Kurs obrany

30. Przegląd Piosenki Aktorskiej

30., jubileuszowa edycja PPA za nami. Wrocławska impreza, mimo finansowych kłopotów, okazała się festiwalem pełnym ciekawych, ważnych wydarzeń. Bez pompy i wielkich nazwisk, za to z charakterem

Kryzys ekonomiczny okazał się błogosławieństwem dla festiwalu: okazało się, że nie trzeba angażować wielkich nazwisk, by stworzyć imprezę pełną wydarzeń, na których po prostu warto być. 

PPA dziś, po 30 latach istnienia, to trzy nurty: pierwszy, "gwiazdorski", obejmujący pełne spektrum stylistyczne; drugi - to mniej lub bardziej znana młodzież (włączając w to uczestników konkursu); i nurt trzeci, czyli wszystko to, co dzieje się w ramach konkursu off, a także podczas nocnych koncertów w klubie festiwalowym.

W tej różnorodności tkwi siła wrocławskiej imprezy. Obok perwersyjnych londyńczyków z tria Tiger Lillies była awangardowa wokalistka Iva Bittowa, z towarzyszącym jej jeszcze bardziej awangardowym nowojorskim składem Bang On A Can. Irlandka Camille O\'Sullivan, objawienie festiwalu teatralnego w Edynburgu, hołduje tradycji spod znaku Nicka Cave\'a i Jacques\'a Brela - ale interpretuje ją po swojemu. Jak miał się jej koncert do występu hiphopowego eksperymentatora L.U.C.a? Nijak. I właśnie ta estetyczna wielobiegunowość, zestawienie obok siebie klasyków aktorskiego śpiewania w osobach Edyty Geppert i Katarzyny Groniec z nieokiełznaną Marią Peszek, konfrontowanie ludycznego widowiska z piosenkami Nino Roty z finałem, w którym aktorzy nie śpiewają, ale wyłącznie słuchają piosenek - to właśnie ma sens, to właśnie ma przyszłość.

Od kilku sezonów PPA stał się miejscem, gdzie stylistyczny miszmasz nikogo nie dziwi i nie oburza. Tu można pokazać projekty, które wymykają się klasyfikacjom i charakterom innych festiwali. Tego właśnie oczekuje publiczność: nieustannego zadziwienia. Godzimy się na to, że czasem będzie dziwnie - ale niech będzie "jakoś".

Mam tylko zastrzeżenia co do konkursowej części festiwalu. W nurcie off po raz kolejny dominowali artyści, którym brakowało i inwencji, i doświadczenia. Niezależność niezależnością, ale jakiś warsztat wykonawczy trzeba mieć, kiedy chce się prezentować publicznie. I konkurs główny, w czasie którego ze sceny wiało nudą. Jury wybrało po prostu najlepiej śpiewającą z grona podobnych do siebie solistek i solistów. Nie wierzę, że laureatka pierwszej nagrody znajdzie swój własny ton, jak niegdyś Edyta Geppert, Katarzyna Groniec, Iwona Loranc czy Janusz Radek. Laureaci z poprzednich lat - Wacław Miklaszewski i Mikołaj Woubishet - choć dziś o nich cicho, byli przynajmniej charakterystyczni. Z występu Justyny Wasilewskiej w pamięci pozostaną tylko kluczyki od samochodu, które trzymała w ręku, śpiewając już jako zwyciężczyni konkursu.

Rafał Zieliński
Gazeta Wyborcza Wrocław
30 marca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia