Ku przestrodze

„I don't wanna be a horse" - chor. Anna Piotrowska - Teatr Rozbark w Bytomiu - 1. To nie jest festiwal

„I don't wanna be a horse" w reżyserii Anny Piotrowskiej jest jednym z trzech spektakli zrealizowanych w ramach projektu „Recording Fields", powstałego w wyniku współpracy „Regionalnego Trójkąta Weimarskiego", w Nadrenii Północnej-Westfalii, Nord-Pas de Calais i Śląska. Premierowe przedstawienie miało miejsce 24 października 2014 roku.

Tytuł pozornie nie pasuje do tanecznej opowieści traktującej o pokonywaniu wewnętrznych ograniczeń i trudzie pracy górniczej braci. Można go odczytywać w dwójnasób: jako manifest wyrażający niechęć do zachowań konformistycznych związanych z popularnym określeniem „mieć klapki na oczach" - niczym koń, któremu ogranicza się zasięg wzroku tak, aby się czegoś nie wystraszył, lub jako postulat zdefiniowany w celu wyzwolenia

z niewolniczej pracy, oswobodzenia się z gorsetu represyjnej kultury. Przedmiotem zainteresowania Anny Piotrowskiej w momencie kształtowania tytułu spektaklu mógł być koń, stanowiący eksponat występujący w zabrzańskiej Kopalni Guido. Przypomina on zwiedzającym tamtejszą kopalnię o przemianach zachodzących w górnictwie na przestrzeni wieków. Zwierzę obrazuje etap wydobywania „czarnego złota" przed elektryfikacją, ale i długo po niej. Koń może być postrzegany jako niemy bohater podziemi. Zwierzęta te w podziemiach śląskich kopalni pracowały od pierwszej połowy XIX stulecia. W zakładach górniczych zajmujących się wydobyciem kopalin umieszczano je w obszernych stajniach, gdzie pozostawały już do końca swego życia. Z biegiem lat ich pracę przejęły specjalnie skonstruowane do tego celu maszyny, aczkolwiek „końska szychta" została zakończona dopiero w 1956 roku.

Spektakl „I don't wanna be a horse" dobrze wpisuje się w dyskurs dotyczący tożsamości jednostki w starciu z górniczym dziedzictwem Górnego Śląska, jako, że stanowi próbę przedstawienia „przygód" ciała przekraczającego swoje możliwości w sytuacjach granicznych. Jedną z nich może być właśnie praca w kopalni. Człowiek stworzony do życia na powierzchni ziemi z uwagi na sytuacje losowe, bądź konieczność podjęcia takiej pracy zarobkowej, musi zmierzyć się z trudnym zadaniem zejścia pod ziemię, a następnie przyzwyczaić się do przebywania w ciemności, oddychania innym powietrzem oraz do igrania z losem. Wgryzając się w analizę spektaklu można dostrzec, że nadrzędny motyw górników pracujących w niezwykle ciężkich warunkach oraz ich ciał, które codziennie podejmują tytaniczny wysiłek, stanowi pretekst do rozmowy na temat uniwersaliów. Problem nakreślony w spektaklu należy postrzegać w szerszym kontekście. Dotyczy on nie tylko wszystkich osób, które codziennie decydują się na przekraczanie własnych możliwości, ale generalizując: projekt Piotrowskiej stanowi wariacje na temat walki człowieka z materią.

