Łabędzie w Miniaturze

"Dzikie łabędzie" - reż. Krystyna Jakóbczyk - Teatr Miniatura w Gdańsku

Na inaugurację działalności dużej sceny Teatru Miniatura po kilkumiesięcznym remoncie wybrano "Dzikie łabędzie" wg baśni Andersena w reżyserii Krystyny Jakóbczyk. Niestety, piękny plastycznie spektakl z trudem znosi ogromne skróty reżyserskie, przez co przekaz baśni gubi się w niejasnościach

Fabuła spektaklu "Dzikie łabędzie" (scenariusz autorstwa reżyserki Krystyny Jakóbczyk) nieco odbiega od baśniowego pierwowzoru. Akcja rozpoczyna się stworzeniem przez czarownice złej Królowej Mordeny, która podstępem ma zdobyć serce Króla Marka. Aby zasiąść u jego boku, Mordena truje żonę króla, Królową Marię. Śmierć królowej pokazana zostaje niemal filmowo i trwa dokładnie tyle, by scena obrotowa obróciła się o 360 stopni, a miejsce Królowej Marii zdążyła zająć nowa królowa. Dopiero po tym mocno Szekspirowskim wstępie rozpoczyna się akcja baśni Andersena, poddana wyraźnemu liftingowi.

Co zrozumiałe, z racji rozmiarów sceny i zespołu aktorskiego Miniatury, z jedenastu królewiczów z baśni Andersena w spektaklu zostało tylko trzech. W ramach rekompensaty otrzymujemy zaś wyraźnie rozwinięty wątek dworski i postać mistrza Hilmara, z którym spiskuje i romansuje Królowa Mordena niemal na oczach swojego męża. Znika natomiast kontrowersyjna funkcja doradcy Króla Lohengrina (zakochanego w wygnanej przez Mordenę królewskiej córce, Księżniczce Elzie, granej przez Magdalenę Żulińską). Zagadkowa i dwuznaczna postać arcybiskupa, w gdańskim spektaklu staje się zwyczajnym sługą swojego króla, zwanym Godwinem.

Ozdobą spektaklu są cztery wiedźmy (Agnieszka Grzegorzewska, Jadwiga Sankowska, Joanna Tomasik, Violetta Karpowicz), świetnie ucharakteryzowane, z kapeluszami-maskami na głowach. Ich stroje i tańce przyćmiewa jednak piękna i intrygująca swoimi "ptasimi" ruchami główna bohaterka spektaklu - Królowa Mordena. Grająca Mordenę Edyta Janusz-Ehrlich w ekspresji, mowie i geście jest patetycznie wyniosła, a przy tym nienaturalna, wręcz nieludzka, co znakomicie podkreśla jej stylizowana na dworską i ubarwiona czarnymi piórami suknia. Bardzo dobre, zespołowe aktorstwo cechuje jednak w tym spektaklu cały zespół Miniatury. Ciekawie wykorzystano lalki żyworękie jako królewskie dzieci, animowane w pierwszych scenach przedstawienia przez aktorów, grających później tychże bohaterów po kilku latach wygnania.

Na odbiorze całości ciążą jednak poważne braki w scenariuszu - przesadnie rozbudowane intrygi na dworze Króla Marka bardzo zwalniają tempo ponad godzinnej, pierwszej części spektaklu (cały spektakl z przerwą trwa 2 godziny). Nieco zbyt długie, choć bardzo efektowne są też sceny z czarownicami (śpiewającymi niestety z playbacku). Nie udaje się oddać perspektywy czasowej z baśni Andersena - 5 lat w spektaklu upływa podczas jednej piosenki, zakończonej de facto przyłapaniem Królowej Mordeny i Hilmara w dwuznacznej pozie przez powracającego do swego królestwa Króla Marka.

Obecne w prezentowanej baśni motywy poświęcenia dla rodziny i miłości bratersko-siostrzanej należą do głównych tematów baśni Andersena (podobnie jest np. w "Królowej Śniegu"). Jednak w "Dzikich łabędziach" duńskiego pisarza zło nie zostaje ukarane, wynagrodzony jest natomiast trud i poświęcenie Księżniczki Elzy dla braci. W spektaklu Krystyny Jakóbczyk właśnie zakończenie rozczarowuje najbardziej, bo właściwie nie ma ono puenty. Po sztucznej deklaracji miłości królewskiej pary wszyscy bohaterowie, dobrzy i źli, śpiewają ostatnią z piosenek napisanych przez Kazimierza Winklera.

Reżyserka próbowała ominąć wszelkie trudności inscenizacyjne. Ale na tle świetnej scenografii Pavla Hubički i przy akompaniamencie wpadającej w ucho, niepokojącej muzyki Piotra Salabera, zaprezentowała nie do końca konsekwentną historię. Trudno też oszacować wiek adresata tego przedstawienia, gdyż mroczne, pełne krzyków widowisko może przestraszyć najmłodsze dzieci, z kolei naiwna, nieco "papierowa" fabuła zniecierpliwić może te nieco starsze.

Miniatura w dalszym ciągu szerokim łukiem omija współczesne trendy w teatrze dla dzieci i - poza chlubnym wyjątkiem "Koraliny" - nie podejmuje dialogu z otaczającą dzieci rzeczywistością w zrozumiały dla nich sposób, za pomocą bezpośredniego przekazu. Mały widz i tym razem otrzymał więc zgrabną, wprawdzie pięknie opakowaną, ale niewymagającą większego zaangażowania, ugładzoną przez realizatorów bajkę.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
7 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...