Krum po żeńsku

"Klara" - reż. Aleksandra Popławska - Teatr Powszechny w Warszawie

"Klara" Izy Kuny ma w sobie coś, co odróżnia ją od innych książek z gatunku ,,literatura kobieca". Cięty dowcip powieści pozwala uniknąć łzawego opisywania emocji. Z drugiej jednak strony dużo tutaj płaczu.

Tytułowa bohaterka ciągle wylewa łzy nad kochankiem, przyjaciółmi, matką. Poza żartem można by jednak oczekiwać od Kuny poważniejszego podejścia do psychologii. Co więcej, w powieści stereotypy są nakładane warstwami. Klara ma czterdzieści lat, a jej jedynym stałym towarzyszem jest kot. Kobieta ma przyjaciela-geja. Czyta ,,Gazetę Wyborczą" i wdaje się w związek z żonatym mężczyzną, itd.

Inscenizacja w Teatrze Powszechnym powiela ten schemat w skali jeden do jednego. Wszyscy są tutaj tacy biedni, zagubieni Relacje między postaciami urastają na jeszcze bardziej sztuczne, niż w powieści. Klara (Edyta Olszówka) zadaje się z Aleksem (Marek Kalita), choć ten zachowuje się ewidentnie jak tchórz. Kocha go? Takie uczucie wydaje się być zupełnie gazetowe. Również Piotr (Michał Sitarski) ma wieczne problemy z kolejnymi partnerami, co w pewnym momencie staje się wręcz (chyba niezamierzenie) ironiczne. Matka (Joanna Żółkowska) lamentuje, że niebawem umrze. Wronka (Aleksandra Bożek) ciągle pije i ćpa... Wszystko to razem zmusza do zastanowienia się nad tym, czy ci ludzie mają w ogóle czas na cokolwiek innego.

W dodatku wszystko to śmieszy, ale tylko na początku. Potem przychodzi pora na zastanowienie się: czy ci ludzie naprawdę są aż tak naiwni? Popławska stara się wystawić "Klarę" według stylistyki znanej z Warlikowskiego. Pojawiają się podobne schematy fabularne, podobieństwo pomagają też dostrzec projekcje filmowe czy oświetlenie. Scena rozmowy Aleksa z żoną jest jakby żywcem wyjęta z "Kruma". Nawet Marek Kalita znalazł się w tym przedstawieniu nieprzypadkowo. Skoro już o tym mowa, to i wśród aktorów pojawiają się olbrzymie nierówności. Dobrze ogląda się Joannę Żółkowską i Piotra Ligienzę, którzy po prostu bawią się swoimi rolami. Pozostali próbują tchnąć jakiś dramatyzm w swoje postacie, ale ta forma jest zbyt płytka.

W recenzjach "Klary" padały sformułowania o ,,ludziach, którzy nie mogą pozbyć się młodzieńczego ducha". Ja widzę tutaj wydmuszki i plastikowe typy. W pewnym momencie Klara mówi o tym, że ,,tonie". Żeby jeszcze było w czym.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
21 listopada 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...