Kultura jest też dla dzieci
różnorodność ofert dla dzieciTylko wyjątkowi malkontenci gotowi są umierać za tezę, że na mapie kulturalnej Bydgoszczy nic się dzieje. I choć do ideału daleko, warto dostrzec różnorodność oferty, a także - korzystać z niej.
Jedynie z takim nastawieniem możemy sprawić, że nasze dzieci też zaprzyjaźnią się z kulturą. Czy mają taką szansę?
Do uszka maluszka
Od półtora roku jesteśmy świadkami muzycznego "cudu nad Brdą" co miesiąc dokonującego się na koncertach "Od brzuszka do uszka maluszka" w Filharmonii Pomorskiej. - Jesteśmy jedyną tego typu instytucją w kraju, która prowadzi systematyczną edukację muzyczną tak małych dzieci - mówi Karolina Skopowska-Czołgosz z Działu Audycji Szkolnych FP, który od lat 60. wprowadza przedszkolaki i uczniów w świat muzyki. W tym wypadku, począwszy od dzieci w wieku prenatalnym (!) do 2. roku życia oraz - osobno - dla kilkulatków organizowane są elitarne (z 60-osobową widownią) koncerty, za udział w których dorośli płacą 20, a dzieci 5 zł. Pomysł zrodził się dwa lata temu na bydgoskiej konferencji i jest wzorowany na tym z Kopenhagi. - Z badań wynika, że niektórzy rodzice po raz pierwszy trafili do filharmonii przyprowadzając tu dziecko w trosce o jego wszechstronny rozwój! - dowiadujemy się i tym trudniej zrozumieć, dlaczego FP nie dostała na ten cel dofinansowania z ministerstwa...
- Koncerty będą jednak kontynuowane, bo wychowują kolejne pokolenie melomanów - mówi Karolina Skopowska-Czołgosz. Od nowego roku będą jeszcze organizowane "dorosłe" koncerty dla dzieci do lat 6, podczas których poznają one także etykietę, obowiązującą w takich przybytkach kultury.
Brak obaw o melomanów każe dowiedzieć się, czy sale wystawowe i muzea też nie będą świeciły pustkami. Dyrektor Galerii Miejskiej bwa, Wacław Kuczma, narzekając kiedyś na zaniechania szkolne w edukacji plastycznej, obiecywał warsztaty... - Jak dotąd nie udało się nam organizować ich systematycznie - przyznaje wymieniając za to powołaną do życia Akademię Sztuki. Fakt, to ciekawa poznawczo inicjatywa, ale skierowana do dorosłych, ewentualnie do uczniów szkół średnich.
Leon zawodowiec
Najmłodszych stara się przyciągnąć Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego. Trzeba przyznać, że patron dba, by wychować sobie odwiedzających. - Dzieciom, w zależności od wieku, oferujemy lekcje, za które płacą 2 zł i w formie zabawy poznają nasze muzeum, jego funkcje i niektóre eksponaty - mówi Anna Chmara z działu edukacji i przyznaje, że potrafi poznać dziecko, które na takich zajęciach już było. Ma sporą wiedzę i - najważniejsze - inne nastawienie do muzeum, które je intryguje, a nie starszy nudą! Dzieci po takiej zaprawie nie trzeba namawiać na wizytę tutaj, co szczególnie widać na zajęciach podczas ferii, gdzie mali bydgoszczanie ostatnio brali udział w nieodpłatnych zajęciach z malarstwa, grafiki, rysunku i projektowania.
Na dorosłym afiszu
Podczas wakacyjnego festiwalu artystów ulicznych widać było, jaką frajdę dzieciarni sprawiały popisy szczudlarzy czy komików. Podobnym zainteresowaniem cieszyły się coniedzielne przedstawienia dla dzieci, organizowane w ramach Bydgoskiego Artystycznego Lata. Jakby miały niedosyt teatralnych wrażeń... Wkrótce minie dwa lata od czasu ostatniej premiery dla dzieci, czyli "Kajtusia Czarodzieja" Janusza Korczaka, przygotowanej przez Teatr Polski. Zresztą i tak sztuka zniknęła z afisza. Grany za to z powodzeniem jest o rok wcześniejszy spektakl "Pchła Szachrajka" [na zdjęciu], ale jedna - nawet doskonała - pchła, wiosny nie czyni! Sytuację ratuje barwny baletowy korowód z Opery Nova z "Kotem w butach", "Śpiącą królewną", "Królewną Śnieżką i siedmioma krasnoludkami" czy najnowszym "Kopciuszkiem".
- Przedstawieniom dla dzieci, szczególnie tym okolicznościowym, towarzyszą na ogół dodatkowe atrakcje: wystawy, czytanie bajek, słodki poczęstunek czy zwiedzanie opery - dodaje Ewa Chałat, specjalista ds. promocji ON. Ale jeśli do tej listy dodamy nawet operę "Jaś i Małgosia", nie zmienia to faktu, że ani dla Opery Nova, ani dla Teatru Polskiego dzieci to nie jest widz, o którego zabiega się przede wszystkim. Takiego przybytku, nie licząc domów kultury - od Pałacu, po te osiedlowe - w Bydgoszczy nie ma. Może dlatego najlepiej z przyciąganiem dziecięcego widza/klienta radzą sobie multipleksy i galerie handlowe, ale czy jesteśmy pewni, że o to nam chodzi?