Krynica po przejściach

48. Festiwal im. Jana Kiepury

Festiwale kurortowe rządzą się własnymi prawami. To nie miejsce dla artystycznych eksperymentów i nowatorskich konceptów. To pole dla rozrywki (oby na wysokim) poziomie i dla popularyzacji kultury muzycznej. Czy można zatem wyobrazić sobie lepszego patrona niż Jan Kiepura? Obrano go w roku 1967 dla festiwalu w Krynicy-Zdroju, który zawsze starał się łączyć - choć w zmiennych proporcjach - kulturalne wszerz i wzwyż.

 

Po zawirowaniach, niesnaskach i dwuletniej dyrekcji Alicji Węgorzewskiej, ster 48. Festiwalu im. Jana Kiepury powierzono po raz pierwszy Operze Krakowskiej, której udział w imprezie był dotąd niemal symboliczny. Propozycja padła w marcu - zatem czasu na przygotowania było mało. Opera zaproponowała głównie własnych wykonawców i sprawdzony repertuar. Trafionym pomysłem (sądząc po frekwencji) okazały się "hejnały Kiepurowskie", pretendujące do dźwiękowego symbolu festiwalu. Go dzień w południe z muszli koncertowej przy Deptaku rozlegał się liryczno-zamaszysty głos chłopaka z Sosnowca w Kujawiaku Wieniawskiego (pieśń ta, z własnym tekstem, była obowiązkowym punktem każdego koncertu Kiepury), po nim zaś, już na żywo, pojawiał się jeden z utworów z jego repertuaru.

Jak przedstawiał się program w krakowskim ujęciu? Pierwsze dni wypełniły: koncert inauguracyjny z Krynicką Orkiestrą Zdrojową, "Jan Kiepura i Marta Eggerth - wyśpiewana historia miłości" (Dorota Szczepańska, Andrzej Wiśniewski), "Powróćmy jak za dawnych lat - Piosenki międzywojenne" (Bożena i Katarzyna Zawiślak-Dolny, Jacek Wójcicki, Michał Kutnik) oraz "Plaisir d'Amour" - recital pieśni francuskich (Małgorzata Walewska z towarzyszeniem harfistki Małgorzaty Zalewskiej), którego kiepska frekwencja potwierdziła raz jeszcze przewidywalne predylekcje krynickich słuchaczy.

W piątym dniu festiwalu (wtedy przyjechałam) zaprezentowano koncert "Operetka moja miłość". Wystąpił znany duet Krystyna Tyburowska i Jan Wilga (właśnie ukazała się też płyta o tym samym tytule) oraz sopranistka Ewelina Szybilska (solistka Opery w Bytomiu) i tenor Przemysław Borys (związany z Operą Podlaską). Towarzyszyła im Salonowa Orkiestra "Camerata" pod kierownictwem Wiesława Murzańskiego. Koncert miał charakter benefisowo-wspomnieniowy: przed czterdziestu laty w Krynicy swój pierwszy triumf (jako laureat organizowanego wówczas przy festiwalu konkursu wokalnego) świętował Jan Wilga, operetkowy "na wieki wieków amant" - jak określił go Jacek Chodorowski, prowadzący koncert wraz z dyrektorem Opery Krakowskiej, Bogusławem Nowakiem. Wśród szlagierów Kalmana, Lehara i Straussa szczególnie podobał się brawurowo zaśpiewany przez Szybilska walc "Ja się śmieję" z "Zemsty nietoperza" oraz duet seniorów Tłumy fraków z "Księżniczki czardasza".

Następny wieczór należał do Andrew Lloyda Webbera: miłosne songi z jego musicali złożyły się na spektakl" MusicaLove" warszawskiego Teatru Rampa. Wyreżyserował go Jakub Wocial - od dwóch lat kierownik sceny muzycznej Rampy, doświadczony i utalentowany wokalista musicalowy. Oprócz niego wystąpili, dysponujący ekspresyjnymi głosami i idealną dykcją: Aleksandra Bieńkowska, Katarzyna Łaska, Michał Rudaś, Joanna Węgrzynowska i imponująca sopranowymi wokalizami Paulina Janczak.

Dwa ostatnie wieczory wypełniły występy Opery Krakowskiej. W rocznicę śmierci patrona festiwalu zaproponowano tradycyjnie galę wokalną. Wędrówkę przez evergreeny z "Carmen", oper Moniuszki, włoskiego bel canta, piosenek filmowych Kiepury i operetek poprowadzili: Katarzyna Oleś-Blacha (olśniewająca techniką w arii E strono... z "Traviaty"), Tomasz Kuk i Adam Sobierajski oraz śpiewacy współpracujący z Krakowem: Małgorzata Walewska (w zmysłowo wyśpiewanym czardaszu z "Hrabiny Maricy"), Ewa Vesin, Wioletta Chodowicz, Mariusz Godlewski (w doskonałej formie!), Pavlo Tolstoy oraz cygański Balet Opery Krakowskiej. Koncert finałowy był hołdem dla Pucciniego, a orkiestrę Opery Krakowskiej z lekkością poprowadził znów Tomasz Tokarczyk. Cieszyła dobra dyspozycja śpiewaków, największe oklaski zebrała elektryzująca Ewa Visin w Sola, perduta z Manon Lescaut oraz Tomasz Kuk w nieśmiertelnym Nessun dorma z "Turandot".

Po pierwszym festiwalu w nowej odsłonie z ciekawością czekam na ciąg dalszy (współpraca z Krakowem przewidziana jest na trzy lata). Dyrektor Bogusław Nowak snuje plany spektakli plenerowych, do ponownego zagospodarowania będzie też przebudowywana Pijalnia Główna. Zmianie, już wyczuwalnej, ulec ma też profil imprezy: festiwal gwiazd przechyli się w stronę festiwalu muzyki i teatru - każdy koncert będzie miał wyrazisty kształt muzyczno-teatralny.

Monika Partyk
Ruch Muzyczny
26 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia