Kwer zwycięży

"Bohaterowie przyszłości" - reż. Markus Öhrn - 39. Krakowskie Reminiscencje Teatralne

Iwent nie był przemądrzały i to już dobrze. Rdzeniem jest nieskomplikowana bajera wrażliwa społecznie; no i spoczi, że lewicowa, o homoseksualnych wartościach, z ideologią kwer. Widownia była już przekonana. I byłoby to mdłe, gdyby społeczeństwo było tak ogólnie lewicujące.

Reżyser nie wygląda na 40+, ale tyle ma: kapitalizm wrzuca na scenę jako lalkę Barbie, a wiksę taneczną rozkręca do "True Colors". Chciał dobrze, tylko świeżości nie stykło. Chyba że to kamp. Ja też nie wiem, do czego się teraz baluje, ale bym się zapytał, zwłaszcza że aktorzy mają od dziesięciu do dwudziestu lat. Grają hirołsów PRZYSZŁOŚCI, casting jest więc po warunkach. Spektakl jest w klimacie teledysku "Midnight City" grupy M83, tylko że bardziej, bo w białych maskach, które wyglądają groźnie. Był dreszcz, gdy je zdjęli i wyszło, że to w sumie dzieci. Ciekawe rozwiązanie: reż jest na scenie, ale go nie widać, ponieważ jest samym patrzeniem. Zajechało kampusianą metaforą, a chodzi po prostu o to, że stoi z wykonawcami za ścianką i trzyma kamerę, a co się tam dzieje, widzimy z projektora. Kamerowanie jest fajne w teatrze, kiedy jest na żywo, czyli tak jak tutaj. Scenografia zgrzebna, ale pomyślana, ciuszki to samo. Nie ma bizancjum, nie ma biedy. Przekaz taki, że społeczeństwo jest niemiłe (por. Mister D.) i tańczmy (por. Jolanta Janiczak). Nie mogło nie być o aborcji: odfajkowane w stylu gimbusa, który się nie zorientował, że nie jest kontrowersyjny. Ja rozumiem, "że workshop", więc wyjdzie w procesie - i nic bym sobie nie myślał, gdyby to była psychoterapia. Wieczór trwa czterdzieści minut i dzieli się na dwa: bifor z balonami na chacie i wałek główny z kulą pod sufitem. Tylko początek jest inwazyjny. Dwie wersje jednej imprezy, jak u Smarzowskiego i jak po wypiciu. "Bohaterowie przyszłości" - przedstawienie, skoro się tak nazywa, jest niekompletne bez Mateusza Magi z czwartego Top Model, który powinien zagrać siebie. Mateusz jest jak klasa robotnicza u Marksa, tzn. jego ewentualne wyzwolenie będzie wyzwoleniem nas wszystkich. Prodżekt Komuny//Warszawa deklaruje się jako diagnostyczny i tutaj przegrywa z "B jak Bauhaus" i "Wyznaniami hieny", książkami, które lepiej wiedzą, jak jest. Xoxo dla Reminiscencji za normalne, niewarszawskie ceny. Na przykład na Boskiej Komedii nie można nie mieć pieniędzy.

Maciej Stroiński
Maciej Stroiński blog
11 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia