Kronika wypadków zagłębiowskich

"Czerwone Zagłębie" - reż. Aleksandra Popławska - Teatr Zagłębia w Sosnowcu

"Czerwone Zagłębie" w reżyserii Aleksandry Popławskiej i Marka Kality jest kolejnym w repertuarze Teatru Zagłębia spektaklem osadzonym w lokalności. Tytuł dramatu Jarosława Jakubowskiego, napisanego na zamówienie sosnowieckiego teatru, z jednej strony odwołuje się do stereotypu z czasów PRL-u, który mieszkańcom Zagłębia Dąbrowskiego, w odróżnieniu od sąsiadujących przez rzeki Brynicę i Czarną Przemszę Ślązaków, przypisuje szczególne lewicowe sympatie.

Co nie jest dalekie od prawdy, biorąc pod uwagę współczesne wyborcze statystyki - do tej pory Sojusz Lewicy Demokratycznej ma tu swój żelazny elektorat, dzielony wszakże po połowie z partiami prawicowymi. Z drugiej strony, wydaje się, że zamiarem twórców przedstawienia była próba złamania tego "czerwonego" schematu i pokazania, że kolor dotychczas kompromitujący Zagłębiaków w oczach pozostałych mieszkańców regionu ma w tym miejscu również inne znaczenie. W spektaklu przypomina się bowiem o zorganizowanym przez PPS robotniczym strajku powszechnym w 1905 roku, który przeobraził się w zryw niepodległościowy i doprowadził do próby utworzenia, co prawda tylko na dziesięć dni, zalążków państwowości, zwanych później Republiką Zagłębiowską.

Opowieść Jakubowskiego o Zagłębiu rozpoczyna się w 1905 roku, a więc w chwili, gdy mieszkający tu Polacy silniej upomnieli się o swoją podmiotowość. Miernikiem panujących wówczas nastrojów staje się zbitka słów: "strajk, strach i nędza", wyrażona w spektaklu przez jednego z narratorów komentujących akcję sceniczną i poszukujących wydarzeń fundacyjnych dla miasta. Narracja zmierza zaś do czasów współczesnych, na dłużej zatrzymując się jedynie w epoce Edwarda Gierka, która ze względu na dynamiczny rozwój regionu należy do jaśniejszych kart w historii miasta. Wybór na I sekretarza KC PZPR polityka pochodzącego z Sosnowca (a ściślej z Porąbki, wioski wcielonej w obręb miasta w latach siedemdziesiątych) nie tylko przyczynił się do wybudowania nowoczesnej - jak na ówczesne czasy - Huty Katowice i charakterystycznej dla Sosnowca estakady w kształcie ślimaka, ale również ożywił miasto, które wypełniało się nowymi mieszkańcami, pochodzącymi z różnych stron Polski.

Stworzenie spójnej narracji o mieście wydaje się tak samo trudne, jak jednoznaczne wskazanie jego początków. Nie wiadomo, czy miałby o tym decydować dokument potwierdzający uzyskanie praw miejskich (1902), czy może rewolucyjny gest, który miał wyrwać miasto spod jurysdykcji cara (1905), a może otwarcie zawodowego teatru, potocznie zwanego wówczas Teatrem Zimowym (1897), świadczące o miejskich aspiracjach mieszkańców. Tę świadomość mają towarzyszący widzom Poszukiwacze (Wojciech Leśniak i Andrzej Śleziak), tropiciele sensu i porządku wyglądem przypominający bohaterów filmu "Blues Brothers", którzy pełnią w spektaklu rolę kronikarzy, próbujących wprowadzić ład w oderwane od siebie fakty, wspomnienia i fantazje. Przez cały spektakl spierają się zresztą, czy kamieniem węgielnym miasta był "czyn", czy rewolucyjna "salwa", a może po prostu kopalnia, która dała zatrudnienie przybyłym do Zagłębia robotnikom. W kontekście poetyki spektaklu pomysł wprowadzenia na scenę pary narratorów, dopowiadających poszczególne wątki, wydaje się czytelny, chociaż nie zawsze się sprawdza, szczególnie wtedy, gdy wydarzenia w dostateczny sposób komentują się same, a aktorzy grający Poszukiwaczy nie zawsze mają pomysł na ogranie tych, niestety słabszych, fragmentów tekstu.

