Kukły Wałęsy i Jaruzelskiego
"Wielka improwizacja" - reż. Jakub Roszkowski - Teatr Wybrzeże w GdańskuKrok w przód, czyli "Wielka improwizacja" w Teatrze Wybrzeże. Przedstawienia nawiązuje do "Dziadów" Adama Mickiewicza i dotyczy najwyższej wagi spraw polskich.
Osią rozmyślań są wydarzenia Sierpniowe, ale realizatorzy: Jakub Roszkowski (ur. 1984), Abelard Giza (ur. 1980) i Wojciech Remiszewski (ur. 1978) ani strajków, ani tego, co działo się wtedy na ulicach, w domach, z autopsji nie znają. Powstał spektakl mądry, świeży, mocny i poruszający do trzewi.
Po dłuższej przerwie "Wielka improwizacja" wraca na deski sceniczne w czasie Festiwalu Solidarności, zwanym Solidarity of Arts 2013, 21 sierpnia 2013 r. i grany będzie codziennie 22, 23, 24 sierpnia, a następnie 29 sierpnia 2013 r.
Słowa ważkie i banalne
Prapremiera "Wielkiej improwizacji" odbyła się 6 lipca 2013 r. na Scenie Letniej w Pruszczu Gd., kolejne dwa przedstawienia wystawiane były 4 i 5 lipca 2013 r. na Scenie Malarnia.
Mamy do czynienia z dzianiem się na dwóch planach - realnym, z udziałem trzech żywych aktorów i równoległym, bajkowym, tworzonym przez lalki (poruszanymi przez tych samych aktorów). I tu i tam chodzi o to samo - przeciwstawienie się zastanemu porządkowi, o postawienie mocnego kroku naprzód, zbudowanie nowego, lepszego jutra. O ile walka przychodzi stosunkowo łatwo, nawet z narażeniem zdrowia i życia, o tyle budowanie nowego nastręcza nie do pokonania trudności. Wiele pada na scenie słów ważkich i banalnych. Wzniosłość miesza się z przyziemnością. Występuje ogrom cytatów w literatury polskiej zmieszanych ze słowami z ulicy.
Dla Roszkowskiego, Gizy, Remiszewskiego posągowość i patos obecny wciąż mocno w duszach wielu Polaków odnośnie najważniejszych wydarzeń historycznych w Polsce, nigdy nie istniał w realnym planie.
Ostatnia scena poraża
Kukły Wałęsy i Jaruzelskiego - jak zastrzegał Roszkowski - mają wyłącznie wymowę symboliczną. Do akcji wciągnięty jest widz, który reprezentuje społeczeństwo dziś, nie pamiętające w swojej znakomitej większości niczego ważnego z okresu Strajków Sierpniowych, żyjące dniem bieżącym, nie kalające się choć minimalną refleksją. Bardzo trudne zadanie mają aktorzy: Piotr Biedroń, Jacek Labijak, Marek Tynda, którzy nie schodzą ani na chwilę z planu, grają podwójnie, bo muszą także animować lalki i na dodatek rozmawiać z publicznością. I zdają egzamin śpiewająco!
Prawie do końca przedstawienia można przypuszczać, że chodzi o obśmianie wszystkich naszych narodowych świętości i wytarcie sobie butów o czczonych na przestrzeni wieków bohaterów. O tym, że jednak tak nie jest, przekonuje scena ostatnia, która poraża i długo po wyjściu z teatru nie można się z wywołanego przez nią wrażenia otrząsnąć.
Myśli, refleksje, piętrzą się w głowie bardzo długo, a na postawione pytania trzeba będzie długo i rozważnie szukać odpowiedzi.