Kto kogo

"Kontrabanda" - reż. Adam Sajnuk - Teatr Konsekwentny

Gangster jest gangsterem - kwestia to niepodważana przez nikogo. Gangster ma własną ekipkę, interes i na pewno nie pomylisz go z „hipsterę". Chyba że bierzesz pod uwagę dobór kolorystyczny, a także bardzo indywidualistyczny styl i odrębność każdej z części garderoby.

Pomiędzy przestrzeniami takiej odzieży rozgrywa się „Kontrabanda”. Elementy przedstawionego świata są ekstrawaganckie, odnajdziemy je na nie jednym z jarmarków, tunelowych straganach, czy po prostu stoiskach tak małych z tak dużą ilością wszystkiego. Jednak nie o zapyziałych bibelotach jest ten spektakl, a jeżeli już coś zapyziałego w nim jest, to realia, w jakich ugrzęźli jego bohaterowie.

Sztuka stworzona na podstawie znakomitego tekstu (David Mamet) i równie dobrego tłumaczenia (Janusz Kondratiuk). Dialogi po prostu były świetne. Nie była to próba wpisania tekstu w jakikolwiek segment rzeczywistości, słowa były jasno i konkretnie przypisane postaciom i ich sytuacji. Miało się wrażenie że wypływają z samych aktorów, którzy przyszli aby coś sprzedać. To zdecydowanie atut spektaklu. Pomimo momentami ciężkiej wymowy scen, dialog nie pozwolił widzowi się nudzić.

Już sam początek sztuki jest nietypowy. Aktorzy wchodzą na scenę zupełnie ignorując widownię, nie mówiąc nawet zbyt głośno i wyraźnie. Właściwie dialogują wyłącznie do siebie. Nie ma dla nich publiczności, są tylko oni sami. Świetnym rozwiązaniem, stanowiącym zapewne konsekwencję nie zwracania uwagi na widownię, było poruszanie się po scenie w naturalny sposób co za tym idzie również odwracanie się do widowni tyłem. Jakby miejsce, w którym się znaleźli nie miało znaczenia. Taki zabieg może być ryzykowny, jednak dobrze wykorzystany i obroniony nie może nie zostać dostrzeżony i doceniony nawet przez przeciwników takich rozwiązań scenicznych. W „Kontrabandzie” ten element broni się sam. Adam Sajnuk (reżyser) świetnie pokierował aktorami, dając im jednocześnie wolna rękę i przestrzeń gry.

W obsadzie znalazło się trzech aktorów (Sebastian Cybulski, Jakub Wons, Marek Pituch). Każdy z nich diametralnie się od siebie różnił, dlatego zaskakującym mogło być dla widzów, że bohaterowie prowadzą razem jakikolwiek interes. Scenografia składała się tylko ze straganu, jednak jego wyposażenie nie pozwoliło uznać dekoracji za oszczędną. W tej sztuce trudno mówić o czymś oczywistym. Odbiorca do samego końca nie wie, kto kogo, za ile i dlaczego. Finał całego zamieszania wyjaśnia się dopiero na końcu. Ta intryga naprawdę zaskakuję. A sami aktorzy serwują niecodzienną skalę emocji, która doprowadza również do przerażenia.

Sztuka Davida Mameta nie jest przeniesieniem amerykańskiego lombardu do polskiej rzeczywistości, lecz pokazaniem polskiego „mobilnego straganu” w naszych realiach . Jest to istotne, i dłużą zasługę ma w tym tłumaczenie Janusza Kondratiuka. Przełożony tekst nie irytuje, przeciwnie, dodaje uroku bohaterom, tworząc ich charakterystyczne osobowości. Istotny jest zgrabny żart, który zdaje się znajdować na drugim planie, cały czas pozostając jednak w głównej roli. Tą sztuką można albo się zachwycić, albo ją znienawidzić. Nie można jednak być wobec niej obojętnym.

„Kontrabanda” to bardzo trafny tytuł dla tej sztuki. Oprócz szmuglerów skarbów jarmarcznych, dociekliwi dostrzegą prawdziwego przemytnika – humor, który ewidentnie jest szarą eminencją „Kontrabandy”.

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
29 lipca 2013
Teatry
Teatr WARSawy

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia