o współpracy z wielkimi polskiego teatru: Wiercińskim, Korzeniewskim, Krzemińskim, Swinarskim, Jarockim, o wspólnych występach z Mieczysławą Ćwiklińską, Kazimierzem Opalińskim, Zofią Jaroszewską. Tych ról było kilkadziesiąt, niektóre z nich oglądaliśmy w materiale dokumentalnym.
Wysłuchaliśmy też wspomnień z kilku wypraw w świat, Jubilatka bowiem jest nie tylko dyplomowaną aktorką, ale też wykształconym na UJ historykiem sztuki i podróżnikiem. Syria, Jordania, Egipt - opowiadała o nich bardzo zabawnie, a zdjęcie na osiołku zrobione artystce przed dwoma laty w Marrakeszu wzbudziło szczególny podziw.
Przypomnijmy, że Hanna Smólska, której benefis w ramach "Spotkań w antrakcie" prowadziła Elżbieta Bińczycka, debiutowała w 1946 roku w Teatrze w Częstochowie, po trzech sezonach przeszła do krakowskich teatrów, by w 1954 roku, na zaproszenie Władysława Krzemińskiego wejść do zespołu Starego Teatru.
- To jest Haniu Twój teatr, który - czujemy to na każdym kroku - nadal darzysz miłością. On jest w Twoim sercu - mówił Mikołaj Grabowski, wręczając artystce medal i piękny bukiet kwiatów.
- Kocham teatr, ludzi i podróże. Wybieram się na dwie wyprawy: na Ukrainę i we wrześniu, z historykami sztuki do Toskanii - odpowiedziała Jubilatka, której koledzy aktorzy włożyli na skroń wieniec laurowy.
A potem było zwiedzanie wystawy fotografii, krojenie tortu, strzelające szampany i toast Jubilatki: - Wasze zdrowie, za waszą przyjaźń i obecność.