Kurtyna w górę
"Strach" - reż. Małgorzata Wdowik - TR WarszawaSpektakl "Strach" budzi respekt - jest profesjonalnie zrobiony, estetycznie spójny, prowadzi konsekwentnie do ukazania tytułowego, nieodstępującego człowieka lęku.
A jednak to strach na niby, przeznaczony bardziej dla miłośników SF, którzy lubią udawać, że się boją, niż dla widzów, którzy chcą się zmierzyć z jednym z największych zagrożeń człowieka. Aktorzy kłębią się wokół wydrążonego na scenie leja, potem do jego wnętrza wpadają. Po scenie maszerują i pełzają rozmaite elektroniczne stwory, kojarzące się z ludzkim mózgiem i wielkimi glistami ze "Wstrząsów". Raczej strach się bać, bo to jednak zabawki. Podobnie jak słuchawki, w które zostali wyposażeni widzowie, aby intymniej obcować z tekstem Roberta Bolesty.
Siedzę w tych słuchawkach i zauważam, że widzowie, choć pozostali obok, najwyraźniej się rozproszyli, że tu nie ma najmniejszych szans na tzw. wspólnotę jednego wieczoru. Każdy jest sam z ognikiem czerwonej lampki na słuchawkach - i raczej bezpiecznie sam. Nie wystraszy się tego, co widzi i słyszy. Opowieść, choć skonstruowana solidnie, nie wciąga, nie działa na emocje. Okazuje się, że od czasów "Ślepców" Maeterlincka i "Ptaków" Hitchcocka nikomu nie udało się wymyślić strachów tak sugestywnych, aby naprawdę poruszyły widzów. Pozostaje więc zabawa formą.