Pięcioro tancerzy (Alena Lezhava, Elisa Teodori, Sonia Zini, Jin Hwan Seok, Stefano Silvino) podczas dynamicznego spektaklu przeprowadza widza po krainie cielesnej udręki związanej z przekraczaniem możliwości wpisanych w ludzką egzystencję – z powodzeniem odzwierciedlonej w warstwie muzycznej przygotowanej przez Jörga Ritzenhoff'a. Taniec symbolizuje uprzedmiotowanie bohaterów oraz zredukowanie jednostki ludzkiej do poziomu ziarnka maku, miniaturowej, niemal nic nie znaczącej zębatki wchodzącej w skład gigantycznej machiny. Choć człowiek wprzęgnięty w tryby pracy stanowi zaledwie namiastkę człowieczeństwa ograniczoną do swych pracujących rąk, to jednak stanowi niezastąpiony i nieoceniony element układanki świata. W dość pesymistyczną narrację wkrada się jednak odrobina nadziei na lepsze jutro. Tancerze swoim tańcem zdają się krzyczeć: „I don't wanna be a horse"! Nie są końmi i nie muszą nimi być, ponieważ w przeciwieństwie do ubezwłasnowolnionych zwierząt, górnicy stanowiący egzemplifikację losów milionów ludzi, którzy po każdej zmianie wjeżdżają na powierzchnię, opuszczają kopalnię i wracają do swoich domów. Każdy zjazd i wyjazd to próba dla kondycji człowieka, natomiast kopalnia stanowi przestrzeń oddzielającą sacrum od profanum. To magiczny próg, którego przekroczenie wiąże się z wewnętrzną przemianą. Pod ziemią następuje reizacja człowieka, swoiste urzeczowienie i zredukowanie do narzędzia, wykorzystywanego przez wielki przemysł jako środek do celu, którym jest zaspokojenie potrzeb rynku. Ludzie zatracają swoją wyjątkowość, wdziewając uniform – odpowiedzialny za ich przemianę w niezindywidualizowany tłum. Piotrowska porusza zagadnienie tożsamości rozdwojonej. Psychika i ciało jednostki ludzkiej stanowi złożoną strukturę. Zmienia się w zależności od warunków, w jakich przyszło jej bytować. Jest niczym kameleon, czy mityczny Proteusz.

Spektakl przedstawia proces metamorfozy ciała człowieka, który zmuszony jest podjąć trud ciężkiej pracy. Decyzja o zejściu pod ziemię pociąga za sobą szereg przemian. Jednostka w sytuacji granicznej zmienia się, lecz czy nieodwracalnie? Niewątpliwie ponadprzeciętny wysiłek związany jest z przemianą ciała oraz zmianą granic wytrzymałości. Jego zdolności adaptacyjne są ogromne. Czy po powrocie na powierzchnię ciało także ulega zmianie? W spektaklu dokonano dekonstrukcji zawodu górnika. Dobrze zaakcentowano moment inicjacji w pracy, szybkie otrzęsiny, zaślubiny z podziemiami – domeną Hadesa. Górnicy rozpoczynający fedrowanie ofiarowują swą duszę w zamian za godziwą zapłatę. Wśród nich tworzy się podziemna communitas. Wspomniana wspólnota jest siłą spajającą wszystkich pracujących w nieludzkich warunkach. Na przekór różnym przeciwnością pozwala zachować człowieczeństwo. Ona i regulamin, skrupulatnie wypełniany schemat pracy, protokół zachowania. Dzięki niemu człowiek nie zatraca się w ogarniających jego i jego duszę ciemnościach. Każdy dzień pracy, a zarazem ponowne narodziny do życia w zunifikowanym, zmechanizowanym świecie rozpoczyna specyficzny dźwięk. To on dyktuje wykonywanie kolejnych zadań. Prowadzi bohaterów przez wielogodzinny dzień pracy.

Spektakl ten to nie tylko interesujący eksperyment taneczny, ale także próba charakteru widowni. Z uwagi na intensywne, głośne i nieprzyjemne dla ucha dźwięki, rozpraszające uwagę, spektaklu nie można zaliczyć do sztuk realizujących postulat kwintylianowskich zasad retoryki docere, movere, delectare. Jednak czyż nie takie właśnie odgłosy towarzyszą codziennej pracy tysięcy ludzi zatrudnionych w sektorze przemysłu ciężkiego? Pierwsze wrażenie, jakie budzi się w widzu oglądającym spektakl to myśl, iż akcja spektaklu rozgrywa się w postapokaliptycznych czasach, w których osobowość jednostki została definitywnie zredukowana i zaadaptowana do ciężkich warunków bytowych. Jednakże po chwili wrażenie to ulega rozmyciu, a przed oczyma wyobraźni jawi się czarna wizja przyszłości. Może właśnie tak będzie wyglądać los Ziemian, jeśli nie zrobią czegoś już teraz? Jeśli nie powiedzą „stop"!? Czy to artystyczne ostrzeżenie?

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
25 lipca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...