Złudzeń co do możliwości zbudowania kompletnej opowieści o miejscu nie mają również twórcy. Obok konkretnych i zwykle powszechnie znanych dat, miejsc i wydarzeń (robotniczy strajk na początku ubiegłego wieku, nominacja Gierka na I sekretarza, produkcja fiata 126p i budowa tzw. gierkówki), w tkance narracji pojawiają się także miejskie legendy, historie apokryficzne, okruchy codziennego życia i owoce pamięci zwykłych ludzi. Głos otrzymuje zarówno I sekretarz (świetna rola Piotra Zawadzkiego, który mógłby wygrać konkurs na sobowtóra Gierka), który tradycyjnie przemawia z trybuny, prosząc obywateli o pomoc w budowaniu socjalistycznego ładu, jak i uprawiająca nordic walking wdowa z peryferii (Maria Bieńkowska), która większość wolnego czasu spędza na grobie męża, czy Nocna Portierka (Krystyna Gawrońska), która w opuszczonym hotelu wspomina dawne bale i snuje niewesołe refleksje na temat przyszłości wyludniającego się miasta. Przeszłość miejsca przywoływana jest więc zarówno w perspektywie ogólnej, jak i indywidualnej, bez której ta pierwsza wydaje się martwa.

Skoro historia obecna w podręcznikach jest zawsze niekompletną wersją tego, co już było, a przeszłość skutecznie wymyka się racjonalnym narracjom, reżyserzy "Czerwonego Zagłębia" nadali przedstawieniu formę sennego marzenia. W sekwencjach dopracowanych plastycznie i świetnie zagranych scen nachodzą na siebie poszczególne wątki, które przeplatają się z powracającymi niczym refren motywami, jak chociażby tym związanym z zakładowym lekarzem doktorem Widerą, który istniał naprawdę i stał się pierwowzorem postaci Judyma z "Ludzi bezdomnych" Stefana Żeromskiego. Mimo że Widera zmarł w 1901 roku, w krytycznych momentach opowieści powraca na scenę jako ukrzyżowany Chrystus, którego przywołują cierpiące matki, jakby na dowód, że każda społeczność ma swojego świętego.

W opowieści o mieście, która uwzględnia afektywną moc pamięci, siłą rzeczy - zdają się sugerować twórcy - prawda miesza się ze zmyśleniem, fakty z marzeniami, postacie historyczne spotykają się ze współczesnymi, a stereotypy uchodzą za indywidualne przekonania. Toteż Gierek, "jak żywy" (w spektaklu pojawia się jako Pierwszy), bawi się na balu karnawałowym, na którym zaczepia go opozycjonista - Miś Polarny (Tomasz Muszyński) i dokonuje rachunku sumienia. Podczas gdy Pierwszy przyjmuje od obywateli dowody miłości i wdzięczności, wyrugowany z powszechnej świadomości przez komunistyczną władzę elektryk Stanisław Jaros, skazany na śmierć niedoszły zamachowiec, zdradza kulisy nieudanego ataku na I sekretarza w czasie wizytacji osiedla Zagórze (w rzeczywistości był to zamach na Chruszczowa i Gomułkę). Anegdota o Globusie, który w kiosku na Pogoni (dzielnicy Sosnowca) nie sprzedawał papieru milimetrowego, bo nie wiedział o jego istnieniu, zdaje się mieć taką samą wagę, jak opowieść samotnej wdowy, która odkryła istnienie podziemnych korytarzy łączących wszystkie cmentarze w Sosnowcu, czy wymyślona rozmowa w pociągu na stacji Sosnowiec Józefa Piłsudskiego (Grzegorz Kwas) z Józefem Stalinem (Piotr Zawadzki), którzy mogliby dyskutować o ojczyźnie światowego proletariatu, gdyby tylko się spotkali (to zdecydowanie najlepszy dialog w tym spektaklu).

Nad sosnowiecką opowieścią unosi się duch melancholii i nostalgii za przeszłością, bo wiadomo, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Znakiem tamtego czasu jest Adam Słodowy, który potrafił zrobić coś z niczego, i wspomnienia, którym oddają się Podróżny (Grzegorz Kwas) oraz Nocna Portierka. Świadomość upływającego czasu wyzwala w bohaterach również potrzebę podsumowań. W spektaklu rozliczony zostanie nie tylko Gierek, którego pierwsza połowa rządów oznaczała rozwój gospodarczy, druga zaś - kryzys. Krytycznemu oglądowi zostanie poddany również Sosnowiec, prowincjonalne miasto z aspiracjami, które z braku innych atutów chętnie chwali się urodzonym tu Janem Kiepurą, Edwardem Gierkiem i mieszkającą przez kilka miesięcy przy ulicy Kołłątaja 6 Polą Negri. Jego tożsamość ukształtują cztery kryzysowe doświadczenia: po pierwszej wojnie światowej przestanie być miastem granicznym, po drugiej - zostanie zepchnięte w cień Katowic, wraz z odejściem Gierka straci silnego człowieka w Warszawie, a koniec komuny spowoduje upadek górnictwa i włókiennictwa. To oczywiście diagnoza Poszukiwaczy, dopatrujących się sensu w strukturze zdarzeń. Innego zdania jest Kibic (Aleksander Blitek) miejscowego klubu piłkarskiego, który na te pesymistyczne rozważania ma tylko jedną odpowiedź: "Było, jest i będzie, zawsze Zagłębie!".

Aneta Głowacka
Teatr Pismo
2 stycznia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia